Strony

22 czerwca 2015

Rozdział 35.

        -Dorcas, błagam - wyszeptał rozpaczliwie. Ta tylko westchnęła i potargała mu czuprynę.
-A od kiedy to tak przejmujesz się czymkolwiek - zaśmiała się. Spojrzała czule na miotłę Jamesa, a potem znów na niego. - Ty mi lepiej powiedz jaka jest sytuacja. Black coś o mnie mówił?
Wyraz cierpienia na twarzy Jamesa szybko zmienił się w zakłopotany. Nie mógł zdradzić Syriusza, ale nie chciał też okłamywać Dorcas. 
-Ty mi lepiej powiedz jaka jest sytuacja, Evans coś o mnie mówiła? - wybrnął, przełykając resztki chłopięcej dumy. Od ostatnich kilku tygodni wmawiał Dorcas, że nie wie nic o jakiejś Lily, a teraz niespodziewanie poruszył ten temat. Nie dla siebie. Żeby odciągnąć uwagę od Syriusza. 
-Czyli jednak wiesz coś o jakiejś Lily - uśmiechnęła się Dorcas, kompletnie zapominając o swoim pytaniu. James wiedział jak z nią grać. - Dobra, w takim razie powiedz, która sukienka na twoje męskie oko jest gorsza - uciekła od tematu, pokazując mu dwie.
-Czyli mówiła? - zapytał z niedowierzaniem James. Dorcas pomachała mu sukienkami na znak, że dopóki nie wskaże którejś, nie ma szansy na odpowiedź. Westchnął i kiwnął na jedną z nich.
-Ta niebieska - wzruszył ramionami - ma okropny frędzel z tyłu - wzdrygnął się.
-W takim razie ją założę - stwierdziła szybko i zamknęła się w łazience. - A poza tym, to jest kokarda - zaśmiała się, wychylając na chwilę głowę zza drzwi.
-Świetnie - mruknął James i przeczesał dłonią włosy. - Dlaczego Jackob nie zasługuje na ładniejszą sukienkę? - zapytał, ale nie dostał odpowiedzi. - Dorcas, a jeśli ona mnie tu zobaczy - jęknął kolejny raz, zmieniając temat. Tak starannie unikał Lily Evans przez ostatnich kilka tygodni, bo był pewien, że gdyby tylko ją zobaczył, wykrzyknąłby zaraz Umówisz się ze mną?. Tak po prostu, z przyzwyczajenia. Na zajęciach na nią nie patrzył, na posiłki chodził z Lorą i siedział z Lorą, w pokoju wspólnym siadał na fotelu tyłem do reszty ludzi, żeby widzieć tylko na swoich przyjaciół. A teraz siedział w dormitorium, do którego ona w każdej chwili mogła wejść, mało tego, pewnie by nie uwierzyła, że był tu dla Dorcas lub dla Syriusza. Sam już nie wiedział, czuł się jak podwójny agent. Pewnie oskarżyłaby go o to, że znów ją prześladuje lub grzebie w jej rzeczach. Nie widział jej tak dawno, w swoim mniemaniu, że prawie zapomniał jak wygląda dokładniej. I dobrze. Nie chciał sobie przypominać. Tak długo terapii odevansowywania od piątego roku nie wytrzymał jeszcze nigdy.
-Dorcas, ja już idę - powiedział, wstając. Omiótł spojrzeniem pokój. Jego wzrok zatrzymał się sekundę dłużej na jednym z łóżek. Szybko się opamiętał i doskoczył do drzwi, nie wiedząc, że z drugiej strony, ktoś równie sfrustrowany ciągnie tak samo mocną tę samą klamkę. Wpadła na niego burza rudych włosów, a przez jego myśl przeszło ironiczne świetnie.

***

        Nie reagowałam, choć wiedziałam, że zaraz chwila zaskoczenia minie i będę musiała się tłumaczyć. Tak trudno było oderwać się od jego ciepła! W końcu zmusiłam się do odsunięcia głowy na kilka centymetrów, tak, że stałam oko w oko z Potterem. Moje myśli latały jedna przez drugą, nie wiedziałam, czy chcę go pytać, co robił w tym dormitorium, czy nie, czy chcę mówić cokolwiek, czy może jeszcze sobie na niego popatrzeć. Dzieliło nas z dziesięć centymetrów, idealna odległość do pokonania jej w sekundy. Gdyby tylko się przybliżył, przecież zawsze to robił. W mojej głowie już wszystko wybuchło. Przypomniał mi się ten nieszczęsny szlaban i przeszło przez myśl, że on teraz też pewnie o tym pomyślał. Zaraz potem pojawiła się kolejna - nie pomyślał. Przecież nic nie pamiętał.
Potter chrząknął. Chwila, podczas której mogłam bezkarnie mu się przyglądać z tak bliskiej odległości minęła. Prychnęłam w myślach, a coś niebywałego, co owładnęło mną na kilka sekund, znikło. No tak, niewiele dziewczyn kiedykolwiek dostąpiło takiego zaszczytu, więc czego ja oczekiwałam? Myślałam, że jestem lepsza? Tak.
-I znowu cię ratuję - uśmiechnął się delikatnie Potter, odsuwając się na bezpieczną odległość. Coś szturchnęło mną od środka. Kiwnęłam głową, nawet nie siląc się na uśmiech, i przeszłam obok niego, ani razu już nie spoglądając za siebie. 
Potter za to spojrzał. Jego mina momentalnie się zmieniła, a on tylko dostał dowód na to, co i tak już od dawna wiedział.


