d

d

7 lutego 2015

Rozdział 31.

Dni mijały z tak zawrotną prędkością, że zanim się obejrzałam był już marzec. Wiele nie rozmawiałam z Remusem, może tyle ile pozwalały nam na to dyżury, aczkolwiek i wtedy staraliśmy się nie ruszać tego tematu. Czułam, że nie jest to dla niego przyjemne, a przecież nie chciałam go dręczyć. Jak będzie chciał, to sam ze mną porozmawia, myślałam. Sytuacja z Alice i Frankiem też się nie zmieniła. Dziewczyna raz chodziła struta i nie miała na nic ochoty, żeby następnego dnia kibicować na treningach kolejnej drużyny jakiemuś nowemu chłopakowi. Ile razy na to patrzyłam, tyle razy zastanawiałam się, czy ona naprawdę nie widzi, że swoim zachowaniem tylko oddala się od chłopaka, na którym podobno tak bardzo jej zależało. Postanowiłam się jednak nie wtrącać, zresztą nie miałam na to czasu. Większość dni przesiadywałam w bibliotece, bo nauczyciele nie szczędzili nam prac domowych. Do tego doszedł kolejny wspaniały pomysł profesora Slughorna. Tak, tak, kochani. Wasz rocznik jest naprawdę udany, tyle tu talentów! Żeby to jeszcze z jednego domu, ale żeby w każdym! Pomyślałem...nie wiem czy to wypali, oczywiście, ale może urządzimy sobie mały konkurs? Niech każdy z was przez najbliższy miesiąc sam wymyśli nową recepturę, a później przyrządzi ją na decydującym starciu. Czyż to nie wspaniałe?! Tak więc szukałam. Po napisanych referatach brałam nową stertę książek i przeglądałam właściwości takich składników, o których w życiu nie słyszałam. Profesor Slughorn jednak zapewnił, że będziemy mieli do dyspozycji wszystkie legalne ingrediencje.
-Co robisz? - usłyszałam znudzony głos. Podniosłam głowę. Mike.
-Piszę zestawienie składników do eliksiru - wzruszyłam ramionami znów zerkając na książkę.
-Znowu? - tym razem już bardziej poddenerwowany ton. Westchnęłam. Dlaczego ten chłopak nie rozumiał, że nauka jest dla mnie czymś ważnym?
-Jak to znowu, siedzę nad tym dopiero drugi tydzień - obruszyłam się. Mój głos przepełniony był irytacją. Mike wyczuł to i tylko westchnął. Siedział jeszcze chwilę, a później wyszedł. Co się dziwić. Jeszcze by się zainteresował eliksirami, a przecież do tego nie chciałby dopuścić!
-Jak tam? - usłyszałam kogoś innego. Z impetem odłożyłam księgę, którą czytałam i spojrzałam z irytacją na kolejnego, co mi przerwał. Zaraz się uspokoiłam. Tym razem Remus. Nie wiedziałam dlaczego, ale w jego towarzystwie naprawdę trudno mi było się zdenerwować. Może to bijący od niego pokój?
-Mam na razie dwa pasujące do siebie składniki, które zresztą za dużo nie dadzą, oprócz ewentualnej zmiany koloru włosów, oczywiście - mruknęłam. Chłopak cicho odsunął krzesło i przysiadł się do mnie.
-Lepiej weź się w garść - popatrzył na mnie w motywujący sposób. - Z tego co widziałem, Snape ma już zapisane całe dwie stopy swoim przepisem - wskazał głową za coś, co znajdywało się za mną. Odwróciłam głowę i zauważyłam Severusa siedzącego przy najdalszym stoliku. Schylał się tak, że prawie dotykał nosem pergaminu i coś zachłannie pisał. Przeszedł mnie zimny dreszcz.
-I tak nie mam z nim żadnych szans - prychnęłam, może trochę za głośno.
-Oczywiście, że masz - Remus nie dawał za wygraną. - gdyby ktoś się mnie zapytał, kto to wygra, bez wahania powiedziałbym: Lily Evans - uśmiechnął się zachęcająco. Coś w tym uśmiechu sprawiło, że uwierzyłam w jego słowa.
-No dobra...-mruknęłam coraz bardziej przekonana, że dam radę stworzyć najbardziej zadowalający profesora Slughorna eliksir. - Już się zabieram do pracy.
-I o to chodziło - uśmiechnął się Remus. Od czasów pamiętnej wizyty w Skrzydle Szpitalnym coś zmieniło się w naszych relacjach. Czasami zachowywaliśmy się jak prawdziwi przyjaciele. - Tylko pamiętaj, że much siatkoskrzydłych nie miesza się ze śliną smoka - mruknął i podsunął mi jakąś grubą księgę. Popatrzyłam na nią i już podniosłam głowę, żeby mu podziękować, ale chłopak zniknął. Pokręciłam głową z nikłym uśmiechem, a mój humor uległ całkowitej zmianie. Wzięłam Spis wszystkich zastosowań ingrediencji dla zaawansowanych pod pachę i udałam się do Wieży Gryfonów.

