Strony

21 maja 2014

Rozdział 1.


     – Spadaj, Potter! – Krzyknęłam już naprawdę zła.
Przemierzałam właśnie szkolne korytarze. Była połowa września, a ja wracałam z biblioteki. I tak, dobrze zgadliście – znów zaczepiał mnie Potter. Skręciłam w prawo i stanęłam przy ścianie.
Uff...może już się odczepił. Uspokoiłam oddech i zaczęłam się przysłuchiwać. Nic. Odetchnęłam i już spokojnym krokiem ruszyłam do Wieży Gryffindoru.
W końcu doszłam pod portret Grubej Damy. Podałam hasło "druzgotek" i weszłam do pokoju wspólnego. Nareszcie. Szybkim krokiem powędrowałam do mojego dormitorium, które dzieliłam z moimi trzema najlepszymi przyjaciółkami – Dorcas Meadowes, Alice Thomas i Mary MacDonald.
Jeszcze pięć kroków do schodów.
Już zaraz wezmę gorącą kąpiel na odstresowanie.
Trzy kroki do schodów.
Później nasmaruję się ulubionym balsamem.
Pierwszy schodek.
A później do łóżka.
Zostało dziesięć stopni.
I będę spać.
Osiem stopni.
I nic mnie nie obudzi.
Pięć stopni.
I będę dalej spać.
Trzy stopnie.
Jutro sobota, więc będę mogła jeszcze dłużej spać.
Uff...dotarłam.
Otwieram drzwi. Wchodzę. I...
– Hej, Evans, to co z naszą randką?
Stanęłam jak wryta, a potem...potem to chyba już każdy wie co się działo.
– Po pierwsze ile razy można mówić NIE??? Jeśli jeszcze nie zrozumiałeś, to teraz mówię: NIE!!! A w ogóle to jak ty się tu dostałeś?! Po pierwsze, a po drugie to mnie to wcale nie obchodzi! Wynoś się! Nikt cię tutaj nie zapraszał!!! – Krzyczałam. Byłam wściekła.
– Ależ, Evans, kotku... – Nie dokończył, bo otworzyłam drzwi i wypchnęłam go z mojego dormitorium.
     Jak najszybciej zatrzasnęłam drzwi, oparłam się o nie, i słuchałam jak wyje alarm, a schody pewnie zamieniają się w ślizgawkę. Dobra. Żaden idiota nie będzie marnował mojego cennego czasu. To jakie były plany? Kąpiel. Odłożyłam książki na szafkę przy łóżku i ruszyłam do łazienki. Nalałam sobie gorącej wody i wsypałam sól do kąpieli, którą dostałam na święta od Dorcas. Rzadko jej używałam, ale to był wyjątkowy przypadek. Co prawda, takich przypadków miałam coraz więcej i soli zostało już pół słoika. Nietrudno się domyślić JAKIE to były przypadki.
     Tak, odprężającej kąpieli potrzebowałam tylko po egzaminach lub po naprawdę bardzo denerwującym Potterze. Taaa...warto by było dodać, że egzaminy były tylko na koniec każdego roku szkolnego.
     Leżałam w wannie i myślałam. Co takiego zrobiłam, że Potter się na mnie uwziął? Wiedziałam, że miałam powodzenie u chłopaków w szkole. Spotykałam się z paroma, ale to nie było nic poważnego. Sama uważałam, że byłam ładna, ale nie dorównywałam Dorcas. Moja najlepsza przyjaciółka miała ciemnobrązowe loki i czekoladowe oczy. Była, można to tak określić, żeńskim odpowiednikiem Syriusza Blacka. Czyli już wiadomo o co chodzi. Syriusz Black – istny Casanova Hogwartu. Tak, on i James Potter byli brani za najprzystojniejszych uczniów w szkole. Na pewno wiecie kto to Huncwoci...chyba wszyscy to wiedzą. Z Huncwotów ja tolerowałam tylko Remusa Lupina, który był drugim prefektem Gryffindoru. Razem z nim miałam dyżury i patrolowałam korytarze Hogwartu po ciszy nocnej. Nie pytajcie mnie jak to się stało, że Remus dostał tak odpowiedzialne stanowisko. Fakt, to najmądrzejszy z Huncwotów, ale przecież on z nimi i tak łamał szkolny regulamin! Na początku nie rozmawialiśmy. Chyba na trzecim dyżurze on zaczął konwersację i okazało się, że wcale nie jest taki zły. Ba! On stał się moim dobrym kolegą. Co jakiś czas pożyczam mu notatki z zajęć, bo on musi wyjeżdżać w odwiedziny do bardzo chorej matki, a przecież wiadomo, że od reszty Huncwotów nie miałby co na nie liczyć. Dlaczego? Och, dlatego, że wielki pan Potter i pan Black są tak mądrzy i doskonali, że nie potrzebują czegoś takiego jak NOTATKI z lekcji, a Peter Pettigrew ich naśladuje. O ile jeszcze (z tym muszę się niestety zgodzić) Potter i Black są naprawdę utalentowani i choć nikt nigdy nie widział ich z książką w ręku, czy w takim miejscu jak biblioteka, o tyle Peter nawet z późniejszą pomocą Remusa w lekcjach sobie nie radzi.
      Ja za to świetnie się uczyłam. Choć dużo czasu spędzałam na nauce, nie żałowałam tego, bo magia mnie fascynowała. Uwielbiałam ćwiczyć nowe zaklęcia, ważyć eliksiry, a nawet wpatrywać się w kryształową kulę i przepowiadać przyszłość. Po prostu. Magia to MÓJ świat.
      Ze zdziwieniem stwierdziłam, że woda już ostygła, więc wyszłam i owinęłam się w jeden z bordowych ręczników. Uczesałam się i założyłam piżamę. Tak odprężona i odnowiona wyszłam do dormitorium. Świetnie. Wskoczyłam na łóżko i w końcu, po BARDZO męczącym dniu, zasnęłam.