***


        -Cholera- zazgrzytał zębami. - Miotła.
Oparł się o ścianę i popatrzył nieufnie na schody, które jakby czekały, by zaraz zamienić się w wyjącą ślizgawkę i tym samym oznajmić wszystkim przebywającym w pokoju wspólnym, że James Potter właśnie odwiedzał któreś z dormitoriów dziewczyn. Oczywiście nie odbyłoby się bez reperkusji. Na pewno znalazłaby się jakaś uprzejma donosicielka. Podejrzewał, że Lora wiedziałaby w przeciągu dziesięciu minut. Mógł się założyć. Wyjął lusterko.
-Łapo - jęknął. Zaraz w zwierciadle pojawiła się twarz Syriusza.
-No - odezwał się rozbawiony, a widząc minę swojego przyjaciela, głośno się zaśmiał. - Czyżby Evans już poinformowała cię, ile będziesz siedział za prześladowanie?
James podparł głowę o jedną dłoń.
-Nie powiedziała nic, a ja prawdopodobnie będę musiał się tam wrócić - jęknął. - Nie dam rady - dodał zrozpaczony. - Jej mina mówiła wszystko.
Syriusz zmarszczył brwi.
-Wiesz, zawsze mógłbym cię zmusić, żebyś tam wrócił i udowodnił sobie, że dasz radę, ale to Evans- mruknął. - Wolałbym cię nie narażać.
-Och, dziękuję litościwy panie- zakpił James. Syriusz się zaśmiał.
-Czyli jest aż tak źle - stwierdził.
-I dziękuję za wczucie się w sytuację i pomoc przyjacielowi w potrzebie- dodał James.
-Słuchaj, za pięć minut widzę cię w dowolnym oknie któregoś z dormitorium dziewczyn. Tylko żebyśmy nie mieli później kłopotu z tymi wszystkimi zwłokami, kiedy padną na twój widok w ich pokoju. Nie będziesz mi się uskarżać na brak pomocy z mojej strony - stwierdził, a jego twarz zniknęła.
-Nie wiem, czy zdołam powstrzymać swój urok osobisty - mruknął James, wstając i poprawiając kołnierzyk. Minął drzwi z tabliczką 6 rok, przez chwilę zastanawiał się przy tych z napisem 5 rok, ale w końcu uznał, że się wróci, bo najbezpieczniejszym dla niego rozwiązaniem będzie pokój dziewczyn z 7 roku. Z przyzwyczajenia wszedł bez pukania, minął całujących się Franka i Marlenę, zdążył mruknąć czołem Marlena, spojrzał na miotłę, która stała przy oknie, zerknął na zajętego Franka, uznał, że nie będzie taki wredny i nie zabierze koledze środka lokomocji, otworzył okno, stanął na parapecie i...
-Nie! - ryknęła jakaś dziewczyna, wchodząca do dormitorium. Współlokatorka Marleny. Jej głos sprawił, że James aż się zachwiał. - Nie skacz! - wrzeszczała dalej. James zmarszczył brwi, a Frank i Marlena oderwali się od siebie. Przestraszone oczy Franka na niego trafiły.
-James! - wydusił z siebie. - James, co ty robisz?! -jęknął.
Marlena zaczęła nerwowo kwiczeć.
James miał już coś odpowiedzieć, ale mu przerwano.
-Błagam, zejdź, tylko zejdź - siódmorocznej, która wywołała alarm, zaczęły płynąć łzy.
-Co tu się...-przerwała wchodząca do pokoju Anna Welborn, widząc Jamesa, która przyszła tylko, by pożyczyć od Marleny kosmetyki. - James? - wyjąkała.
-James, to nie jest tego warte - ciągnął Frank.
-Ale...co?-  James ogłupiał. Zaraz potem zagłuszyło go wycie dziewczyny, która rozpętała całe zamieszanie.
-Zejdź - chlipała. - Wszyscy wiemy, że chcesz się zabić, bo Evans cię nie chce- dodała tak prosto, tak naturalnie, jakby to było całkiem jasne.
-Ale...-zaczął James, nie zauważając, że Syriusz już podleciał na miotle do okna, w którym stał, trzymając w ręce dodatkową. Nie poinformował jednak o swoim przybyciu przyjaciela. Był zbyt zajęty wsłuchiwaniem się w ciekawą scenę, w której James grał główną rolę.
-Kto będzie takim dobrym kapitanem?
-Pomyślałeś o tym?
-Ty egoisto! Myślisz tylko o sobie!
-Pomyślałeś o swojej rodzinie? O swoich przyjaciołach? - jęczała Marlena.
Do pokoju zbiegło się już parę zaniepokojonych dziewczyn z czwartego i piątego roku.
-James, wszystko da się naprawić - mówił cicho Frank z zamkniętymi oczami, jakby odmawiał pacierz.
Żadna z dziewczyn będących w pokoju nie zorientowała się, że ich dwóch w ogóle nie powinno tam być.
-Przecież kochasz życie - wyła jakaś z czwartego roku.
James nerwowo przełknął ślinę.
 -Gdzie jest prefekt? - wołała kolejna.
James nerwowo przełknął jeszcze więcej śliny.
-Ja się pytam, gdzie jest ta Evans, gdy jest potrzebna! - wrzeszczała jakaś piątoroczna. James uznał, że chyba się trochę zdenerwowała.
-James, och, James, nie rób tego - zapiszczał Syriusz, który zaczął nudzić się całą sytuacją, parodiując wszystkich zebranych w pokoju. James odwrócił się w tamtą stronę, a jego mina była tak bezradna, że Black prawie spadł z miotły, zanosząc się od śmiechu.
-Policzymy się na dole, Łapo - stwierdził Rogacz, wsiadając na szkolną miotłę, którą przetransportował mu przyjaciel.
-Jeśli ci dadzą żyć - Syriusz otarł łzy rozbawienia.
-Jak na razie, to oni nie dają mi umrzeć - mruknął James. Przelecieli do okna swojego dormitorium, coraz bardziej oddalając się od odetchnień, jęków i rozpaczliwych krzyków, że teraz to on na pewno będzie chciał skoczyć z okna swojego pokoju, by go nikt nie powstrzymał.
Wlecieli przez okno i zakręcili popisowe kółko, lądując na środku. Remus wychylił głowę zza gazety.
-Słyszałem, że chciałeś popełnić samobójstwo w dormitorium Marleny - mruknął od niechcenia.
James spojrzał na niego podejrzliwie. Skoro Remus wie, to kwestia kilku godzin, by cały Hogwart też wiedział.
-Takie sensacje szybko się rozchodzą - uśmiechnął się huncwocko Remus, kręcąc z dezaprobatą głową i spojrzał na Petera wyszczerzonego od ucha do ucha.



