d

d

27 marca 2016

Rozdział 40.



    O ile podczas śniadania Remus uważał, że tak jak James, Lily Evans nie czuła się najlepiej, o tyle już po wszystkich zajęciach był całkowicie przekonany, że coś się działo. Pytanie pozostawało jedno: co?
– Co się dzieje z Lily? – zapytał, kucając przy jednej z kanap w pokoju wspólnym, na której siedziała rozmawiająca ze swoją koleżanką Dorcas. Przerwała w pół słowa, a jej ręce zamarły w powietrzu, kończąc tym samym gorliwą gestykulację. 
– Czy wy nigdy nie nauczycie się, że nie przerywa się ludziom w rozmowie? Naprawdę, wasze potrzeby nie są wagi państwowej, byście nie mogli poczekać ani chwili – prychnęła. Remus rzucił jej spojrzenie numer trzy, które błagało o udzielenie jakiejkolwiek informacji. – Nic. Ci. Nie. Powiem – wycedziła przez zęby. Jej koleżanka ze zdziwieniem na nią spojrzała. Remus westchnął.
– Czy to jest twoje ostatnie słowo? – zapytał z nutą nadziei, ale Dorcas posłała mu tylko miażdżące spojrzenie. Dawno nie widział jej w takim stanie, co tylko pogłębiało jego obawy o Lily. – A może twoja urocza koleżanka wie cokolwiek na ten temat? – zapytał wręcz błagalnie, patrząc na osłupiałą blondynkę. 
– Sofia nic o tym nie wie. – Dorcas zazgrzytała zębami. Remus uśmiechnął się smutno.
– No nic. Poszukam innych źródeł. A przy okazji, my się jeszcze nie poznaliśmy. Remus Lupin – wyciągnął dłoń do koleżanki Meadowes. Uścisnęła ją.
– Sofia McDouge. – Uśmiechnęła się nieśmiało. Remus odwzajemnił gest i wstał. Zrobił zaledwie trzy kroki, gdy usłyszał krótkie "Lunio", a kiedy odwrócił się w tamtą stronę, zobaczył Syriusza, wskazującego na miejsce w swoim fotelu. Remus podniósł brew i podszedł do trójki przyjaciół.
– Chciałeś nas zostawić? – zapytał z udawanym podejrzeniem Black. – Siadaj tu, gdzie twoje miejsce – zaczął naśladować piskliwy głos jakiejś z dziewczyn. Remus już nie miał wątpliwości, że Syriusz nie żartował z tym fotelem.
– Nie usiądę z tobą w jednym fotelu. To ryzykowne – stwierdził, coraz bardziej rozbawiony tą  sytuacją. – Poza tym mogłoby to bardzo dziwnie wyglądać. 
Syriusz zaśmiał się krótko, co przypominało szczekanie psa.
– Ale nie ma tu więcej miejsc. – Wyszczerzył zęby. Remus wywrócił oczami, a w tym samym czasie James głośno się zaśmiał. 
– Co? – zapytał lekko zdezorientowany Syriusz. 
– Czekaj Lunio, siadaj. – James wstał, robiąc miejsce przyjacielowi na kanapie obok Petera. Syriusz przez chwilę uważnie go obserwował, a gdy dotarło do niego, co chciał zrobić, zaczął śmiać się głośniej niż sam James.
– Ty chyba... nie chcesz... – Czuł, że po policzkach spływają mu łzy rozbawienia. James ledwo trzymał się na nogach. Już dawno żaden z Huncwotów nie widział go w tak dobrym humorze. 
– Posuń się tłuściochu – rzucił James, pakując się do fotela, w którym siedział Syriusz. 
– To ty jesteś za gruby. Ja proponowałem miejsce Luńkowi, nie tobie. – Syriusza od śmiechu zaczynały boleć mięśnie brzucha. W tym momencie James siedział na jego kolanach.
– To ja powinienem ciebie trzymać na kolanach. Jestem bardziej męski – odparował James, zaczynając się szamotać, by przewrócić Syriusza na swoje kolana.
– Kto dotknie podłogi ten goblin – wyparował Syriusz, próbując utrzymać się na swojej pozycji.
– Przyjmuję wyzwanie! – zawołał bojowym tonem James. W pewnym momencie byli tak zaplątani, że Remus i Peter nie byli w stanie stwierdzić, która ręka i noga była czyja. James uświadomił sobie, że twarz Syriusza znalazła się nienaturalnie blisko jego. Zarechotał na myśl, jak to musiało wyglądać z perspektywy Petera i Remusa.
– Jesteś głupi. –  Syriusz wyszczerzył zęby.
– Chyba ty. 
Jamesa zaczynała  boleć napięta szyja, więc opuścił bezwładnie głowę, uderzając nią w Syriusza i wywołując jego głośne "ał".
– Ty chory kartoflu – dało się słyszeć jego przytłumiony głos.
– Sam jesteś kartofel.
– Ehm... Chłopaki... – Śmiejący się Peter szturchnął Jamesa w ramię. Ten podniósł głowę o kilka centymetrów i zobaczył niewielką liczbę zszokowanych spojrzeń. Widząc zarumienionego Petera, rozejrzał się jeszcze raz po twarzach zebranych, a później przeniósł wzrok na Syriusza i wybuchł nieopanowanym śmiechem. Próbując się wydostać z plątaniny kończyn, spadł na podłogę, ciągnąc go za sobą, przez co teraz to Syriusz wylądował na nim. 
– Co tu się dzieje? Dlaczego Black i Potter są pijani? – James usłyszał pełen gniewu i wyrzutu głos Lily Evans, która pewnie w tamtej chwili rzucała iskierkami złości z oczu w stronę Remusa. 
– Lily, oni się całowali! – zawołał jakiś młody głos, a Syriusz zawył jeszcze głośniej, nie do końca wiadomo czy ze śmiechu, czy z bólu, bo James akurat przypadkowo wbił mu łokieć w brzuch.
– Lily, to nie tak jak myślisz – stwierdził niepewnie Remus. – W sensie, wszystko pod kontrolą... – dodał. W złym momencie.
 – Jesteś pewien? – zapytała Lily Evans, podnosząc sceptycznie brwi, i patrząc na Blacka i Pottera, którzy teraz zaczęli się po prostu tłuc łokciami.
– Jak oni to robią to ja nie wiem... – Obok Remusa stanęła Sofia, która z fascynacją przyglądała się dwójce Huncwotów. – Naprawdę walka na łokcie jest jedną z trudniejszych. Mam siostrę – stwierdziła, w odpowiedzi na pytające spojrzenie Remusa. Ten się zaśmiał, a potem odwrócił do grupki zebranych z młodszych klas.
– Proszę opuścić pokój wspólny, sprawa wymaga interwencji prefektów. – Spojrzał na nich. Oczywiście nikt nie wyszedł, a on zorientował się, że właśnie stał obok Lily Evans, z którą tak bardzo chciał porozmawiać. Dał sobie więc spokój z Jamesem i Syriuszem, i pociągnął Lily aż za portret Grubej Damy.
– Chciałem z tobą porozmawiać – zaczął, uważnie się jej przyglądając.
– Wiem – stwierdziła.
– Nie wyglądasz dobrze – ciągnął. Czuł jej niechęć do tej rozmowy.
– Nic mi nie jest Remusie, dziękuję za troskę.
Lily Evans odeszła.