***


     Leżał na łóżku i raz po raz łapał znicza. Tak, kolejny dzień kiedy Lily Evans znów dała mu kosza. Sam nie wiedział co ta dziewczyna ma takiego w sobie, że go przyciąga. Na początku to miał być kolejna – jedna z wielu. Coś jednak było nie tak, bo na pytanie "Umówisz się ze mną, Evans?" odpowiedziała  "nie". Zmusiło go to do przemyśleń. O ile dobrze pamiętał to był początek piątej klasy. On miał już wtedy wiele dziewczyn za sobą– w końcu był tym boskim Jamesem Potterem, któremu żadna się nie oprze...

     Uważał, że żadna na niego nie zasługuje. Wszystkie są tak samo głupie. Każda taka sama- naiwna, myśli, że ona jest tą jedyną i dla niej się zmienił. Najśmieszniejsze było to, że żadnej tego nie mówił. Same sobie to wymyślały! Od początku nic nie obiecywał. Szedł właśnie z Syriuszem korytarzem i się rozglądał. Wszystko jedno, czy była to Hanna Mickwood, która ma same WYBITNE, czy Angelina Later, która ledwo co zdaje egzaminy- wszystkie na niego leciały. Wszystkie go uwielbiały. Czy mądra, czy głupia, czy ładna, czy zgrabna- on mógł mieć wszystkie. Wszystkie. 
     Właśnie tak szedł, kiedy dostrzegł grupkę dziewczyn z jego rocznika. No tak! Żadnej z nich jeszcze nigdy nie poderwał! Zaraz jednak pojawiło się pytanie: "tylko którą wybrać?". Zrobił krótką analizę. Tak, to zawsze Evans go intrygowała. Była ładna, zgrabna, mądra i INNA. Miała taką rzadką urodę. Tak, ona mu się bardzo podobała. No cóż...to na łowy. Podszedł bliżej grupki dziewczyn, tak, że słyszał fragment rozmowy.
– Chyba mi nie powiesz Mary, że tak ci powiedział! – Zawołała, prawdopodobnie Thomas.
– Rzuć go kochana! Nie wart jest twojego zachodu – tak, to była słynna ze swoich podrywów Meadowes. 
– A ja na twoim miejscu Mary, dałabym mu nauczkę – uśmiechnęła się Evans.
– Co masz na myśli?
– Och...powiedzmy, że nagle ty byś go nie widziała i nie słyszała, ale za to dostrzegłabyś kilku innych chłopaków... – odpowiedziała.
Uśmiechnął się pod nosem. Miała charakter. Przekonał się już o tym w Expresie Londyn-Hogwart, kiedy pierwszy raz jechał do szkoły. Śmiał się wtedy z Łapą ze Smarkerusa, a ta się obraziła i dumna wyszła z przedziału. Od tamtej pory raczej nie rozmawiali. Chyba w ogóle nie rozmawiali... Ale i tak był pewien, że wpadnie w jego sidła. Zaraz będzie robiła co jej powie, byleby go nie stracić. Nie czekając dłużej podszedł do niej i wyrecytował:
– Hej, Evans, umówisz się ze mną?
