d

d

28 sierpnia 2014

Rozdział 25.

Co prawda inaczej ten rozdział miał wyglądać, ale że jestem człowiekiem bardzo niezdecydowanym, to tak się stało, że w trakcie pisania wpadłam na inny pomysł i w końcu wybrałam ten drugi. Mam nadzieję, że podjęłam dobry wybór, a rozdzialik jest ostatnim w tym miesiącu i w te wakacje, no niestety. Szybko minęło.

***

Wbiegłam po schodach do dormitorium. Pchnęłam drzwi, czego zaraz pożałowałam, bo te uderzyły mocno o ścianę odbijając się i robiąc duży hałas. A dziewczyny spały. Wzięłam wdech na uspokojenie wchodząc powoli do środka. Przez odsłonięte okno wlewał się blask księżyca, który akurat dzisiejszej nocy wyglądał jak kryształowa kula z pracowni profesor Galley. Westchnęłam, a w tym samym czasie usłyszałam szloch. Wstrzymałam oddech, by sprawdzić, czy się nie przesłyszałam. Przez chwilę panowała cisza przerywana lekkim tykaniem zegarka. A potem znów dobiegł mnie ten odgłos. Łkanie. Zmarszczyłam brwi i zaczęłam iść w stronę łazienki skąd dobiegało chlipanie. Otworzyłam lekko drzwi i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak one głośno skrzypią.
W toalecie panowała niesamowita ciemność. No tak, nie było tu okna, przez które mógłby dotrzeć księżycowy blask. Wyjęłam różdżkę i mruknęłam ciche Lumos. Rozejrzałam się po pomieszczeniu aż w końcu dostrzegłam skuloną przy ścianie Alice. Westchnęłam cicho i podeszłam do niej. Twarz miała schowaną w fałdach ogromnej bluzy, którą się opatuliła.
-Alice...-powiedziałam cicho zachrypniętym głosem. Zaraz odchrząknęłam, ale mój wzrok nadal tkwił w siedzącej przede mną dziewczynie. Ukucnęłam obok niej i przygryzłam wargę.- Heeej.-powiedziałam cicho lekko potrząsając jej ręką. Alice podniosła głowę i spojrzała na mnie. Wstrzymałam oddech. Twarz miała opuchniętą i zaczerwienioną od płaczu. Westchnęłam cicho i przytuliłam ją do siebie. Alice pociągnęła kilka razy nosem.
-Lilyy...-powiedziała słabym tonem. Głos jej się łamał.- Myślisz...myślisz, że mogę to wszystko jeszcze jakoś odkręcić?-zapytała niemal bezgłośnie. Zacisnęłam mocno powieki. Byłam pewna, że mówi o jej związku z Frankiem. Już od kilku dni widziałam zmianę w jej zachowaniu. Wciągnęłam powietrze. Czy miałam jakiekolwiek nadzieje, że Alice będzie jeszcze z Longbottomem? Nie. Wydawało mi się już to co najmniej niemożliwe. On miał dziewczynę. Ona chłopaka. Rozstali się szybko i niespodziewanie. Gdyby jeszcze upłynęło mniej czasu i wydarzeń od ich zerwania...
Przez chwilę nie mówiłam nic. Ale Alice to wystarczyło. Zaniosła się szlochem.
-Ta-ak..tak myślałam...-powiedziała mocniej mnie przytulając.- Tak bardzo chciałabym cofnąć czas, Lily...
Żal mi ścisnął serce. Alice była taka nieszczęśliwa. A ja nie umiałam jej pocieszyć.
Nogi zaczynały mi drętwieć, więc usiadłam na podłodze tuż obok niej. Westchnęłam. Kiedy Alice stwierdziła, że chce cofnąć czas przypomniał mi się Potter. I to, że też chciałabym to wszystko cofnąć. I nie iść do ich dormitorium, nie dawać im szlabanu.
-Nie ty jedna...-szepnęłam. Tylko to teraz przeszło mi przez gardło.Chciało mi się krzyczeć. Krzyczeć z bezsilności. Pomyślałam o Alice, która codziennie teraz patrzy na Franka i Marlenę. Pomyślałam o Potterze, który na pewno już się pochwalił kolegom dzisiejszym szlabanem, pomyślałam o tym, że już jutro będę upokorzona.
-Alice...-zaczęłam odsuwając się od niej kawałek.- Damy radę.-szepnęłam. Te słowa miały nie tylko pocieszać i wspierać ją. Kiedy to powiedziałam poczułam się odrobinę lepiej. Jakby pewnym było, że sobie poradzimy. Dziewczyna pokiwała wolną głową, a potem, podpierając się ręką o posadzkę, wstała. Ja zrobiłam to samo.
-Damy.-powtórzyła cicho patrząc na mnie ze łzami w oczach, a później przytuliła mnie mocno do siebie.- Tylko jeszcze nie wiem jak..-szepnęła.