***


– Panno Evans, panno Meadowes tu są zaproszenia na spotkanie Klubu Ślimaka. Pojawią się takie osobistości, jak kapitan drużyny Harpi z Holyhead, czy syn ministra magii. Koniecznie przyprowadźcie osobę towarzyszącą. – Profesor Slughorn uśmiechnął się radośnie, dając nam zwinięte strony pergaminu. Podziękowałyśmy i wyszłyśmy z sali, dołączając do Mary i Alice.
– I co? Znowu Klub Ślimaka? – zapytała Mary, podnosząc jedną brew.
– Tak – westchnęłam. – Chyba nie pójdę.
– Daj spokój, on cię uwielbia. Nie możesz mu tego zrobić – zachichotała Alice. 
– Męczą mnie te spotkania. – Zmarszczyłam brwi.
– Oj, Lilyyyy. Będzie super! – zapaliła się Dorcas. Uwielbiała wszelkie okazje do pokazania się. – Nie możesz ciągle rozpaczać po zerwaniu z Mikiem – dodała.
Moje oczy napotkały na oczy Mary. Już kilka razy próbowałyśmy wytłumaczyć Dorcas, że czuję się wręcz świetnie. Dorcas jednak wiedziała lepiej.
– Okej, zastanowię się – wywróciłam oczami, kończąc temat, by dała spokój. Podeszłyśmy pod salę od eliksirów. Dziewczyny zaczęły o czymś rozmawiać, nie próbując mnie nawet wciągnąć w rozmowę. Tak już było od kilku dni, a ja nie mogłam nic na to poradzić. Ale przecież taka melancholia nie mogła trwać wiecznie, prawda?
– Lily? – Mary potrząsnęła moją ręką. – Obudź się. – Spojrzała na mnie zaniepokojona. 
– Jestem, jestem. – Zamrugałam szybko. – Coś mnie ominęło?
Na moje szczęście zadzwonił dzwonek i nie musiałam już nic mówić. Weszłam do sali i zajęłam miejsce, czekając z niecierpliwością na lekcję. Po minucie, która trwała jak wieczność, profesor McGonagall wróciła z zaplecza, przerywając tym samym beztroskie pogawędki uczniów, którym ja się tylko przysłuchiwałam z otępieniem. Zajęcia stały się dla mnie wybawieniem.