***

 Szła wolno wzdychając co jakiś czas. Nie mogła odpędzić się od natrętnych myśli. Frank i Marlena. Widziała ich, gdy schodzili roześmiani z ostatnich stopni prowadzących do męskich dormitoriów. To wtedy wyszła z pokoju wspólnego ignorując kompletnie zdumioną Mary i zaniepokojoną Dorcas. Nie planowała tego, właściwie to chciała robić dobrą minę do złej gry. Nie miała pojęcia, że ich widok tak na nią zadziała.
A zadziałał tak, że miała ochotę pójść na pożarcie jakieś bestii z Zakazanego Lasu.
-Hej, Alice - usłyszała niepewny, dziewczęcy głos. Otrząsnęła się zamyślona i aż ją zatkało z wrażenia. Już bardziej spodziewała się Marleny z pretensjami, że ciągle patrzy na jej chłopaka. Ale nie jej.
-Hej...-odpowiedziała równie niepewnie. Nie miała pojęcia, czego chciała od niej Lora Deaf. 
-Słuchaj, chciałabym się zapytać, czy może nie widziałaś Jamesa...-zaczęła cicho dziewczyna. Dopiero teraz Alice przyjrzała jej się uważniej. Zaczerwienione oczy od płaczu, zmęczona twarz. Tak, Lora z pewnością miała swoje lepsze dni.
-Och...naprawdę chciałabym wiedzieć, ale niestety teraz rzadko przebywam w towarzystwie Gryfonów - uśmiechnęła się przepraszająco. Nawet ją lubiła, choć wiedziała, że dziewczyna zakochała się w nieodpowiedniej osobie. Tyle że zawsze, kiedy z nią rozmawiała miała nieprzyjemne poczucie, że Lora bardziej zasługuje na Jamesa, niż jej przyjaciółka. A tak bardzo nie chciała tak myśleć!
-Coś się stało? -  usłyszała zaniepokojony głos. Popatrzyła jeszcze raz na byłą-niebyłą dziewczynę Pottera. Razem z Lily zmieniły przeszłość i Lora nic nie wiedziała o zerwaniu. Ba! Nawet James Potter o nim nie wiedział. Tak więc nadal byli parą.
-Nie przejmuj się moimi problemami - zaśmiała się nerwowo Alice - widzę, że sama się czymś zamartwiasz - dodała trochę przepraszającym tonem. Miała wyrzuty sumienia. Tym bardziej, że znała i lubiła obydwie dziewczyny, którymi interesował się słynny James Potter.
-Wiesz, ostatnio nie układa nam się z Jamesem najlepiej...-zaczęła po czym zaraz machnęła ręką. - Właściwie to w ogóle nam się nie układa, mam wrażenie jakby mnie unikał - zaśmiała się nienaturalnie. Alice zrobiło się przykro. - Czy chodzi o Franka? - zapytała Deaf, co bardzo zdziwiło Thomas. Popatrzyła na nią z niezrozumieniem, a Puchonka się trochę zmieszała. - Wybacz...trochę was obserwowałam...i tak po prostu pomyślałam, że to może o niego chodzi...-dziewczyna lekko się zaczerwieniła. Było jej głupio, że dała się przyłapać na interesowaniu się życiem prywatnym Alice. Ale bardzo ją polubiła, a ze strony Amy coraz częściej nie dostawała wsparcia, którego tak bardzo teraz pragnęła.
-Tak, to o niego chodzi - przytaknęła cicho Alice, a w jej sercu zrobiło się cieplej. Właśnie sobie uświadomiła, że znalazła kogoś, kto ją zrozumie i komu zależy na jej dobru. - Loro, wiesz co ci powiem? - zapytała nagle, a w Lorze serce zamarło. Czyżby Thomas chciała, żeby się od niej odczepiła? - Weź się w garść i spraw, żeby James oszalał na twoim punkcie! - powiedziała bojowym tonem z radosną iskierką w oku. Uszczęśliwi wtedy trzy osoby: Jamesa, Lorę i...Lily.