***

-Lily...Lily...-ktoś szeptał mi do ucha i szturchał delikatnie moje ramię. Otworzyłam powoli jedno oko i zaraz przestraszona odskoczyłam do tyłu. Efekt był taki, że spadłam z łóżka. Leżałam na podłodze, a z góry patrzyła na mnie zdziwiona i lekko zmieszana Alice.
-Przestraszyłam cię?-zapytała przepraszającym tonem.
-Ależ skąd. Od dawna marzyłam by znokautować podłogę.-stwierdziłam tonem jakbym mówiła o pogodzie. Chyba wyszło zbyt wiarygodnie, bo Alice wytrzeszczyła na mnie oczy. Westchnęłam.- Alice, nie jestem przyzwyczajona by z rana widzieć takie wielkie oko tuż przy mnie...-stwierdziłam delikatnie się uśmiechając. Alice lekko się zarumieniła.- O co chodzi?-dodałam powoli wstając.
Dziewczyna westchnęła.
-Tylko nie panikuj.-zastrzegła na początek. Popatrzyłam na nią niewiele rozumiejąc.- Zaspałaś na wróżbiarstwo.- coś w środku mnie się skręciło, ale zmusiłam się do wzruszenia ramionami.
-Trudno.-westchnęłam.-W takim razie pójdę dopiero na eliksiry...-stwierdziłam siadając na łóżku tuż obok niej. Wiedziałam, że nie ma powodu, by się martwić. Po pierwsze: to tylko lekcja, po drugie: to tylko lekcja wróżbiarstwa. Ale nie mogłam wyzbyć się tego okropnego uczucia. Zawsze byłam odpowiedzialna i obowiązkowa.
-Tak też pomyślałam.-powiedziała Alice.- Dlatego kazałam Mary iść samej na pierwszą lekcję...
No tak. Ani Alice, ani Dorcas, nie chodziły na wróżbiarstwo. Popatrzyłam w stronę łóżka Meadows. Kotary były zasunięte.
-Śpi.-usłyszałam głos Alice, która wyłapała moje spojrzenie.- Lily...-zaczęła już trochę ciszej. Spojrzałam na nią. Jej oczy zalśniły, ale widziałam w nich determinację.- To co robimy?-zapytała.
Przełknęłam ślinę.
-Wiesz...-zaczęłam, a moje serce zabiło szybciej na samą myśl o tym, o czym myślałam.- Wczoraj w nocy trochę się nad tym zastanawiałam...- Przygryzłam wargę.
-No i?- zapytała Alice, która była tak samo lekko poddenerwowana. Obydwie nie byłyśmy zadowolone z obecnej sytuacji. Obydwie chciałyśmy to wszystko odkręcić. A do głowy przyszedł mi tylko jeden pomysł.
-Pa-pamiętasz jak Filtwick wspominał kiedyś o...zmieniaczach czasu?-zapytałam biorąc głęboki wdech.- Tylko to mi wpadło do głowy...ale to byłaby głupota.-stwierdziłam szybko przymykając powieki.- Musiałybyśmy się cofnąć o dobry miesiąc, by nie dopuścić do twojego zerwania z Frankiem.-dodałam przygryzając wargę i powoli otwierając oczy. Alice zamrugała kilkakrotnie zaciskając usta.- A poza tym...nie miałybyśmy takiego zmieniacza.-stwierdziłam kończąc cicho.
-Lily...-powiedziała cicho Alice.- A gdyby tak...zamienić się miejscami?-zapytała, a jej oczy zalśniły dziwnym blaskiem.
-O co ci chodzi?-zapytałam marszcząc brwi.
-Gdyby każda z nas rozwiązała problemy tej drugiej...wtedy byłoby łatwiej. Osoba trzecia zawsze ma świeże spojrzenie na sprawę. Tylko eliksir wielosokowy i...
-Alice!-przerwałam jej.- Eliksir wielosokowy warzy się przez miesiąc. Słyszysz? MIE-SIĄC.-powiedziałam machając jej ręką przed oczami. Ten plan z góry był skazany na niepowodzenie.- To po pierwsze. Po drugie: po drodze złamałybyśmy chyba z pięćdziesiąt punktów regulaminu szkolnego!-zauważyłam oburzonym tonem. Alice pokiwała smutno głową. Westchnęłam i wstałam z łóżka. Wzięłam do ręki szkolne szaty.
-Idę się wyszykować.-mruknęłam.
-Idź, idź...-usłyszałam jeszcze cichy głos przyjaciółki zanim zamknęłam drzwi od łazienki.