***


– No więc wszystko wiem. – Peter wrócił do dormitorium z dumą wymalowaną na twarzy.
– Tak? – ożywił się Lunatyk. James, który już lekko przysypiał  i Syriusz, polerujący jedyną figurkę motocyklu, którą posiadał, nie podzielali jego zainteresowania.
– Więc tak. Evans zerwała z Taylorem. Ot, cała afera. Dlatego oboje ostatnio raczej nie byli w sosie. Jak dzisiaj widziałem Taylora, myślałem, że zaraz zrobi ze mnie kaszankę... – mruknął Peter. Remus zmarszczył brwi. Spodziewał się jakiejś tragedii, a nie problemów sercowych. Z drugiej strony mu ulżyło.
Za to James podniósł poduszkę z twarzy. 
– Czy to znaczy, że Evans jest wolna? – zapytał z lekkim otępieniem.
– Może i jest, ale ty nie – wymamrotał Syriusz, teraz starannie czyszcząc zakamarki przy kierownicy motoru. Remus spojrzał na niego, zastanawiając się, czy jego kumpel nie został podmieniony.
– Dobrze się czujesz, Łapo? – zapytał, niby obojętnie. Syriusz podniósł na niego wzrok.
– Co ja znowu zrobiłem? – zapytał.
– Tak czy inaczej, nie wiem czy pamiętasz, ale ostatnio Evans wręcz cię nienawidziła, więc fakt, że jest wolna niczego nie zmienia – przerwał Peter, patrząc na Jamesa. Ten, nie ruszając nawet głową, spojrzał na niego kątem oka. 
– Po pierwsze to było na piątym roku. A po drugie to czy ktoś coś mówi? – zapytał, opuszczając poduszkę na twarz. Remus przygryzł wargę.
– Zanim cokolwiek zrobisz pięć razy pomyśl – stwierdził, uznając, że to jedyne i ostatnie słowa, które mogą cokolwiek zdziałać. Nie dostał odpowiedzi.
Po dłuższej chwili ciszy, podczas której każdy z nich był zajęty swoimi zajęciami, głos zabrał Syriusz.
– Ostatnio Ślizgoni znowu znęcali się nad jakimś maluchem – wymamrotał zamyślony. Remus nie mógł sobie odmówić spojrzenia na niego. Nie, na serio, czy to był Syriusz?
– Robią to ciągle. – Remus podtrzymał temat, z nadzieją na jakieś dłuższe refleksje przyjaciela. Black rzadko zabierał głos w takich sprawach. Rzadko też udawało się uchwycić chociaż część z jego myśli.
– Trzeba było załatwić wtedy Smarkerusa – Syriusz prychnął, a Remus rozczarowany uznał, że jego czas na wydobycie czegokolwiek bardziej osobistego z nieprzeniknionej i zagadkowej głowy Blacka już minął.
– Dobrze wiesz, że nie tylko on za tym stoi. I dobrze wiesz też, że by zginął.
– Powinien. – Syriusz zazgrzytał zębami. James głośno westchnął spod poduszki.
– Nie wiesz co mówisz, Łapo – pokręcił głową Peter.
– Może – Syriusz zamilkł.
– James, pamiętasz o treningu? Nie uśnij przypadkiem – rzucił Remus, przewracając stronę w książce. Potem już nikt się nie odzywał. W końcu Syriusz znudzony wpatrywaniem się w swój mini motor wstał i wyszedł, uznając, że do czasu treningu spróbuje zrobić coś ciekawszego. Pierwszym co przyszło mu na myśl, było znalezienie koleżanki Meadowes i w końcu rozpoczęcie z nią jakiejś sensownej rozmowy. Schodząc po schodach spotkał Lily Evans.
– Cześć, Evans.
Wywrócenie oczami i po chwili:
– Dzień dobry, Black.
Przechodząc przez pokój wspólny natrafił na Alice Thomas.
– Witaj Alice.
Spojrzenie. Westchnienie.
– Witaj Syriuszu, jak się dzisiaj miewasz?
– Świetnie, mam nadzieję, że ty również.
– Oczywiście.
Idąc dalej natrafił na Aarona z drużyny quidditcha Gryffindoru.
– Hej, mordo, dzisiaj trening.
– Wiem paskudo.