***

-Co się tak patrzysz na stół walecznych lwiątek? - usłyszał przepełniony kpiną głos. Otrząsnął się i spojrzał na Mulcibera. Tego samego, co wciągnął go w to całe bagno. 
-Szukam szlam, żeby się trochę zabawić po zajęciach - uśmiechnął się przekonująco. Od środka jednak był rozdarty. Czarna magia go pociągała, ale co się wyrabiało w szeregach Śmierciożerców było jak dla niego nieetyczne. A on już niedługo sam miał tam skończyć. 
-Dobry chłopak - uśmiechnął się Avery przysłuchujący się rozmowie. - Niby taki młody, a patrz jak wszystko załapał - uśmiechnął się obleśnie. - Tylko nie teraz, nie pod okiem starego Dumbledora. Poczekaj, aż przyjdzie twój czas, teraz możesz jedynie trochę im dokuczać...-dodał lekceważącym tonem.
-Trochę w twoim mniemaniu to to, co zrobił rok temu Mulciber McDonald? - zapytał Regulus podnosząc jedną brew.
-No, mniej więcej - wzruszył ramionami Avery. - Choć niektórzy preferują inny sposób działania...
-Jaki? - dopytywał się Black.
-Bratają się ze szlamami - powiedział cicho Mulciber. Brwi Regulusa powędrowały wysoko, tak, że zniknęły za czarną czupryną.
-Niby kto? - zapytał, tym razem z nieudawanym zainteresowaniem. 
-Bratał - syknął Avery poprawiając kolegę. - Snape, ale wyciągnęliśmy go z tego - powiedział jeszcze ciszej i wrócił do jedzenia swojego kurczaka. Mulciber zrobił to samo, a wzrok Regulusa Blacka wrócił tam, gdzie poprzednio. Wyszukał w tłumie Gryfonów brązowych włosów i znów wpatrywał się w niczego nieświadomą Alice Thomas.