***

-Lily..-mruknęła Dorcas ziewając.-Podaj mi konfiturę...
Wzięłam do ręki miseczkę i wręczyłam ją Dorcas. Ta zaczęła smarować sobie tosta nie zauważając naszych ponurych min. Naszych. Bo i Alice, i mnie, nie było do śmiechu. Do Wielkiej Sali weszła śmiejąca się z czegoś Marlena McKinnon. W towarzystwie Franka. Dopiero teraz zauważyłam ile osób nie chodzi na wróżbiarstwo.
-Może...-zaczęłam zamyślając się na chwilę.
-Może?-zapytała Alice z wyczuwalną nadzieją w głosie. Popatrzyłam na nią za bardzo nie rozumiejąc o co jej chodzi. I nagle do mnie dotarło.
-Aaaa..nic. Tak tylko sobie myślałam, ale to niemożliwe...-odparłam z lekkim uśmiechem.-Zastanawiałam się, czy można zrezygnować z wróżbiarstwa w ciągu roku szkolnego...-dodałam wiedząc, że moja odpowiedź rozczaruje Thomas.
-Aaa...-mruknęła cicho dziewczyna.
-Myszlee...-zaczęła Dorcas z tostem w buzi. Uśmiechnęłam się delikatnie. No tak. Nawet jedzenie nie powstrzyma takiej gaduły jak Dorcas w wyrażeniu swojej opinii.- Myślę, że McGonagall ci nie pozwoli...-powiedziała, kiedy przełknęła.
-Też tak myślę...-stwierdziłam wzruszając ramionami.- Ale nie wiem, czy nawet jakby mi pozwoliła, to bym chciała zrezygnować...-zaczęłam.- Ale fajnie by było wstawać chociaż raz w tygodniu trochę później...-dodałam po chwili namysłu wodząc wzrokiem za Marleną, która właśnie siadała przy stole.
-Heeej.-usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam głowę. Za mną i Dorcas stała jakaś wysoka blondynka w okularach. Dorcas podniosła dłoń w ramach przywitania, bo buzię miała tak pełną tostów, że chyba nie była w stanie cokolwiek powiedzieć.- Tu wolne?-zapytała dziewczyna patrząc niespokojnie w moją i Alice stronę.
-Taak, jasne.-stwierdziłam uśmiechając się serdecznie. Kojarzyłam tę dziewczynę z biblioteki, ale nigdy z nią nie rozmawiałam. Wszystko wskazywało jednak na to, że Dorcas ją zna. Blondynka usiadła i zaczęła nakładać sobie śniadanie, a ja powróciłam do swojego. Mój wzrok padł na drzwi od Wielkiej Sali. Ludzie wchodzili i wychodzili, gdy nagle zobaczyłam kogoś, przez kogo mi prawie stanęło serce.
Przez próg sali właśnie przechodzili Potter i Black. Podniosłam wysoko brwi. Ci dwaj powinni siedzieć na wróżbiarstwie! Zresztą nie tylko oni...
-Już się najadłam.-powiedziałam szybko wstając od stołu. Dorcas popatrzyła na mnie ze zdziwieniem przeżuwając kolejnego tosta. Alice podniosła wysoko brwi. Nieznajoma blondynka przygryzła wargę. Zignorowałam to. Nie chciałam konfrontacji z Potterem. Na oczach wszystkich. W Wielkiej Sali przy posiłku. Znowu uczniowie Hogwartu dostaliby teatrzyk w prezencie. Moim kosztem. Jak najszybciej udałam się w stronę drzwi. Wyszłam z Wielkiej Sali będąc pewna, że chłopak mnie nie zauważył. Odetchnęłam z ulgą. Już mi nic nie groziło. A przynajmniej tak mi się wydawało.
-Hej -usłyszałam cichy głos przy uchu. Wytrzeszczyłam oczy i spojrzałam w tamtą stronę. Przy moim prawym boku jak gdyby nigdy nic szedł Potter z rękoma w kieszeniach. Podniosłam jedną brew.
-Hej? -zapytałam podejrzliwym tonem. Chłopak się uśmiechnął i zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, przyparł mnie do ściany
-Tak, hej -powiedział, a jego uśmiech się poszerzył.
-Potter. Nie powinieneś być na śniadaniu?-zapytałam, ale zanim tamten zdążył coś odpowiedzieć dodałam.- Puść mnie.