Dodał do tego swój flirciarski uśmiech, od którego zawsze dziewczynom miękły kolana. Ona odwróciła się do niego, a trzy pozostałe uważnie lustrowały go wzrokiem. Nie peszyły go, wręcz przeciwnie. Im większa widownia tym lepiej. Uśmiechnęła się niewinnie, a on był już pewien swojej wygranej.
– Nie.
– Dobra, to dziś o... Co? – Zdezorientowany spojrzał na nią uważniej.
– Nie. Powiedziałam: nie. – Stwierdziła z uśmiechem.
Zaraz potem odwróciła się do swoich koleżanek. One, jak gdyby nigdy nic, znów zaczęły trajkotać. Jakby Evans codziennie spławiała TEGO Jamesa Pottera! Było to dla niego zniewagą. Po raz pierwszy, ktoś stojący obok niego, zachowywał się tak, jakby go po prostu nie było.
– Jeszcze zmienisz zdanie, Evans. Już ja o to zadbam. – Uśmiechnął się huncwocko.
– Nie sądzę – odparła z nutą pogardy, nawet na niego nie patrząc. NAWET NA NIEGO NIE PATRZĄC!!!
Był kompletnie zdezorientowany. Po raz pierwszy ktoś TAK go potraktował. Po raz pierwszy dziewczyna mu ODMÓWIŁA. Po raz pierwszy poczuł nagłe zainteresowanie którąś. I wtedy sobie coś obiecał: Lily Evans będzie moja!

     Siedzieli w Wielkiej Sali i jedli kolację. Łapa wyłowił wzrokiem z tłumu Evans i z niedowierzaniem spojrzał na Jamesa. Ten przytaknął. Wszyscy Huncwoci z zaciekawieniem odwrócili się w jej stronę i zaczęli lustrować ją od dołu do góry jak bardzo ciekawy obiekt w muzeum. Po lekcjach Rogacz oczywiście opowiedział swoim wiernym kompanom o NIEJ.
– Stary, trochę poudaje niedostępną, ale za dwa dni na pewno będzie twoja! Już miałem takie przypadki... Pewnie chce żebyś się powysilał, ale już ustala z koleżankami w co się ubrać. Mówię ci... – zaczął Syriusz.
– A nie uważasz, że ona jest za MĄDRA i może wcale NIE chce się umówić z Rogaczem, albo po prostu Rogacz jej NIE interesuje? – wtrącił  Lunatyk, stawiając nacisk na niektóre słowa, by jego przyjaciele pojęli o co mu chodzi.
– Jak może jej Rogacz nie interesować?! – Wykrzyknął oburzony Syriusz. – Lunio! To jest najbardziej pożądany chłopak w Hogwarcie! No, może ja jestem bardziej – dodał mało skromnie, uśmiechając się niewinnie. – Nie ma opcji, żebyśmy  nie interesowali jakiejś dziewczyny...
– A może ona kogoś ma? – zapytał Peter w przerwie między kęsami eklerki.
James zastanowił się przez chwilę. Popatrzył jeszcze raz na rudowłosą dziewczynę. 
– Przekonamy się – stwierdził w końcu. – Poobserwuję ją  i się dowiemy, ale dajcie już spokój. Lepiej ustalmy który w końcu żart robimy tej małpie zwaną potocznie kotką Norris...