***

Leżałam i nie mogłam przestać myśleć o jednym, dostępnym dla mnie pomieszczeniu. Tylko jeden raz. To niebezpieczne. Wcale nie. Westchnęłam i przekręciłam się na drugi bok. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła dziesiąta wieczorem, większość osób siedziała w pokoju wspólnym. A ja byłam sama w dormitorium. Zbyt wykończona przeszukiwaniem ksiąg w bibliotece, zbyt wykończona czytaniem książki od Remusa, zbyt wykończona spisywaniem składników i ich ilości potrzebnych mi do stworzenia eliksiru na urok osobisty. Mało potrzebne, ale może przypadnie Slughornowi do gustu.
Westchnęłam i po raz kolejny odpędziłam natrętne myśli. Nie możesz tam iść, pomyślałam. Minęły dwie sekundy.
-Dobra, możesz - mruknęłam szybko się podnosząc. Chęć zbadania kolejnej tajemnicy Hogwartu była o wiele silniejsza. Wyszłam z dormitorium i zbiegłam po schodach. Popędziłam w stronę portretu i już miałam wychodzić, kiedy poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się. Dorcas.
-O co chodzi, Dorcas? - zapytałam uprzejmym tonem. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami i przeszła obok mnie.
-Idę z tobą - stwierdziła pewnym tonem. Zamurowało mnie.
-Ahaa...a można wiedzieć, dlaczego? - siliłam się na spokojny ton.
-Chcę ci towarzyszyć - stwierdziła, uśmiechając się uroczo.
-Naprawdę nie musisz - zaśmiałam się.
-Muszę.
Zmarszczyłam brwi i popatrzyłam na nią dokładnie.
-Alice kazała ci mnie pilnować? - zapytałam podejrzliwie.
-Prawie. Kazała mi to Mary - stwierdziła, po czym uśmiechnęła się i pomachała do kogoś za moimi plecami. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam Mary siedzącą na drugim końcu pokoju i uważnie nas obserwującą. Westchnęłam i wyszłam na korytarz. Dorcas poszła za mną.
-Słuchaj, Dorcas, możemy teraz się rozdzielić i spotkamy się tu za godzinę, co ty na to? Ja będę robić co chcę i ty tak samo, a nie będziesz musiała za mną łazić, tym bardziej, że nie robię nic ciekawego...
-To tym bardziej przyda ci się moje towarzystwo - wyszczerzyła się Dorcas, po czym dodała - ech, Lily, powiedz mi po prostu, że chcesz iść sama, bo zbywanie kogoś zupełnie ci nie wychodzi.
-Dobra, w takim razie chcę iść sama - powiedziałam pewnie.
-Wiedziałam - ucieszyła się Dorcas. - Dlatego pójdę za tobą, żeby sprawdzić co takiego ciekawego robisz - dodała z uśmiechem.
-Dorcas...-zaczęłam. Tak bardzo chciałam poszperać w tym pokoju!
-Tak? - zapytała dziewczyna, a ja pomyślałam, że właściwie nic nie stoi na drodze, żeby poszła ze mną. Był taki czas, kiedy robiłyśmy wszystko razem i nie miałyśmy przed sobą tajemnic.
-A zresztą - wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę gobelinu z tańczącymi trollami. Zauważyłam cień zaskoczenia na jej twarzy, a później już tylko słyszałam moje i jej kroki. Aż wreszcie zatrzymałam się przed ścianą.
-Kurcze, kiedy mówiłaś, że nie robisz nic ciekawego nie sądziłam, że to na serio nie jest ciekawe. Lily, czy ty zamierzasz stać pod tą ścianą? - zapytała z nutką ciekawości w głosie. Popatrzyłam na nią ze zdziwieniem. Czy ona serio myślała, że ta, której wiecznie brakuje czasu, ma zamiar tak po prostu stać sobie pod ścianą?
-A wy myślałyście, że co robię? - zapytałam, ignorując wcześniejsze pytanie.
-No...-Dorcas trochę się zmieszała - my myślałyśmy...bo James też ostatnio znikał...i...
-Nie - powiedziałam bardziej do siebie, niż do niej. - Nie wierzę, że tak pomyślałyście - dodałam patrząc na nią z naciskiem.
-Ech, to tak samo przyszło do głowy...-zaczęła Dorcas, ale ją uciszyłam gestem dłoni. Najwidoczniej już zawsze będę brana jako kandydatka na dziewczynę/kochankę/żonę wielkiego Jamesa Pottera.
-Dobra, nie chcę tego słuchać. Tylko się zdenerwuję - mruknęłam i zaczęłam przechadzać się pod ścianą. Pokój, w którym znajduje się mnóstwo rzeczy przyniesionych przez uczniów Hogwartu, myślałam. Dorcas nic nie mówiła, ale wiedziałam, że przypatruje mi się z nutką niepokoju. Już słyszałam to jej pełne niepewności: Lily...dobrze się czujesz?
-Lily...dobrze się czujesz? - usłyszałam jej głos na co szeroko się uśmiechnęłam. Nich ktoś mi teraz powie, że nie znam swoich przyjaciółek. Czasami miałam wrażenie, że wiem o nich więcej, niż one same o sobie. Zignorowałam to jednak, dalej przechadzając się pod ścianą. Musiałam się skupić. I gdy tylko usłyszałam pełen zdumienia i niedowierzania okrzyk Dorcas, wiedziałam, że się udało. Deja vu. 
-Co...co to jest? - wykrztusiła dziewczyna wskazując głową na potężne wejście.
-To..? - udałam zdziwienie. - To jest to nudziarstwo, o którym mówiłam - stwierdziłam lekceważącym tonem, po czym otworzyłam drzwi. Dorcas pobiegła za mną.
-Lily, co to ma zna...- zaczęła, ale przerwała, gdy zobaczyła gdzie się znajduje. I mnie zaparło dech w piersiach, a przecież już tu byłam. - O Merlinie - wykrztusiła tylko.
-Wiem, że jestem nadzwyczajna, ale wystarczy Lily - wyszczerzyłam się do niej i poszłam w głąb pomieszczenia. Znów widziałam stare regały, znów spoglądałam na różne pudełka i księgi.
-Czy...czy to wszystko znieśli uczniowie Hogwartu? - usłyszałam oddalony głos Dorcas.
-Tak właśnie myślę - odpowiedziałam jej nienaturalnie głośnym tonem.
-Niesamowite - usłyszałam w odpowiedzi.
Przymknęłam na chwilę powieki i dopiero wtedy do mnie dotarło, w jak cudownym miejscu się znajduję. W miejscu, gdzie ci mniej przestrzegający regulaminu uczniowie, chowali najróżniejsze przedmioty. Niektórzy z nich pewnie już nie żyją, inni może teraz wychowują wnuki, czy dzieci. A ja jestem tam, gdzie kiedyś oni trafili, jestem tu, w Hogwarcie, gdzie oni kiedyś żyli. I dotarło do mnie, że kiedyś to ja opuszczę zamek, że kilkadziesiąt, a może kilkaset lat później ktoś też tu trafi i też będzie zastanawiał się nad przeszłością tych wszystkich ludzi. Nad moją przeszłością.
-Popatrz - usłyszałam głos Dorcas przy moim uchu. - To wygląda jak podręcznik od eliksirów, który ma ładnych kilkadziesiąt lat - dopiero teraz zauważyłam książkę, którą trzymała. Zmarszczyłam brwi i wzięłam ją do ręki. Autor różnił się od tego, który napisał podręcznik, z którego ja korzystałam. To znaczyło, że książka może zawierać różne informacje, o których ja w życiu nie słyszałam.
-Wezmę ją - stwierdziłam - może mi pomóc w konkursie - dodałam, widząc wzrok Dorcas. No tak. Nie za bardzo bawiły ją eliksiry. Szybko przekartkowałam książkę, by się upewnić, czy są tam przydatne dla mnie wiadomości.
-Coś ci wypadło - mruknęła Dorcas, podnosząc z ziemi zdjęcie. Zmarszczyłam brwi. - Musiało to być w tej książce - dodała, widząc moje zdezorientowanie. Wzięłam od niej kartkę i spojrzałam na nią uważnie. To wyglądało jak zdjęcie ludzi należących do jakiegoś klubu. Przyjrzałam się uważniej i w końcu, wśród grupy chłopaków, znalazłam profesora Slughorna w młodszej wersji.
-To Klub Ślimaka - powiedziałam odkrywczym tonem. Spojrzałam na dół zdjęcia, gdzie była zamieszczona data. 17 grudnia 1943.
-Trochę stare to zdjęcie...-zaczęła Dorcas, ale coś najwidoczniej przykuło jej uwagę, bo ucichła. Zaraz potem wskazała na jednego z machających Ślizgonów i powiedziała - ciekawe kto to taki.
Zerknęłam na niego, a później na pozostałych. Jeden z nich bardzo przypominał Blacka. Zapewne to jego ojciec. Inny z nich postawą dorównywał Averemu. Miał nawet taką samą fryzurę jak on! Reszta była dla mnie zagadką, a już szczególnie ten, którego wskazywała Dorcas. Wysoki blady brunet, który miał coś w sobie z arystokracji. Patrzył z wyższością w stronę obiektywu, co nie przeszkadzało mu machać do niego z uśmiechem. Bardzo dziwny człowiek.
-Nie mam pojęcia - wzruszyłam ramionami i zamknęłam książkę. Dopiero teraz zauważyłam podpis na okładce: Armand Mulciber.  Pomyślałam, że przodek Mulcibera na pewno nie zadręczał się nauką i zyskam niezniszczoną pomoc naukową. Oczywiście to była pożyczka z zamiarem oddania.
-Czyli jednak bierzesz tę książkę? - zapytała sceptycznie Dorcas. Ona również widziała podpis, do kogo należała ta własność i chyba nie przypadło jej to do gustu. - Podręcznik Śmierciożercy - mruknęła, a kiedy chciałam to jakoś skomentować, dodała - nie zaprzeczaj, ojciec Mulcibera na pewno w tym siedzi i wszyscy o tym dobrze wiedzą.
Westchnęłam, miała rację, ale ja zamierzałam uzyskać jak najwięcej wiedzy z tej książki.  