Wyszedł z wieży Gryffindoru i spotkał Mary MacDonald.
– Dzień dobry, pani MacDonald.
Uśmiech.
– Panie Black, jak miło pana widzieć. Twój widok zawsze poprawia człowiekowi humor.
Idąc korytarzami zatrzymała go jakaś trzecioklasistka z Ravenclawu.
– Moja koleżanka się pyta, czy się z nią umówisz. Ale się wstydzi – wyrecytowała z przerażającym uśmiechem. Syriusz przełknął ślinę.
– Chyba jestem trochę za stary, wiesz... – stwierdził i szybko ją wyminął.
– Ale... – nie słyszał już końca zdania.
Przy Wielkiej Sali w końcu natrafił na Meadowes. Bez koleżanki.
– Hej, Meadowes.
– Hej, Black.
Cisza. Syriusz uśmiechnął się huncwocko.
– Co knujesz? – Dorcas podniosła jedną brew.
– Tajemnica.
– Aha.
Zastanawiał się, czy zapytać o jej koleżankę, przecież to nic takiego. Ale stwierdził, że może to nie jest najlepszy pomysł.
– Co u ciebie? – Przełknął ślinę, nie wiedząc jak z nią rozmawiać. Dorcas ostatnio wybuchała na co drugie słowo, które powiedział.
– Dobrze.
– Ach, to świetnie. A mnie z kolei wzywa zbroja z czwartego piętra, więc chyba muszę znikać – uśmiechnął się przepraszająco. W odpowiedzi dostał tylko westchnienie.
Skręcił w stronę czwartego piętra. Szedł przed siebie dopóki nie natrafił na Regulusa. Zatrzymał się przed nim, trochę nie wiedząc co zrobić, a sytuacja wydawała się jeszcze bardziej niezręczna niż chwilę przedtem.
– Witaj, drogi Syriuszu – Regulus przywitał się jako pierwszy, w grzeczny, wyuczony sposób. Syriusz dobrze pamiętał te wszystkie schematy prowadzenia rozmowy.
– Ach, witaj i ty, Regulusie – stwierdził, niemal automatycznie. Po chwili dopiero uświadomił sobie, że sam kontynuował jedną ze scen, które odgrywali z Regulusem jako małe dzieci.
– Dawno się nie widzieliśmy drogi bracie – ciągnął Regulus, słowo w słowo ze schematami. 
– Istotnie, ale widzisz, odnoszę wrażenie, że nie jestem mile widziany w naszym domu i twoim towarzystwie. – Syriusz naturalnie się wyszczerzył, jak miał w zwyczaju przy rozmowie. Znowu po chwili otępienia zorientował się, co zrobił. Ku jemu zdziwieniu Regulus odwzajemnił gest.
– To samo mógłbym powiedzieć i o twoim towarzystwie. – Wywrócił oczami. Syriusz był delikatnie mówiąc oszołomiony. Mało tego, czuł dziwną pokusę rozmawiania z bratem jak najdłużej. Uświadomił sobie, że nie robił tego od dwóch lat.
– Widzisz, według drogich rodziców pewnie jestem na czarnym dnie – zaśmiał się, po chwili dodając – w końcu to było do przewidzenia, że zejdę na psy.
Dostrzegł dziwny błysk w oku Regulusa. On jako jeden z nielicznych znał jego fetysz na punkcie psów, który udzielał mu się już od dzieciństwa.
– Z nas dwóch i tak lepiej na tym wyjdziesz – Regulus poklepał go przyjacielsko po plecach, jakby to było u nich coś naturalnego, coś co robił codziennie, i odszedł. Syriusz oczarowany odwrócił się by spojrzeć na odchodzącego brata, zastanawiając się, czy ten mówił serio. Jego prawy kącik ust powędrował do góry i w tamtej chwili czuł się naprawdę szczęśliwy. Może udałoby mu się uratować relacje z Regulusem i uchronić go od tej bandy szumowin?
Ruszając przed siebie, z błąkającym się uśmiechem na ustach, nie miał pojęcia, że to była jego ostatnia rozmowa z bratem.
Poszedł do dormitorium, a później, razem z Jamesem, na trening quidditcha.