***


         Oparłam się o drzwi i wzięłam kilka wdechów, a mój wzrok zaraz padł na przedmiot, który w żadnym wypadku nie powinien znajdować się w tym pokoju. Podeszłam i niepewnie dotknęłam mahoniowej rączki. Miotła była piękna. Zaczęłam myśleć racjonalnie. To miotła Pottera. Nie będzie mógł inaczej zejść na dół, chyba że zjedzie po ślizgawce, co może okazać się bolesnym doświadczeniem. Wróci tu, pomyślałam. Odetchnęłam głęboko i odruchowo poprawiłam włosy, nie myśląc nawet nad tym co robię. Szybko usiadłam na łóżku i wzięłam do ręki pierwszą z brzegu książkę. Spojrzałam na zegarek. Już powinien sobie uświadomić. Zaraz się wróci. Wypuściłam powietrze i otworzyłam, jak się okazało, Encyklopedię Zaklęć. Westchnęłam. Trudno. Zaczęłam czytać stronę, na którą trafiłam, żeby zająć się czymkolwiek. Żebym wyglądała na zajętą. 
Reliomicimus, zaklęcie na silną wolę.
Potter się jeszcze nie wrócił.
Remedioso, zaklęcie do zamieniania dowolnego napoju, na taki, o właściwościach leczniczych.
Czyżby się wahał tu wejść?
Revelare, zaklęcie sprawiające, że odręcznie pisane teksty są czytelne i przejrzyste.
Już miałam spojrzeć na zegarek, ile minęło od wyjścia Pottera, kiedy dotarły do mnie te słowa.
Książka Mulcibera. Wstałam i zaczęłam przewracać rzeczami w kufrze, by znaleźć jakiś kawałek pergaminu i zapisać, żeby pokazać Mary, która pewnie teraz szukała podobnego zaklęcia w bibliotece.
-James już poszedł? - zapytała Dorcas, która właśnie wyszła z łazienki. Wzdrygnęłam się na widok kokardy, która była doczepiona do jej sukienki.
-Tak - odchrząknęłam, patrząc na nią podejrzliwie. Od kiedy to Potter przesiaduje z wystrojoną Dorcas w naszym dormitorium? - A co? - dodałam.
-Nic, jego miotła tu jest. Nigdy jej nie zostawia w obcym miejscu - wzruszyła ramionami Dorcas, zakładając szpilki. - Ona jest dla niego jak dziecko - zaśmiała się.
I wtedy do mnie dotarło.
James Potter nie wracał się po miotłę przeze mnie.



***



        Ostatniego dnia większość uczniów była bardzo zaangażowana w dyskusje na prawdopodobnie kolejny gorący temat. W porze obiadu Mary pierwsza nie wytrzymała i zapytała siedzącego przy nas drugoklasisty:
-Wiesz może o czym tak wszyscy mówią?
Chłopczyk popatrzył na nas jak na wariatki.
-To wy nie wiecie? - zapytał z nutą nagany w głosie. - Przecież sprawa dotyczy nas, Gryfonów, a i tak poruszyła całą szkołą!
-Mianowicie - Mary ponagliła go ręką.
-Mianowicie, wczoraj James Potter chciał popełnić samobójstwo - stwierdził, a ja zmarszczyłam brwi. Zaczęłam wzrokiem go szukać, jednocześnie słuchając dalszej rozmowy Mary z chłopcem.
-Chciał? To co się stało, że mu się odwidziało? - zapytała, a ja wyczułam w jej głosie wątpliwość.
-Mówią, że odleciał na wielkim smoku - odparł drugoroczny, a jego głos wskazywał na to, że święcie wierzy w swoje słowa.
-Aha - Mary popatrzyła na mnie z podniesionymi brwiami. Wywróciłam oczami.
-Wierzysz w te brednie? - szepnęłam do niej i w tym momencie znalazłam Pottera. Siedział przy stole Puchonów i żywo dyskutował z jakąś dziewczyną obok niego. 
-E, Black - zawołała Mary, a ja popatrzyłam na nią zaskoczona. Czy tak chciała wyjaśnić nasze wątpliwości? Black zaczął wzrokiem szukać tego, kto go wołał i w końcu natrafił na machającą mu Mary. Wychylił się w jej stronę.  - Czy to prawda, że James chciał popełnić samobójstwo? - zapytała cicho, by tylko on ją usłyszał. Black słysząc jej słowa zaczął się śmiać, co spowodowało nagłe krztuszenie się nieprzełkniętymi kawałkami obiadu. - Fajnie - cmoknęła zniesmaczona Mary, która nie otrzymała odpowiedzi.
-Jedno można ci przyznać - stwierdziłam po chwili milczenia. - Prawie ci się udało uśmiercić Blacka, za co mogłabyś dostać statuetkę z Izby Pamięci za zasługi dla szkoły.
- Naprawdę interesuje mnie, o co chodzi z Jamesem - Mary zignorowała moje słowa.
-Daj spokój, plotki - prychnęłam.
-Lily, plotki nie biorą się znikąd - powiedziała Mary swoim pouczającym tonem.
-Wiesz, już bardziej wierzę w to, że odleciał na smoku niż to, że chciał się zabić - stwierdziłam.
-Właśnie...- Mary coś sobie przypomniała i znów zwróciła się w stronę naszego informatora. - Hej, a jak James chciał się zabić? - zapytała poważnym tonem, sprawiając, że drugoroczny wyprostował się z dumą. W końcu ktoś go traktował serio!
-Miał skoczyć z okna dormitorium dziewczyn z siódmego roku - powiedział. - Adam Rockford twierdzi - tu wskazał głową na swojego rówieśnika, siedzącego trochę dalej - że to przez widok Marleny bez makijażu - zachichotał. Wywróciłam oczami.
-E, McDonald - zawołał Black w tym samym momencie, a Mary odwróciła się w jego kierunku. Black nic nie powiedział, tylko znowu zaczął się śmiać. 
-Sporo się dowiedziałaś - stwierdziłam, patrząc na pokładającego się na stole Blacka.
-Mogę go udusić? - zapytała Mary.
Wzruszyłam ramionami, nadal obserwując śmiejącego się Huncwota, który od czasu do czasu wskazywał na nas palcem, a jego chichot stawał się wtedy głośniejszy. Miał niezłą zabawę, to na pewno.
-Nie krępuj się - podniosłam ręce w geście, że nic nie mam do tego pomysłu, i wróciłam do jedzenia.