     Minął miesiąc, a James uważnie przypatrywał się Evans. Wiedział już, że codziennie chodzi do biblioteki, że delikatnie marszczy czoło, kiedy się nad czymś zastanawia, że jest naprawdę bardzo dobrą uczennicą, a zarazem ulubienicą wszystkich nauczycieli, a już szczególnie Slughorna. Wiedział, że należy do Klubu Ślimaka i że jest świetna z eliksirów, wiedział, że przyjaźni się z Meadowes, Thomas i MacDonald, a nawet ze Smarkerusem, ale przede wszystkim wiedział, że Evans nie ma chłopaka! Po tym czasie spróbował więc jeszcze raz. Akurat zauważył ją w pokoju wspólnym. Widział jak siedzi przy jednym ze stolików i pisze wypracowanie.
– Hej, Evans! – podniosła głowę i rozejrzała się po pokoju. On pomachał do niej i dodał:
– Umówisz się ze mną? 
Pokręciła głową i wróciła do pisania.
– Ale dlaczego, Evans? – Krzyknął z nutką pretensji w głosie. Lily zrobiła znudzoną minę, wzięła wszystkie pergaminy, i udała się w stronę dormitorium. I tak zaczęło się dla niej istne piekło...
– Umówisz się ze mną, Evans?
– Umówisz się ze mną, Evans?
– Umów się ze mną Evans!
Nie puszczę cię, jeżeli się ze mną nie umówisz, Evans...

– James, wychodzimy za dwadzieścia minut. Dzisiaj jest pełnia. Lunatyk czeka już na nas we Wrzeszczącej Chacie... Chyba nie zapomniałeś, co? – Do pokoju wpadł Syriusz i zaczął się przebierać.
– Oczywiście, że nie zapomniałem. Jakbym mógł?
– Nie wiem, wchodzę do pokoju, a ty leżysz i wyglądasz jakbyś był na innej planecie. O czym myślałeś?
– Wspominałem, jak pierwszy raz chciałem zaprosić Evans na randkę.. .– Stwierdził niechętnie James. Wiedział jakie ma o niej zdanie Syriusz.
– Stary, mówiłem ci, to DZIWACZKA. Przyjaźni się ze Smarkerusem, nie chce się od roku umówić z bogiem Hogwartu... Daj sobie z nią spokój.
– Wiesz, że nie mam zamiaru odpuścić. To jest wojna między mną a nią, którą zamierzam wygrać.
– Dobra, dobra, przebieraj się i wychodzimy, Jelonku. – Rozbawiony Syriusz wyszczerzył zęby w i padł na łóżko obserwując swojego upartego przyjaciela.