     Alice kilka razy dziabnęła leżący przed nią kawałek mięsa.
– Nie chcę.
Mary oderwała wzrok od pergaminu.
– Jedz.
– Chyba nie mam apetytu.
Dorcas teatralnie westchnęła. Sofia podsunęła pod nos Alice sałatkę.
– A to? – zapytała.
Alice spojrzała na miskę z grymasem.
– No patrz jak apetycznie to wygląda. Jest takie zieloooone i ma czerwone rzoodkiewki – ciągnęła Sofia. – Am, am. – Podniosła widelec do ust Alice. Alice otworzyła usta. – No, grzeczne dziecko. – Sofia pogłaskała ją po głowie. Gdy tylko Alice przełknęła wykrztusiła:
– Ble.
– Chyba nie mówisz poważnie – Mary spojrzała na nią, jakby właśnie podważyła jakąś bardzo-mądrą-teorię-bardzo-mądrego-człowieka. Alice spojrzała na nią spode łba.
– Już dziś nic nie wezmę do ust, o! – powiedziała. Dorcas wywróciła oczami, buzię miała pełną.
– W ogóle to nbie mba Blackba i Jamesba – wybełkotała.
– Ciężko trenują – mrugnęła Mary w stronę Sofii.
– Nbo ja właśbnie sobie nie wyobrażbam, jak oni wytrzbymują tyle czabsu bez jedzbenia – wymamrotała Dorcas.
– No widzisz, Lily jakoś też wytrzymuje – stwierdziła Sofia.
Nagle atmosfera przy stoliku zgęstniała.
– Lily chyba bardziej unika Taylora – zmarszczyła brwi Alice.
– Daj spokój, Taylor już się pogodził z porażką – westchnęła Dorcas, gdy przełknęła. – Co myślisz Mary? – rzuciła w stronę milczącej blondynki. Mary przeanalizowała ostatnie sytuacje. Dziwne zachowanie Lily, gdy ta była w Wielkiej Sali, ale szczególnie, gdy...
– Myślę... Lily nie unika Taylora – stwierdziła. Dotarło do niej. Lily unikała kogoś, może nawet i nieświadomie. Ale to z pewnością nie był Mike Taylor.

Alice odchrząknęła i wstała od stołu.
– To ja wracam.
Odwróciła się zostawiając za sobą również wstającą od stołu Sofię, Mary, która zamarła z widelcem w ręku i nadal analizowała coś w swojej głowie oraz znowu bulgoczącą coś z pełną buzią jedzenia Dorcas.
Gdy szła do drzwi Wielkiej Sali jej oczy trafiły na oczy Regulsa Blacka. I nagle trafiło ją niejasne i dziwne, przyprawiające o dreszcze uczucie, że patrzył na nią przez cały ten czas. 