*** 

-Co czytasz? - usłyszałam głos Mary.
-Podręcznik od eliksirów.
-Żartujesz.
-Nie.
-Zaraz, zaraz, przecież podręczniki trzymamy w sali Slughorna, chyba nie wzięłaś go specjalnie do dormitorium, żeby go tak po prostu poczytać - stwierdziła Mary, nie dając za wygraną.
-Bo to nie mój podręcznik - wzruszyłam ramionami.
-Jak to nie twój?
-Tak to - odparłam obojętnym tonem, przewracając kartkę. Chwila ciszy.
-Ukradłaś komuś podręcznik? - zapytała w końcu Mary. Spojrzałam na nią z irytacją.
-Mary, czy ja wyglądam na kogoś, kto chodzi po dormitoriach i zabiera dzieciom podręczniki od eliksirów? - zapytałam. Cisza. - Czyli wyglądam?
-Nie. Nie wiem.
-Jak to nie wiesz? - traciłam cierpliwość.
-Nie wiem jak wygląda złodziej książek od eliksirów - zaśmiała się Mary. Podeszła do mojego łóżka i odchyliła okładkę, by zobaczyć do kogo należy podręcznik. Jakże zabawna była jej mina, gdy zobaczyła okładkę z lat 40. i ogromny podpis: Armand Mulciber. - Co to jest? - zapytała już bez cienia uśmiechu.
-Książka - odpowiedziałam spokojnie. - Oj, daj spokój Mary, to nie to, co myślisz.
-O ile wiem, do Hogwartu uczęszcza Anguis Mulciber, więc skąd ty wytrzasnęłaś podręcznik jakiegoś Armanda? - zapytała podejrzliwie. Nie wspomniała nic o "żarcie" Mulcibera wypróbowanym na niej rok temu. Nie chciała pamiętać.
-To pewnie własność jego ojca. Zresztą jesteś przewrażliwiona, to że Anguis taki jest nie znaczy...
-Lily, dobrze wiesz kim teraz jest jego ojciec i z kim trzyma! - powiedziała twardo Mary. Westchnęłam. Tak, to też wiedziałam.
-Ale to jest teraz. A ten podręcznik był używany...właściwie to nie był używany...lekko ponad trzydzieści lat temu. Myślisz, że jest niebezpieczny? - zapytałam z nutką irytacji. Mary milczała. Właśnie do niej docierały moje argumenty.
-Rób co uważasz - westchnęła w końcu. - A, i Mike cię szukał - dodała i wyszła z dormitorium.