***



-Nie chciałem się zabić.
-Naoczni świadkowie twierdzą inaczej, panie Potter.
-Syriusz potwierdził moje słowa.
-Akurat pan Black jest najmniej wiarygodnym z tych świadków - McGonagall była nieugięta.
-Nie mam choroby psychicznej.
-Dyskutowałabym - McGonagall nadal trzymała w ręce ulotkę poradni psychomagiczej, której James nie przyjął. - Kierunek Skrzydło Szpitalne - wskazała głową na drzwi.
-Pani profesor, przecież mnie pani zna - jęknął James. - To nieporozumienie.
-Potter, faktom nie zaprzeczysz - traciła cierpliwość McGonagall.
James westchnął. 
-Ale..-zaczął ponownie. 
-Koniec dyskusji - ucięła.
-Czy jeśli pójdę do Skrzydła i okaże się, że jednak wszystko ze mną w porządku, da mi pani spokój? - nie dawał za wygraną James.
-To już nie są żarty, Potter. Porozmawiamy, jak wrócisz - McGonagall starała się być wyrozumiała. Sama była zszokowana, kiedy usłyszała, co mogłoby się stać. Obiecała sobie, że będzie łagodna. Ale z Potterem się nie dało.
-Ale...
-Koniec - powiedziała twardo McGonagall. - Pójdzie pan sam, czy mam pana odprowadzić?
-Ehmiadna - mruknął pod nosem James, kierując się w stronę drzwi.
-Słucham? - McGonagall spojrzała na niego groźnie.
-Pójdę sam - powtórzył James i zniknął za drzwiami gabinetu profesorki.


***



    Szczęk sztućców donośnie ogłaszał wszystkim, że jest to już ostatnia kolacja w tym roku szkolnym, a dla niektórych nawet i w Hogwarcie. Remus nałożył Peterowi kawałek kurczaka, ale ten tylko pokręcił głową z niemrawą miną.
-Gdzie jest James - jęknął, a Syriusz wywrócił oczami.
-Rozmawia z McGonagall - wybełkotał z pełną buzią. - Przecież sam widziałeś, jak go wezwała - wzruszył ramionami.
-To było cztery godziny temu - Peter spojrzał z naciskiem na Blacka. - Powinien już wrócić.
-Nie stresuj się - powiedział spokojnie Remus. - Zaraz na pewno przyjdzie.
Ledwo skończył, a do wielkiej sali wszedł James Potter, jak zawsze robiąc wrażenie. Tym razem jednak nie nonszalanckim uśmiechem, popisowym łapaniem znicza, czy zakrwawionym opatrunkiem na ręce. Teraz wszyscy zwracali uwagę na jego bandaż na głowie. Syriusz, widząc przyjaciela, zaczął się tak głośno śmiać, że zwróciły się ku niemu zniesmaczone spojrzenia dziewczyn. Jego przyjaciel wyglądał na chorego, a ten i tak nie umiał zachować powagi!
-Pomfery stwierdziła, że jestem chory na głowę - mruknął James, dochodząc do stolika. Słysząc to Syriusz zaczął się dławić, a zaniepokojona Sofia, która siedziała obok niego uderzyła go mocno kilka razy w plecy. Gdy tylko mógł już normalnie oddychać, spojrzał na nią zszokowany.
-Ale ty masz krzepę - wymamrotał. - Moje plecy teraz są całe w siniakach, jestem pewien - zajęczał.
Remus schował twarz w dłoniach, Peter popatrzył z ulgą i pewnym zmartwieniem na Jamesa, a Sofia wzruszyłam ramionami i wróciła do jedzenia.
-Dobrze, że jesteś, bo Peter nie mógł jeść ze zmartwienia - stwierdził Lupin, wgryzając się w kanapkę. - Jakieś wieści?
-Oprócz tego, że w ciągu tych kilku godzin McGonagall i Pomfrey chciały mnie wsadzić na oddział psychomagiczny do Munga, to nic takiego - wzruszył ramionami James, nalewając sobie soku dyniowego.
Syriusz znowu zapomniał, żeby nie zaczynać się śmiać, dopóki nie przełknie kawałka rolady.
-Bardzo zabawne, naprawdę - James popatrzył na niego z udawanym wyrzutem, ale po chwili udzielił mu się humor Blacka.
-Jesteście naprawdę niepoważni - westchnął Lupin. - A tobie, James, mówiłem, żeby nie mówić tego, co normalnie byś powiedział. Miałeś udawać normalnego - kącik ust powędrował mu do góry, mimo, że z dnia na dzień czuł się coraz gorzej - dochodziła pełnia.
-Przecież jestem normalny - obruszył się James.
-Jaaames, a czy ty pamiętasz, gdzie jest twoja miotła? - uśmiechnął się uroczo Syriusz, chcąc mu przypomnieć, że paniczny strach przed rudymi kobietami nie jest niczym normalnym. Zaraz potem musiał uderzać w plecy krztuszącego się przyjaciela.