***


     James szedł dosyć szybko. Pierwszy trening drużyny qudditcha nie przebiegł po jego myśli, a nowi zawodnicy, których wybrał na miejsce Marleny, Anny i Freda nie okazali się tacy dobrzy, jak się spodziewał. A przecież i tak wybrał najlepszych. Był wykończony i zdenerwowany, a w dormitorium czekały na niego idealnie czyste pergaminy do napisania wypracowania dla McGonagall. Zastanowił się, czy może nie udałoby mu się dogadać z Remusem w tym temacie. Wbiegł po ostatnich schodach i mruknął hasło patrzącej na niego zalotnie Grubej Damie. Wszedł do pokoju wspólnego i poczuł okropne gorąco. Spojrzał w stronę kominka.
– Po co tu jeszcze komu ogień? Nie wystarczy im dwadzieścia stopni na dworze? – Potargał z roztargnieniem włosy, a dziewczyna, której nie zauważył zaśmiała się.
– Dla sprostowania, jest siedemnaście stopni, a ty wyglądasz jakbyś biegł z Londynu. Nic dziwnego, że ci gorąco – wyparowała. James stał już na schodach, ale odwrócił głowę i spojrzał na nią z ukosa. Musiała niedawno przyjść, bo jeszcze się nie rozsiadła, za to stała przy regale i pewnie wybierała lekturę na wieczór. Poznał ją – to młodsza koleżanka Meadowes, na którą od czasu do czasu lubił popatrzeć Syriusz, choć mu się do tego nigdy nie przyznał. Widząc jej uśmiech od razu zmienił mu się humor.
– A może biegłem z Londynu? – Zszedł z tych kilku schodów, mając nadzieję na dłuższą pogawędkę. – Bo mniej prawdopodobne jest to, że użerałem się z trójką młodych nowicjuszy, próbujących grać w quidditcha, którzy wyraźnie za cel postawili sobie zdarcie mi gardła – dodał, robiąc bardzo przekonującą minę. Sofia zachichotała.
– Jesteście bardzo dobrymi aktorami, wiesz. Wy, huncwoci – stwierdziła, a potem złapała za wybraną książkę z półki, przy której stała i usiadła na kanapie. James uznał, że musi poznać jej imię, choćby dla Syriusza.
– James. – Podszedł do niej i wyciągnął dłoń. Podniosła wzrok i krótką chwilę wpatrywała się w jego zniewalający uśmiech.
– Sofia. – Uścisnęła dłoń. Przez moment się zawahała, James był pewien, że chciała coś powiedzieć, ale po chwili opuściła wzrok, zaczynając lekturę. Zaraz przypomniało mu się o wypracowaniu, więc szybko się pożegnał, odwrócił i wbiegł na stopień, gdy stanął twarzą w twarz z Lily Evans.


***


     Westchnęłam, gdy zobaczyłam rozczochrane włosy i ubłoconą szatę od quidditcha. James Potter, trzymający najnowszy model miotły, z iskierkami zainteresowania w oczach na pewno nie należał do zwykłych widoków. Przełknęłam ślinę i minęłam go, starając się go nie dotknąć.
– Cześć – odchrząknął.
– Cześć. – Zacisnęłam odruchowo zęby. Serce biło mi szybciej, pewnie przez to, że pojawił się na mojej drodze tak szybko i nieoczekiwanie.
– Evans – usłyszałam. Odwróciłam błyskawicznie głowę, zaskakując tym nie tylko siebie. – Rozchmurz się, wtedy wyglądasz jeszcze ładniej – uśmiechnął się, a ja zamrugałam kilkakrotnie. Zanim zdążyłam wymyślić cokolwiek sensownego w odpowiedzi, już zniknął.
– Nie chcę się wtrącać, ale fajny z niego gość – Sofia nawet nie spojrzała na mnie znad książki, a ja z trudem pomyślałam, że chyba niestety miała rację.


***

Radosnych Świąt!









23 komentarze:

  1. Nie mogłam się doczekać aż dodasz rozdział! Podoba mi się nawet bardzo w szczególności końcówka. Mam nadzieję że sytuacja Lily i Jamesa nie długo się wyjaśni :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudo! Cudo! Cudo! Uwielbiam tego bloga :) Piszesz tak lekko i przyjemnie, że nie można się oderwać. Czekam na rozwój wątków. Wszystkich! Lily i James, Syriusz, Sofia (wykreowałaś świetną postać), Alice i Regulus, Mary, Remus i Dorcas. Pisz Nija, pisz. Ta historia to jedyna huncwocka, której nie mogłam porzucić. Na inne nie mam zbytnio czasu, ale żeby wpaść do Ciebie, czas znajdę zawsze.
    Ściskam serdecznie
    Annaabeth Rosemary