Byłam na korytarzu w porze kiedy uczniowie schodzą się w Wielkiej Sali i każdy mógł w tej właśnie chwili wybrać tę drogę, którą ja wybrałam. I już sobie wyobrażałam co by mówili ludzie, gdyby kilka dni po publicznym oskarżeniu Taylora, że zdradzam go z Potterem, zobaczyliby mnie przypartą do ściany z nikim innym jak z Potterem.
-Och...wczoraj nie byłaś taka chętna do uwolnienia się...-stwierdził z uśmiechem. Spojrzałam na niego ze złością. Miałam do wyboru dwie opcje. Opcja pierwsza: udaję, że nic takiego nie miało miejsca i coś sobie wymyślił. Opcja druga: błagać by siedział cicho i zapomniał o całej sprawie. Znałam siebie. I znałam Pottera. Decyzja natychmiastowa.
-O czym ty mówisz?-zapytałam chcąc jak najbardziej udać zdziwienie. Chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej.
-Uuu...-Potter popatrzył na mnie z...uznaniem?- Rozumiem...-uśmiechnął się szeroko.- A więc tak grasz?-zapytał patrząc na mnie z rozbawieniem pomieszanym z zaciekawieniem.
-Słuchaj Potter.-powiedziałam mrużąc oczy. Miałam już tego wszystkiego dość.-Albo...-zrobiłam przerwę zastanawiając się przez chwilę czym mu mogę zagrozić. Kolejnym szlabanem? Jasne.- Właściwie nie słuchaj - wzruszyłam ramionami i zaczęłam szarpać się z jego ręką, która odgradzała mi drogę ucieczki.
-Ej...chyba nie chcesz sobie iść?-zapytał Potter tonem obrażonego dziecka.
-Potter puszcz...-zaczęłam, ale zastygłam, kiedy usłyszałam kolejny głos.
-Lily?
Świetnie. Nie ma co. Odwróciłam głowę w kierunku zdumionej Alice w tym samym momencie co Potter.
-O! Alice!-krzyknęłam.-Powiedz temu idiocie, żeby dał mi spokój...-powiedziałam patrząc na nią błagalnie. Potter odsunął się podnosząc wysoko brwi.
-Idiocie?-zapytał, a ja dostrzegłam w jego oczach huncwockie iskierki.- A jeszcze przed chwilą mówiłaś, że jestem cudowny! - krzyknął z pretensją w głosie. Alice patrzyła na to z niezrozumieniem. Ja zrozumiałam wszystko.
-To ty powiedziałeś, że jesteś cudowny!-powiedziałam oburzonym tonem.- A że ja na to nie zareagowałam, to nie znaczy, że przytaknęłam!-krzyknęłam. Potter podniósł jeden kącik ust do góry.
-Już nie udawaj -zaczął.-Przecież i tak mnie kochasz...-stwierdził patrząc na mnie wyzywająco.-Pamiętasz wczorajszy wieczór?-zapytał. Alice popatrzyła na mnie z wysoko podniesionymi brwiami. Pokręciłam głową.
-Potter coś sobie uroiłeś. Daj mi spokój.-stwierdziłam. Korzystając z tego, że podczas kłótni chłopak mnie puścił, złapałam Alice za rękę i ruszyłam w kierunku Wieży Gryfonów. Na szczęście Potter ograniczył się tylko do krzyczenia za nami tekstów typu "I tak będziesz moja, Evans" i nas nie gonił. Mogłam więc spokojnie zwolnić tempa.
-Co...co to było?-zapytała wyraźnie zdezorientowana Alice, kiedy wchodziłyśmy po schodach. Westchnęłam.
-Dobrze, że przyszłaś. Ten idiota nie chciał mnie puścić.-stwierdziłam.
-Aha...-mruknęła niepewnie dziewczyna.
-Gdzie Dorcas?-zapytałam chcąc jak najszybciej zmienić temat.
-Ach...zagadała się z tą swoją nową koleżanką...-stwierdziła Alice.-Wiesz...ona pomyślała, że ty tak szybko wyszłaś przez nią...-powiedziała patrząc na mnie. Zmarszczyłam brwi.
-Bzdura. Dlaczego miałabym nie chcieć z nią przebywać?-zapytałam.
-A bo ja wiem...w ogóle ta dziewczyna wygląda na taką...smutną.-westchnęła. Przez chwilę szłyśmy w ciszy. Zaczęłam myśleć nad tym, jakby to było rzeczywiście cofnąć czas. Żeby Potter nic nie pamiętał z poprzedniego wieczoru...