***



        -W życiu tam nie pójdę.
-Kilka miesięcy temu każdy pretekst byłby dla ciebie dobry - podrapał się po głowie, bezradny już, Remus. Dochodziła północ, a jego przyjaciel jeszcze nie odebrał miotły z dormitorium dziewczyn z szóstego roku. I nic nie zapowiadało, żeby miał to zrobić.
-Rogacz! - warknął zirytowany Black. - Mam tam iść za ciebie?!
-Proszę bardzo - wzruszył ramionami James, tym samym zbijając Blacka z tropu.
-To było pytanie retoryczne - stwierdził lekko zdezorientowany.
-Ale właściwie to bardzo dobry pomysł - wypchnął go z pokoju Lupin i zamknął zaklęciem drzwi.
Black zaklął. Jak miał się dostać do dormitorium dziewczyn bez miotły? Zszedł na dół i rozejrzał się za którąś z lokatorek pożądanego pokoju. Oczywiście, nie znalazł żadnej. Pewnie wszystkie spały, w końcu o dziewiątej był wyjazd. Dostrzegł blond włosy i mógłby się założyć, że skądś kojarzył tę dziewczynę. Chwilę potem do niego dotarło- to Sofia, jego wybawicielka na kolacji.
-Ej, Sofia - powiedział, chcąc sprawdzić, czy miał rację. Zdziwiona dziewczyna odwróciła się w jego kierunku. - Dlaczego nie śpisz? - zapytał, siadając na fotelu obok. Wzruszyła ramionami. Syriusz westchnął. - Słuchaj, miałbym prośbę - przerwał, czekając na jakąkolwiek reakcję. Nic nie powiedziała, więc kontynuował. - Mogłabyś zajrzeć do Dorcas i odebrać od niej miotłę Jamesa? - spytał z nadzieją. To zawsze działało. No, może nie zawsze, ale wredna-jędza-Evans i zrobię-ci-na-złość-Dorcas nie liczyły się u niego w tej kategorii.
-Z tego co wiem, Dorcas śpi - stwierdziła cicho, a on pomyślał, że powinna się częściej odzywać. Naprawdę miała ładny głos.
-Błagam, koledzy mnie wygnali z dormitorium i nie wpuszczą mnie tam, dopóki nie przyniosę tej miotły -załkał udawanie Black. Sofia perliście się zaśmiała, mruknęła coś, że skoro tak, to nie chce zostać zapamiętana, jako ta zła, i weszła na górę. Syriusz tak miłej i, co ważniejsze, tak bezinteresownej dziewczyny jeszcze nie spotkał. Szkoda, że w ogóle nie zwrócił na to uwagi.
Sofia zeszła z miotłą, a on padł przy jej stopach.
-Moja bogini, o dzięki ci - zaczął pokładać się na kolanach z wyprostowanymi rękami. Rozbawiona Sofia położyła miotłę na fotelu i zaczęła wchodzić po schodach prowadzących do dormitoriów.
-Żeby tak wygnać z pokoju przyjaciela przez jakiś kij...-pokiwała z dezaprobatą głową, patrząc na zdziwionego Syriusza, który przestał już odgrywać przedstawienie.
-Dobra, dobra. To nie jakiś tam kij tylko najnowszy model Nimbusa - pogroził jej palcem. Stał sam w pokoju wspólnym, dopóki nie ucichł śmiech Sofii, i miał niejasne przeczucie, że kiedyś już go słyszał.




***




      Podróż ekspresem Hogsmeade- Londyn minęła wszystkim zadziwiająco szybko. Nawet się nie obejrzałam, już trzeba było wypakowywać walizki.
-E, dżentelmeni - Dorcas machnęła na kogoś za drzwiami, a ja zaraz zobaczyłam drepczącego posłusznie Blacka. Zaraz potem do przedziału wszedł i Remus. Zdjęli walizki, Black nie omieszkał stwierdzić, że taka usługa kosztuje, ale Remus, z przepraszającym uśmiechem, wypchnął go na korytarz.
-Dlaczego nie zawołałaś Mika lub Jackoba? - zapytałam, patrząc podejrzliwie na Dorcas.
-Nie było ich w pobliżu, a poza tym nie mam ochoty patrzeć ani na jednego, ani na drugiego - fuknęła. - A ty nie? - dodała zdziwiona. Wzruszyłam ramionami.
-Chyba już bardziej wolałabym patrzeć na nich, niż na Blacka - stwierdziłam szczerze. Dorcas westchnęła.
-To i tak już teraz nie ma znaczenia, Lily. Najważniejsze jest, że żadne z tych cholerstw na nas nie spadnie. Idziemy? - spojrzała na mnie wyczekująco. Pokiwałam głową i wyszłyśmy na peron. Przed ekspresem stał już tłum, witających uczniów, ludzi. Wychwytywałam pojedyncze strzępki rozmów, jednocześnie szukając swoich rodziców. 
-Dobra, ja już idę - stwierdziła po chwili Dorcas, machając do swojej mamy. -Paaa - przytuliła mnie. 
-Cześć - uśmiechnęłam się. - Widzimy się za tydzień.
-O, tu jesteś - ktoś złapał mnie od tyłu w tej samej chwili. Odwróciłam się i zobaczyłam Mika. - Odwiedzę cię w sierpniu - dodał i pocałował mnie, zanim zdążyłam coś powiedzieć. Minęła chwila, zanim się od siebie oderwaliśmy. Wtedy Mike wziął swoją walizkę leżącą niedaleko, ignorując moje  ale, odwrócił się jeszcze raz i mi pomachał, i poszedł w kierunku jakiejś pulchnej kobiety.
-Świetnie - mruczałam co jakiś czas, chodząc po peronie. 
Znalazłam Mary, znalazłam mnóstwo innych osób, ale nadal nigdzie nie widziałam Alice. Spojrzałam nerwowo na zegarek. Moi rodzice byli już od dwudziestu minut na dworcu Kings Cross, ale stali po tej jego niemagicznej stronie. Nie chciałam przekraczać jeszcze barierki, bo wtedy prawdopodobieństwo, że znajdę Alice, zmalałoby do zera.
-Gdzie jesteś Alice - ledwo to mruknęłam, zobaczyłam żegnających się Franka i Marlenę. A chwilę potem na nią wpadłam.
-O! W końcu cię znalazłam - zawołałam i mocno ją uścisnęłam. 
-Też ciebie szukałam, Lily - wymamrotała łamiącym się głosem. Cofnęłam się na długość rąk i czule na nią spojrzałam. - Przepadło - wzruszyła ramionami, siląc się na obojętny ton i kiwnęła głową za siebie. Westchnęłam i jeszcze raz ją przytuliłam.
-Wszystko się ułoży - wyszeptałam. - Zobaczysz.
-Ale bez niego - powstrzymała szloch.
-Ale z kimś innym - stwierdziłam. W tym momencie Marlena odeszła do rodziny, Frank poszedł w kierunku barierki, a ja dostrzegłam wysokiego chłopaka w eleganckim mugolskim ubraniu, patrzącego w naszą stronę. Zanim do mnie dotarło, kto był tak nami zainteresowany, Regulus Black już opuścił peron  9 i 3/4.