***


   Siedziałam w Wielkiej Sali i jadłam śniadanie. Właśnie nalewałam sobie gorącej czekolady, gdy do sali weszli Huncwoci. Dzisiaj jakoś się nie popisywali – mało tego byli w składzie 3/4 – nie było Remusa, a oni sami wyglądali, jakby nie spali całą noc. Zajęli miejsca na przeciwko mnie, Dorcas i Mary – Alice poszła siedzieć przy drugim końcu stołu, zjeść ze swoim nowym chłopakiem – Frankiem. Lubiłam go, był miły, pomocny i dawał dobre rady. Chodził do siódmej klasy.
     Wracając do Huncwotów – Peter jadł o wiele wolniej niż zwykle, ale i tak wyglądał najlepiej z nich wszystkich. Potter miał opartą głowę na dłoni i zamknięte oczy, ale zauważyłam na jego szyi bardzo dużo zadrapań. Black położył głowę na stole i chyba spał, ale on też miał zadrapania na szyi – co więcej, takie same jak Potter, tylko z drugiej strony. Wyglądali jakby tymi szyjami próbowali powstrzymać coś co drapie, ale to był przecież jakiś absurd.
– Gdzie Remus? – Wyrwało mi się.
Potter otworzył oczy i spojrzał na mnie zdezorientowany.
– Remus? Jaki... aaaa – oparł głowę na dłoni i z zamkniętymi oczami wymamrotał:
– Pojechał do matki. Gorzej się poczuła...
Spojrzałam na nich jeszcze raz. Naprawdę wyglądali, jakby nie spali całą noc. Na dodatek te ślady...
– Co robiliście w nocy? – Zapytałam bez owijania w bawełnę. Pierwszą reakcją, jakiej się doczekałam, to Peter, który zaczął się krztusić tostem. Już wiedziałam, że cokolwiek robili, było to coś zakazanego. Black podniósł głowę, spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem i zaczął klepać Petera po plecach, natomiast Potter jeszcze raz otworzył oczy i popatrzył na mnie z zaciekawieniem.
– A co cię to obchodzi, Evans?
– A to mnie obchodzi, Potter, że widać po was jakbyście nie spali całą noc. Dodatkowo ty i Black macie liczne i wcale niepłytkie zadrapania, a Peter na moje pytanie zaczął się krztusić jedzeniem. Odpowiedź jest prosta: robiliście coś niebezpiecznego i na pewno niezgodnego z regulaminem, a ja jako prefekt Gryffindoru mam obowiązek sprawdzić to, upomnieć was i ewentualnie, jeśli miała by być taka potrzeba, ukarać was. Do tego dochodzi fakt, że nie było Remusa, a to oznacza, że nikt nie mógł was przypilnować i przyhamować.
– Myślisz, że Remus jak wie co robimy to nas upomina czy hamuje w działaniach? – Zapytał z drwiną w głosie Black.
– Myślę, że jako prefekt stara się przynajmniej trochę wypełniać swoje obowiązki, ale jak widzę, nawet to nie przeszkadza wam knuć niedobrych rzeczy! – Zaczęłam powoli tracić panowanie nad sobą.
Black zachichotał, ale nie zwracałam na to uwagi.
– Jeśli myślałaś, że zostanie prefektem przez Remusa powstrzyma nas od naszych niecnych planów to się myliłaś – wyszczerzył się.
– To znaczy, że nie będzie Remusa na zajęciach w poniedziałek? –Zapytałam, biorąc głęboki wdech, by się uspokoić.
– Do tego czasu Lunio wróci, Evans. Zamiast tego jednak możesz się ze mną umówić. – Uśmiechnął się Potter.
– Ugh! – Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi. Mary i Dorcas od razu poszły za mną. Zmierzałyśmy do Wieży Gryffindoru.



Rozdział sprawdzony i poprawiony przy współpracy z Cathleen! Serdecznie dziękuję!

3 komentarze:

  1. O jejku! To jest super! Czytam naprawdę mała ilość blogów, w sumie to dwa, ale chyba do tej krótkiej listy dojdzie jeszcze twój. Biorę się za kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie zaczęłam czytać. Zapowiada się naprawdę świetnie. Lecę dalej, nie mogę doczekać się ciągu dalszego.:)
    Pozdrawiam
    Teoretyczna

    OdpowiedzUsuń
  3. zabieram się do dalszego czytania, opowiadanie naprawdę przypadło mi do gustu^^

    OdpowiedzUsuń