Rozsądek krzyczał PRZESTAŃ! Usta wołały JESZCZE! Jedno silniejsze od drugiego. Walczyłam w myślach sama ze sobą, ale to oczywiście nie przeszkadzało mi w najlepsze całować się z Potterem. Z jednej strony chciałam zwymyślać siebie jak ja mogę popełniać takie głupstwo, z drugiej, nie miałam ochoty w tej chwili w ogóle myśleć. Tylko czuć. 
Do moich uszu dotarło kolejne wycie. Na początku mój mózg chciał to zignorować. Ale kiedy drugi raz usłyszałam ten odgłos uznałam, że nie mogę. Że to znak, że to pomoc, by się oderwać od NIEGO. Odsunęłam się na milimetr czując jego oddech na moich ustach. To było jak narkotyk. Miałam nieodpartą chęć zatopienia się w kolejnych pocałunkach, choć wiedziałam, że to zgubne. Że będę tego żałowała. Trzecie wycie. Zacisnęłam mocno powieki wiedząc, że ON już wie. Już wie, że zaraz stąd ucieknę. Że do mnie dotarło. Otworzyłam powoli oczy. Nadal był przy mnie. Czekał z zamkniętymi powiekami. Zagryzłam wargę i wzięłam książkę z biurka. Bez słowa udałam się do drzwi.
-Lily, hej...-usłyszałam jego głos. Poczułam, że łapie mnie za przegub. Mocno się wyszarpnęłam i wybiegłam z sali. Czułam się okropnie. Miałam ochotę krzyczeć, płakać, rzucić się na łóżko i zasnąć. By to się okazało snem. Miałam pretensje sama do siebie. Nie mogłam go obwiniać, tym razem to ja zawiodłam. Samą siebie. Nie chciałam nawet myśleć, co będzie następnego dnia...