24 komentarze:

  1. Pierwsza! <3
    Zaraz naskrobię komentarz :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział był świetny! Może nie działo się w nim nie wiadomo jak dużo, ale za to było zabawnie. Myślałam, że Lily, gdy wpadnie w ramiona Jamesa w końcu odpuści sobie udawanie i zacznie z nim w końcu normalnie rozmawiać, a może nawet wyjaśnią sobie kilka ważnych spraw. Niestety, nasza uparta ruda Evans nie zrobiła nic z tych rzeczy, przez co było mi bardzo smutno i czytając o tym, jaki dylemat miał James, aż mi go było szkoda.
      Następny fragment, dotyczący domniemanej próby samobójczej Rogacza, wywołał u mnie głośny wybuch śmiech i o mało się nie popłakałam. Ach, ten Hogwart i ach, te Gryfonki uwielbiajace Pottera, które nie dały mu dojść do słowa i wymyśliły sobie nieprawdopodobną historię, w którą uwierzyło stanowczo zbyt wiele osób, w tym nasza nieugięta profesor McGonagall. Aż byłam w szoku, że opiekunka Gryffindoru dała się nabrać na coś takiego, no ale, może i dla niej zachowanie Jamesa było zbyt dziwne, by uznać je za normalne.
      Następny wybuch niepohamowanego śmiechu towarzyszył mi czytaniu fragmentu o tym, jak Syriusz wyśmiewał się z tego, że nawet Lily i Mary uwierzyły w tak nieprawdopodobną plotkę. Prawdę mówiąc, stanął mi przed oczami widok biednego Syriusza krztuszącego się swoim daniem. No po prostu chciałabym to zobaczyć na własne oczy ;-)
      No i fragment, gdzie Syriusz został wyrzucony z własnego dormitorium, by odzyskać własność Jamesa. Gdyby nie Sofia pewnie by mu się to nie udało, no ale całe szczęście, dziewczyna zlitowała się nad nim. Ciekawa jestem bardzo, gdzie też Black słyszał już śmiech naszej Sofii? Naprawdę jestem ciekawa.
      Pożegnanie dziewczyn, jak zawsze, wywołało u mnie lekkie wzruszenie. Przyjaźń to najpiękniejsze co może się trafić, a one mają siebie i dzięki temu przetrwają wszystko. Frank mnie wkurza, bo nie potrafi się normalnie zachować i porozmawiać z Alicją, której łamie serce całując się z Marleną. A Mike... Boże najchętniej bym go strzeliła jakimś mało delikatnym zaklęciem, żeby przestał się ślinić do Evans, bo już zaczął działać mi na nerwy, tym bardziej, że nie widzie tego, iż Lily wcale nie miała ochoty na to, by ten odwiedzał ją w wakacje. No idiota po prostu i to w dodatku ślepy idiota.
      Ostatni akapit rozdziału bardzo mnie poruszył. Zawsze ciekawiła mnie postać Regulusa, a teraz, gdy zaczął interesować się Alicją, cała jego postać zrobiła się jeszcze ciekawsza. Mam nadzieję, że już niedługo dowiemy się o co chodzi i poświęcisz więcej na tą właśnie postać.
      Troszeczkę się rozpisałam, mam nadzieję, że nie przynudzałam aż tak bardzo. Rozdział świetny, chyba nie ma w nim błędów, więc jestem z Ciebie dumna ;-)
      Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.
      Pozdrawiam,
      Cathleen.