*** 

 -Psssst, Evans - usłyszałam cichy głos Blacka, kiedy przechodziłam korytarzem, a zaraz potem zostałam pociągnięta do najbliższego pomieszczenia. Tym pomieszczeniem okazała się damska toaleta. Idealne miejsce na rozmowy z Blackiem.
-Czego chcesz? - zapytałam zirytowana. Jeszcze ktoś by nas zobaczył i plotka pójdzie w zamek. 
-Nie tak ostro, Evans, bo masz interes do załatwienia - mruknął Black. Zacisnęłam zęby, a on w tym czasie wciągnął nas do jednej z kabin.
-Co ty..-zaczęłam krzyczeć, kiedy ten przyłożył swoją dłoń do moich ust. Cudownie. Zawsze marzyłam o byciu sam na sam z Blackiem, który ma nade mną całkowitą władzę, w szkolnej toalecie.
-Nie tak głośno - syknął Black. - Pamiętasz, Evans, którego dzisiaj mamy? - zapytał ze sztucznym uśmiechem. Widać było, że z własnej woli nigdy by ze mną nie rozmawiał. Coś go do tego przymusiło.  
-Dwudziesty szósty- wybełkotałam spod jego dłoni. Chłopak jakby się zreflektował i cofnął rękę. - Dwudziesty szósty - powtórzyłam.
-Zgadza się - powiedział swoim arystokratycznym tonem Black. - A wiesz jaki dzień się zbliża? - zapytał, patrząc na mnie jak nauczyciel wymagający od swojego ucznia, żeby pamiętał tego, czego go uczył.
-Ta. Nie musisz mi przypominać o finale konkursu Slughorna, już zrobił to Remus - mruknęłam.
-O czym ty pieprzysz, Evans? - zapytał zdezorientowany Black. Popatrzyłam na niego niczego nie rozumiejąc. W sumie to logiczne, że nic nie wiedział o tym konkursie. A już tym bardziej logiczne, że nie chciał mi o nim przypomnieć. Czego więc ten kretyn ode mnie chciał? - Chodziło mi o urodziny Rogacza - machnął ręką Black, jakby chciał tym gestem sprawić, że zapomni o wcześniejszej, zupełnie nieważnej, wymianie zdań. Milczałam. Właśnie byłam na przegranej pozycji, a Black jeszcze chciał bym pewnie była główną atrakcją urodzinowej imprezy Jamesa Pottera.
-Co tak stoisz, Evans, i nic nie wrzeszczysz? Nie masz nic do powiedzenia w tej sprawie?
-Black - syknęłam. Czego ode mnie oczekiwał? - Czego ode mnie chcesz?
-Prosty układ, Evans - mruknął chłopak. - Ty zjawiasz się na urodzinach i dobrze się bawisz, a my dajemy ci spokój na bliżej nieokreślony czas - stwierdził przekonująco.
-Zastanawiałeś się nad występami w reklamach dennych produktów? - zapytałam. - Myślę, że połowa społeczeństwa by kupiła to, co byś zaprezentował, choćby to była sterta śmieci.
-Nie zmieniaj tematu, Evans - powiedział ostro Black. - Myślisz, że nie mam nic innego do roboty, jak stanie tu i gawędzenie z najbardziej denerwującym prefektem Hogwartu?
-Black, chyba ci coś zależy na tym układzie. Byłoby szkoda, gdyby jakaś osoba się na niego nie zgodziła - warknęłam zirytowana.
-A, zapomniałem dodać najlepszego - Black podniósł dłoń w przepraszającym geście. - Ty nie masz wyboru, to było po prostu wstępne zapoznanie cię z planem.
-Żartujesz sobie ze mnie? - podniosłam głos. -Nie przystaję na żadne układy z tobą!
-W takim razie będziesz miała nas na głowie dwadzieścia cztery godziny na dobę do końca szkoły - wyszczerzył się Black. Zaśmiałam się.
-Jasne. Bo akurat wam się uda - uśmiechnęłam się z politowaniem.
-Może nam nie, ale Rogaczowi...-zaczął Black, patrząc na mnie sugestywnie. - Wiesz, do tej pory go hamowałem, ale jak go nakręcę na twoim punkcie...
-Nie odważysz się - stwierdziłam, mrużąc oczy. Chociaż wiedziałam, że Black jest do tego zdolny i jak najbardziej się odważy.
-Zakład? - uśmiechnął się i wyciągnął do mnie dłoń.
I w tej chwili ktoś zapukał do drzwi. Obydwoje z Blackiem popatrzyliśmy na nie, jakby miały nam powiedzieć kto się tak dobija.
-Zajęte - pisnął Black. Trzepnęłam go w głowę za jego głupotę. Za drzwiami nastała cisza. Czyżby Black myślał, że któraś z uczennic jest na tyle głupia, by nie rozpoznać męskiego głosu?
-Wyłaź stamtąd ty podglądaczu! - usłyszałam zdenerwowany głos Dorcas. 
Już nerwowo zaczęłam szukać różdżki, by rzucić na siebie zaklęcie kameleona, już miałam to robić, gdy wściekła Dorcas otworzyła zaklęciem drzwi. A to co zobaczyła w środku sprawiło, że osłupiała z wrażenia. 