Szłam dalej myśląc nad tym ile bym dała, by cofnąć czas, gdy nagle zorientowałam się, że Alice nie idzie obok  mnie. Przeszłam kolejny kawałek i zmarszczyłam brwi. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam stojącą w miejscu dziewczynę.
-O co...?-zaczęłam. Alice nie odpowiadała. Podeszłam do niej.- Alice?-zapytałam niepewnie.
-Pamiętasz...wczoraj mówiłaś, że chciałabyś cofnąć czas...-zaczęła wolno Alice jakby się nad czymś zastanawiając. Zaraz popatrzyła na mnie zaciekawionym wzrokiem.-A dzisiaj Potter wspomniał coś o wczorajszym wieczorze...podczas którego go pilnowałaś na szlabanie...-oczy Alice robiły się coraz szersze.- Lily...coś ty narobiła?-zapytała. Westchnęłam. Spodziewałam się, że prędzej czy później o to zapyta.
-Chodź...do dormitorium.-stwierdziłam cicho.-Nie tutaj...-powiedziałam, po czym znów minęłam gobelin z Barbanaszem Bzikiem. A w głowie ciągle siedziały mi najdziwniejsze pomysły jak cofnąć czas. Przeszłam następnych kilka kroków, starając się nie rozmyślać o wczorajszym dniu. Nagle usłyszałam zduszony okrzyk Alice.
-Co zno...-zaczęłam odwracając się w stronę przyjaciółki, kiedy zobaczyłam wielkie drzwi. Tak. Wielkie drzwi. Których wcześniej nie było. Wytrzeszczyłam oczy i spojrzałam na Alice, która stała z otwartymi ustami. Dziewczyna w końcu na mnie spojrzała, a jej oczy mówiły jedno. JAK? Wzruszyłam ramionami powoli podchodząc do tajemniczych drzwi. Popatrzyłam na Alice.
-Kiedy?-zapytałam.
-Kiedy przeszłaś obok tego gobelinu...-wyszeptała Thomas. Odwróciłam się ze zmarszczonymi brwiami w stronę obrazu, który był dokładnie na przeciwko ów drzwi.-Jak myślisz...co tam jest?-zapytała cicho Alice.
-A bo ja wiem...-szepnęłam dotykając opuszkami palców ciemnego, chropowatego drewna. Zamrugałam kilkakrotnie.- To nie powinno nas obchodzić.-stwierdziłam mało przekonującym tonem.- Niedługo mamy eliksiry, pamiętasz?-zapytałam patrząc na nią uważnie. Ta wpatrywała się w drzwi jak zaczarowana.
-Chcę tam wejść.-stwierdziła. Zaraz przeniosła swój wzrok na mnie.- Chcę sprawdzić, co jest w środku.-oświadczyła stanowczo.
-Alice...-zaczęłam błagalnym tonem.-To Hogwart...tu jest mnóstwo dziwnych i nieraz...-tu przypomniałam sobie ostatni eksperyment Hagrida. Trzy głowy u psa to stanowczo za dużo.-Niebezpiecznych rzeczy.-dokończyłam wzdrygając się.- Nie możesz iść tam sama...
-To chodź ze mną.-powiedziała Alice oczywistym tonem. Wytrzeszczyłam na nią oczy.
-To szaleństwo...-jęknęłam. Alice już mnie nie słuchała. Otwierała wielkie, tajemnicze drzwi.

9 komentarzy:

  1. Po Lily jak najbardziej spodziewałam się takiego zachowania, i bardzo dobrze! Niech Rogacz się trochę natrudzi, jeden pocałunek niczego nie zmienia :) Ciekawe co będzie się kryło za drzwiami. I oczywiście jestem ciekawa, jak rozwiążesz problem Alice. Także, z niecierpliwością czekam na następny rozdział i życzę miłego rozpoczęcia roku szkolnego!

    OdpowiedzUsuń
  2. Troszkę krótki rozdział :( Chyba, że po prostu mi się tak szybko czytało. Szkoda, że Lily tego żałuje. Aż boje się co będzie za tymi drzwiami. Nie daj Boże zmieniacz czasu. To nie może być zmieniacz czasu. Wtedy cały poprzedni rozdział byłby po nic :(

    OdpowiedzUsuń
  3. jak zawsze świetny rozdział. dziewczyny znalazły Pokój Życzeń! ciekawe co w nim znajdą

    OdpowiedzUsuń
  4. Za krótki ; c rozumiem, że te drzwi to Pokój Życzeń, tak? Niech Rogacz nie zapomni ;>

    OdpowiedzUsuń
  5. Mają się nie przenosić w czasie, rozumiesz?! :** No i pisz więcej romantycznych chwil Jilly ;) <3

    OdpowiedzUsuń
  6. oooooo rajusiu zajebiste <3 <3 <3 wróciłam z wakacji i 1 co to było wejście na tego bloga xd hahahhahahahhahaha Potter najlepszy xd
    weny życze i do nast. rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostałaś nominowana na www.zboczenie-harry.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział, choć troche krótki.
    Czytam twojego bloga od 1 rozdziału i powiem jedno -jest niesamowity. Pewnie znasz moje blogi ;) No i czekam na kolejny rozdzialik ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny !!! czekam na więcej!!
    Czy to pokój życzeń? Znajdą tam zmieniacz czasu? :D
    Pewnie tak, ale mam nadzieje, że Lily i tak wkrótce będzie z Jamesem :D

    OdpowiedzUsuń