      Usuń
    2. Dziękuję <3
      Nie przynudzałaś, nie przynudzałaś, bardzo miło czyta się Wasze długie i głębokie analizy :D
      A w trakcie pisania uznałam, że McGonagall powinna się chociaż trochę przejąć swoim podopiecznym, tym bardziej, że tyle osób twierdziło, że było świadkiem jego próby samobójczej xd.
      Mike to jeszcze nic, miałam w planach coś gorszego, mało tego, pewnie wszyscy zapomnieli o kimś, kto wkrótce, o ile nie zmienię swoich planów w między czasie, wkroczy do akcji. Nic więcej nie mówię!
      Mam nadzieję, że kolejny rozdział już niedługo :)

      Usuń
  2. Niniejszym stwierdzam, że gwiazdkę mamy kilka razy w roku, bo ostatnio moje życzenia się spełniają. Jestem ci mega wdzięczna, że nie kazałaś mi czekać zbyt długo, a z tego, co widzę, to kolejny rozdział też jest już prawie gotowy.
    Z chorobą psychiczną Jamesa miałam taką bekę, że nie wiem, a jak wszedł do WS z bandażem na łbie to już w ogóle padłam. Kocham Blacka i twoje poczucie humoru.
    Życzę ci, by naprawdę starczyło ci wytrwałości w doprowadzeniu tej historii do końca, bo naprawdę warto i nie wiem, co bym zrobiła, gdyby ci zabrakło czegoś i nie dałabyś rady. Ale wierzę w ciebie i czekam z niecierpliwością na kolejną notkę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!!
      Niestety, ech, nawet nie wiem jak się tłumaczyć. Rozdziału jeszcze nie ma, a to 90% było starą informacją co do tego. Przykro mi, ale myślę, że w ciągu tych kilku wolnych dni i tak uda mi się napisać nowy. Przecież kiedyś dawałam radę :)
      Bardzo się cieszę, że tak Ci się podoba, i nagle do mnie dociera, że chyba wszystkie kochacie Blacka xddd. Jeśli to przeze mnie, to przepraszam. Naprawdę nie chciałam robić z niego takiego idealnego gościa, jakim jest xdd.
      I nie zamierzam kończyć!!! Obiecałam to sobie.
      Dziękuję, że we mnie wierzysz, nowy rozdział, mam nadzieję, już wkrótce :)

      Usuń
    2. Z tą pomyłką - nie ma sprawy ;)
      A z Blackiem, to nie to, że jest idealnym gościem, bo ma wady, jest normalnym człowiekiem. Po prostu cudownie się wpasowuje w opowiadanie i nas zabawia swoim zachowaniem, tekstami. I za to go kochamy.

      Usuń
  3. Siemanko!:)
    "jakiejś Lily"? On jest taki uroczy, niby jej nie zna a świata poza nią nie widzi echhhh ta miłość. Tak czekałam czy mu się upiecze czy wpadnie na Evans:D Jak przeczytałam "burza rudych włosów" to się zaczęłam śmiać jak wariatka. I biedny. Jest między tłuczkiem, a pałką do Quidditcha... Nie może zdradzić ani jednego ani drugiego.
    Hmmm oderwał się od niej sam? SAM?! Z własnej, nieprzymuszonej woli? Woooooooooooooooooooooow Czy tylko ja czytając ten fragment miałam wrażenie, że Lily ma ochotę go pocałować a potem zgwałcić? I żałuje swojej wyprawy w przeszłość:>?
    Myślę, że James gdyby wiedział jaka afera wyniknie z jego "próby samobójczej" to by wolał wrócić po swoją miotłę i zmierzyć się jeszcze raz z Lily:D Rozbawiłaś mnie do łez:D Uwielbiam Twoje poczucie humoru i Twojego Syriusza!!!!!!! Był dosłownie "pięć minut" i dorzucił swoje "trzy knuty" a rozwalił system:D
    Lily też zauważyła, że kokarda jest wstrętna:D Jak ja lubię jak Ty wplatasz takie szczególiki w fabułę, niby nic a sprawia, że wszystko jest takie naturalne a oni pasują do siebie jak ulał:) I brawa dla niej! Za domyślenie się dlaczego Potter nie wrócił:)
    BLACK! Mój mistrz, nic nie powiedział a śmiałam się jak głupia:D Mary mogła w sumie odpuścić sobie pytanie się Syriusza, mogła zapytać takiego Remusa. Jednak wtedy nie było by mojego kochanego skarba w akcji! Tak, to najlepszy fragment!
    Chociaż McGonagall wmawiająca chorobę psychiczną Jamesowi też był epicka:D I Rogaty z bandażem na głowie:D Oddałabym wiele za zobaczenie jego i miny Syriusza gdy go zobaczył!~
    Ta Sofia mi się nie podoba, gdyż iż, ponieważ że zarywa niechcący do mojego Syriusza! Tak tutaj go niespodziewanie wodzi, tu się uśmiechnie, tam go poklepie no no, co to z tego będzie droga Niju?:>
    Tak mi szkoda Alicji, koniec końców nie zagadała do Franka, nie wyznała mu swoich uczuć. jak ty to odkręcisz słonko, to nie mam pojęcia... Bo jakoś zejść się muszą, co nie?
    Rozdział cudowny, uwielbiam Twój humor!
    i oczywiście, jak zawsze SYRIUSZ vel ŁAPA vel BLACK RULEZ!!!!
    Kocham go!
    Pozdrawiam, przesyłam uściski i czekam na ciąg dalszy!
    Rogata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaaaaa i jeszcze jedno!
      Jak weszłam to zaraz wyszłam:D Bo myślałam, że pomyliłam adres a przecież zmieniłaś szablon:D Notabene bardzo ładny!
      Pozdrawiam raz jeszcze:)

      Usuń
    2. Dziękuję :D Po pierwsze: Chciałam napisać w obronie Sofii, że ta nie klepała Syriusza, ale zaraz mi się przypomniało, że jednak klepała, więc mogę tylko napisać: Sofia nie klepała Syriusza dla własnej przyjemności xdd. Ale rozważę taką opcję.
      A James no jednak się nie wrócił, cała ta akcja to był jeden wielki "spontan", i nagle się okazuje, że chłopak chce się zabić. Ale przynajmniej Syriusz vel KlepanyprzezSofię miał ubaw.
      A co do Franka i (chciałam tu napisać Marleny! Ta to się już ustawiła i nie chce ustąpić) Alice, to zobaczycie :D
      Ciąg dalszy musi być już niedługo, no musi i już. Jak na razie zabieram się za wspólne poprawianie wcześniejszych rozdziałów z Betą, ale spokojnie, w między czasie będą pojawiać się nowe.
      Pozdrowionka
      Nija