19 komentarzy:

  1. PIERWSZA! Chciałam Cię oficjalnie poinformować, że udało mi się w końcu u kogoś skomentować jako pierwszej (wiem, że guzik Cię to pewnie obchodzi, ale mogę pobyć trochę męcząca jak Syriusz:D) Poza tym, droga Niju (tak, się odmienia?) masz doprawdy dziwne pomysły, Evans uganiająca się za Peterem? AAAAAAAAAA FUJ! Wolę sobie tego nie wyobrażać:D
    Teraz to, co tygryski, albo nie Rogatki lubią najbardziej, rozdział!
    Przyznam, że byłam przekonana, iż Lily wyciągnie wszystko z Remusa, od podstaw czyli jak to się stało, że jest wilkołakiem, a tu proszę! Taka miła niespodzianka, znów wykazała się subtelnością. WOW! Nawet można powiedzieć, że widać u nich zaczątki pięknej przyjaźni, ten moment, w którym Remi motywuje Lily i daje jej książkę, bardzo mi się podobał:)
    Zbratałaś Lorę z Alicją, cho cho. Swoja drogą czy to nie dziwne, że dziewczyna Pottera ma imię na taką samą literę jak Evans? :D Doprawdy zastanawia mnie co z tego wyniknie, mam nadzieję, że jednak James nie oszaleje na punkcie Deaf czy jak jej tam. Prawda? I bardzo ciekawy wątek z bratem Łapy i Alicją. Nie mogę się doczekać czy coś z tego wyniknie:)
    Książka Mulcibera kolejny mega ciekawy i zastanawiający punkt w Twoim opowiadaniu, jeśli wygra konkurs dzięki niej zaczną poważnie wątpić w talent Lilki do eliksirów. Jednak to zostawiam, czekam na dalszy ciąg.
    No i oczywiście punkt kulminacyjny całego rozdziału! Powiem szczerze, że zaczynałam się martwić, bo nie zapowiadało się aby miała pojawić się rozmowa Evansowo- Blackowa a jak je tak lubię, chyba po trosze się od nich uzależniłam i podświadomie wyczekuję. Syriusz to bardzo dobry przyjaciel, to trzeba mu przyznać, w sumie nie pałają do siebie z Lily jakąś szczególną sympatią ale poświęcił się i chce zapewnić jej obecność na urodzinach kumpla! Szacun, Łapo! Dodatkowo zauważyłam zresztą tak jak Lily, że potrafi wcisnąć każdy kit, nadawałby się do telesprzedaży, do tego całego Mango czy jak to się tam zwie!:D CUD! MIÓD! SUPER! EKSTRA! I ten moment jak Dorcas ich znajduje razem, w jednej kabinie, oddałabym wiele aby zobaczyć minę ich wszystkich! Ciekawe, co na to Rogaś ^^
    Życzę udanego wyjazdu oraz weny jak wrócisz:)
    Pozdrawiam
    Rogata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kiedy pisałam ten fragment myślałam o Mango :D Dziękuję bardzo, zaraz się zabieram do pisania kolejnego rozdziału i mam nadzieję, że życzenia się spełnią:) A te rozmowy to ja chyba podświadomie już dla Ciebie piszę, a rozdział bez duetu Evans-Black uważam za stracony xd. Trzeba się od uzależnić, choć będzie trudno :D Jeszcze nasz Rogacz pomyśli, że ma konkurencję i co wtedy będzie,