    Wiary, co góry przenosi.
    Nadziei, co nigdy nie gaśnie.
    I miłości w każdej ilości.
    Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahahahihihiheheaaaa :D
    (Ostatnio mam problem z pisaniem inteligentnych komentarzy)
    :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I mega mi się podobała droga Syriusza przez wszystkie "cześć"

      Usuń
  4. O jaaaa :O
    Lecę czytać! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Meeeega rozdział! Warto było tyle czekać :3 Podoba mi się wątek z Regulusem i Alice, a Lily i James to cud i miód. Mam nadzieję, że niedługo coś się wyjaśni :)

      Pozdrawiam i czekam na kolejną notkę,
      Larmes :)

      Usuń
  5. O, wreszcie jesteś! Super, tyle czekania. Na szczęście nie na marne, rozdział jest cudowny! Gdy tylko zobaczyłam notkę, od razu się uśmiechnęłam. Oby tak dalej.
    Mam nadzieję, że rozdziały będą częściej. Życzę dużo weny!
    Lily

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział!:) Blog od dawna w ulubionych, więc teraz pewnie będę zaglądać tu co chwilę.:) Czekam na następny. Kiedy mniej więcej można się go spodziewać?:) Życzę weny
    Teoretyczna

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej, przeczytalam twoj blog jednym tchem i musze przyznac, ze jest swietny;) genialne poczucie humoru, pomysly, dialogi, sposob w jaki piszesz jest dokladny ale interesujacy jesli wiesz co mam na mysli, taki naturalny:) ogolnie podziwiam talent i umiejestnosci i czekam ze zniecierpliwiem na kolejny rozdzial (jest sens pytac kiedy?) buziaki Weronika

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej, to mój pierwszy komentarz!
    Zaczęłam twój blog kilka dni temu i do tego czasu pochłonęłam go w całości!
    Jest wspaniały! Masz ciekawe i różnorodne postacie, nie jest to jakiś blogasek, jest wiele interesujących wątków. Piszesz świetne dialogi i wręcz wielbię humor w twoim opowiadaniu! Jak już powiedziała moja poprzedniczka-prowadzisz akcję w lekki sposób, wszystko jest takie naturalne!
    Uwielbiam Jamesa i Lily! To jasne, ze będą stanowić świetną parę, ale póki co są tacy uroczy! Niech się schodzą jeszcze jakieś 30 rozdziałów! xd ;D
    Tak samo Syriusz. Jest taki zawadiacki, czarujący, beztroski. Dokładnie taki, jaki powinien być! Uważam, że pasują do siebie z Dorcas, któraą, notabene, też bardzo lubię!
    Remus też jest idealny! Kurczę, powtarzam się...xD) Właśnie taki kochany, dobry przyjaciel!
    Uważam, ze pasuje do Sofii.
    Przepraszam za powtórzenia, nadużywanie wykrzykników i totalny chaos w mojej wypowiedzi!!! ;)
    ~Arya
    PS Jeszcze raz-twoje opowiadanie jest cudne! <3
    Kiedy następny rozdział? ;)
    A, i oczywiście życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetnie piszesz, czekam na kolejny rozdział :) mam nadzieję, że pojawi się za niedługo :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Pisz dalej, bo piszesz świetnie. Czekam na kolejny rozdział i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetne opowiadanie! Czytam już od ponad pół roku i codziennie zaglądam z nadzieją na pojawienie się dalszej części. Błagam, nie każ mi tyle czekać na kolejny rozdział, bo ciekawość mnie wykończy ! :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy możemy się spodziewać nowego rozdziału? :/

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej hej hej gdzie jesteś? Ja już wszystkie rozdziały przeczytałam więc szybciutko pisz kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cześć, będziesz tu jeszcze?
    Luella

    OdpowiedzUsuń
  15. Usycham z tęsknoty :/

    OdpowiedzUsuń
  16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  17. super!!!!!!!!!
    Pisz wiecej
    nie moge sie doczekac az (moze) Lilly bedzie z Jamesem albo chociaz niech sie pocalują

    OdpowiedzUsuń