      Usuń
  4. Wczoraj pisałam taki długi komentarz, w który wytykałam Ci poszczególne błędy, ale odświeżyło mi stronę i wszystko przepadło :( A później to się zdenerwowałam na bloggera i już nie wiem, co miałam napisać.
    Na pewno to, że w wyrażeniu "mimo że" nie stawiamy przecinka przed "że". I gdzieś wkradło Ci się "widzieć na przyjaciół" zamiast "widzieć przyjaciół".
    "Chyba już bardziej wolałabym patrzeć na nich, niż na Blacka" — przed "niż" nie powinno być przecinka.
    Rozdział bardzo dobry, chociaż mam kilka zastrzeżeń. Zachowanie Pottera ssie. No, żeby nie mieć na tyle "jaj", aby pójść do dormitorium dziewcząt? Przecież nikt mu nie kazał rozmawiać z Lily... Chyba, że się bał wodzenia na pokuszenie :D
    Twoje poczucie humoru znowu rzuciło mnie na łopatki. Ten bandaż na głowie... Bjutiful :D
    Emm... Mam jeszcze jedno "ale". Bo dialogi zapisujemy w ten sposób:
    — Hej!
    — Cześć!
    W sensie: myślnik zamiast dywizu [to jest chyba ctrl, alt i - z klawiatury numerycznej wciśnięte jednocześnie, ale radzę wygooglować], spacją i dopiero tekst. Niby nie jest to jakiś mega błąd, ale tekst wyglądałby zdecydowanie czytelniej.
    To tyle, życzę weny i pozdrawiam,
    S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej :) Dziękuję bardzo za poświęcenie czasu, właściwie podwójnie, żeby podać mi błędy. To dla mnie bardzo cenne :) Z tym "widzieć na przyjaciół" pewnie było tak, że chciałam napisać "patrzeć na przyjaciół" i "widzieć przyjaciół" na raz i wyszło to co wyszło. Serio, ja to lubię tak zmieniać sobie zdanie w trakcie pisania.
      No a Potter to Potter, faktycznie mógł się wrócić, ale po co, skoro mógł też zrobić sensację. Nienaturalnie to wyszło, ale może przestraszył się jej miny? Nie mam pojęcia, co sobie wtedy myślałam.
      No i, kurcze, wiem jak to jest, kiedy tekst ma błędy lub literówki. Człowiek skupia się wtedy tylko na tym i właściwie traci się przyjemność z czytania. Mam nadzieję, że takich sytuacji będzie coraz mniej, bo nie chcę Ci jej odbierać :D
      Dziękuję jeszcze raz :)
      Nija

      Usuń
  5. Nominuję cię do LA! Wiecej info u mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy rozdział? :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Dodaj rozdzialik, plz ! wczoraj zaczęłam czytac, dzisiaj kończę i tak mi przykro, że oni jeszcze nie są razem! muszę dowiedzieć się, co dalej!

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam wszystko i czekam na więcej. Co prawda nigdy jakoś szczególnie nie przepadałam za wakacjami w opowiadaniach o Huncwotach, ale jestem głodna wrażeń, więc zapewne z wyjątkową przyjemnością przeczytam!

    no i zapraszam do mnie :)
    red-flour.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Pojawi się tu coś jeszcze czy z biedą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę się doczekać! A jak długie będzie to opowiadanie? :)

      Usuń
  10. Hej,
    Cudowny blog, dodałam Cię do zakładki "Polecane blogi". Mam nadzieję, że ktoś do mnie zajrzy :) http://historialilyevans.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Zamierzasz dodać rozdział w bliższym czasie czy marne szanse? :d

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetnie piszesz ale masz jednego WIELKIEGO MINUSA nie łączysz żadnych par. Byłam strasznie ciekawa jak to się rozwinie (przecztalam go w poł dnia ) a ty rozdzielilas Franka i Alice, Jamesa i Lily. Szkoda.. :( I jeszcze przestałaś dodawać notki.. :( . Pomijając te dwie kwestie świetnie piszesz.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jesteś wspaniała, wiesz? ��Na pewno wiesz xD bardzo i to bardzo podoba mi się Twój blog <3 cudownie piszesz! kocham cąlą Twoją twórczość. Nie chce słodzić, ale jestem zmuszona XDDDD
    Nie mogę się doczekać 7 klasy, bo coś czuje ... Że będzie się dziać! *,*
    Tak się zastanawiam, czy masz może plan zeswatania pewnej dwójki, a mianowicie moich ukochanych bohaterów : Syriusza i Dorcas. Nie wiem czemu, ale strasznie brakuje mi ... ich jako pary �� Omomom ��
    A co z Mary i Luniaczkiem? Może masz też jakieś plany co do nich? Hahaha, czy ja próbuje wyciągnąć jakieś informacje? Skądże! :D no dobrze kończę i przestaje pytać! Na prawdę już w spokoju i CISZY ( nie piszmy tu o moich słuchawkach w uszach ) będę siedzieć i pochłaniać następne notki ;)
    Także na koniec życze sporo weny. Mam nadzieje, że Twoją główkę nawiedzi kilka niezwykłych pomysłów!
    Do zobaczenia w następnej notce i komentarzu!
    Buuziole ;**
    Ps wysyłam ten komentarz już 3 raz! Nie chce się wysłać! Mam tylko nadzieję, że na koniec wszystkie się nie wyślą, bo będzie spam! Hahah :D
    ~ Ness

    OdpowiedzUsuń
  15. No cóż, obiecany 31.07. minął miesiąc temu. Zauważył to ktoś?

    OdpowiedzUsuń