      Usuń
    2. Czuję się zaszczycona, że one są dla mnie :) Ale to prawda ich rozmowy są epickie:) Czekam na nowy rozdział:)
      Rogata

      Usuń
  2. Honorowe Miejsce Trzecie xD Piszesz świetnie. Rozdział cuuudowny! Jak zresztą cała reszta. Mam dobrą wiadomość : masz nową czytelniczkę. ;)
    Niecierpliwie czekam na nową notkę.
    ~Shadow

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha, CZWARTA. Świetne, czekam na więcej !;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. staram się wrócić do starego, dobrego tempa :) już niedługo

      Usuń
    2. Ok, czekam! Nie miałam co się rozpisywać, każdy wie, że świetnie piszesz i, że warto czekać ;*

      Usuń
    3. Ok, czekam! Nie miałam co się rozpisywać, każdy wie, że świetnie piszesz i, że warto czekać ;*

      Usuń
  4. Świetny, lepszy i... no sama nie wiem! Proszę cię pisz dalej... Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaczęłam czytać wczoraj i zwlekałam z napisaniem komentarza do przeczytania ostatniego rozdziału. Co chcę Ci powiedzieć? DZIĘKUJĘ. Jestem chora, mam słaby nastrój, ale, kiedy to czytam, od razu się uśmiecham. Uwielbiam Twoje poczucie humoru!
    Jako, że czytam wszystko "na raz" widzę duże zmiany w Twoim stylu. Zdarza Ci się mniej błędów, powtórzeń i pomyłek interpunkcyjnych. Brawo, brawo, brawo!
    Miał być długi komentarz, ale moja elokwencja gdzieś odpłynęła, toteż powiem jedno — Cudo! :))
    Pozdrawiam,
    Surullinen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, akurat trafiłaś, że jestem zalogowana i mogę szybko odpowiedzieć na Twój komentarz :) Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczą te słowa, każda taka opinia wywołuje uśmiech na mojej twarzy i powoduje dobry humor do końca dnia. Cieszę się, naprawdę bardzo się cieszę, że to opowiadanie chwilami zdołało poprawić Ci nastrój, bo w pewnych momentach jest to człowiekowi bardzo potrzebne. Zdanie o tym, że mój styl uległ poprawie jest dla mnie niezmierne ważne, choć sama w głębi duszy czułam, że jest lepiej. Ale co innego podejrzewać, a co innego usłyszeć to od czytelniczki. To ja bardzo dziękuję - za ten komentarz.
      Pozdrawiam i życzę zdrowia,
      Nija

      Usuń
  6. Znalazłam, przeczytałam i... Kocham <3
    Czekam na next ;)
    Aaa... I nominowałam Cię;
    http://little-love-story-asm.blogspot.com/2015/02/liebster-award.html?m=1

    Allys
    little-love-story-asm.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Błeh heh heh końcówka zgarnia nagrode :D xd rozdział.cudowny :D weny życze i do nast. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Serdecznie zapraszam do nowego Katalogu blogów o tematyce Potterowskiej! Pragniemy stworzyć spis wszystkich blogów związanych z tematem Harry’ego Pottera. Nie ważne, czy Twoja historia rozgrywa się w czasach Harry’ego czy też przed jego urodzeniem. Wolisz nowe pokolenie, czy też początki Hogwartu? Może pasjonują Cię czasy szkolne samego Lorda Voldemorta? Zapraszamy serdecznie! Przyjmujemy wszystkie blogi, zarówno aktualne, zawieszone jak również te zakończone. Nie gardzimy miniaturkami, drabble’ami, ani innymi formami. Dołącz do nas! Może razem uda nam się odbudować Naszą wspaniałą społeczność.
    http://wszystko-co-potterowskie-katalog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Heeeej!!! <3
    Przeczytałam wszystkie rozdziały twego bloga i czekam na następne!!
    Świetnie piszesz, ale twoje postacie są jak dla mnie trochę za wredne ;) Chociaż straszny Syriusz jest dość intrygujący!
    Czekam na następne rozdziały!!!!
    Pisz szybciutko :*
    ~Avicii

    OdpowiedzUsuń