d

d

7 czerwca 2015

Rozdział 34.

Skończył się marzec, minął kwiecień, nadszedł maj. Zaczęło się ocieplać, a uczniowie w każdej wolnej chwili pędzili na błonia, by choć trochę odetchnąć świeżym powietrzem, posiedzieć w przyjemnym blasku słońca i odpocząć od zajęć. Sama właśnie to robiłam. I choć atmosfera była uspakajająca, coś mnie denerwowało. I to coś siedziało tuż obok mnie.
-Ale Lilyyy - jęknął Mike po raz dwudziesty pierwszy.
-Nie. To głupi pomysł - stwierdziłam święcie przekonana o swojej racji, chowając twarz za magazynem.
-Jaki głupi pomysł! To normalne, że dziewczyny odwiedzają w wakacje swoich ukochanych chłopaków, bez których nie mogą żyć - powtórzył to samo, a końcówkę wypowiedziałam razem z nim. Już znałam ten tekst na pamięć.
-Nie mam czasu w wakacje - ucięłam. Właściwie to miałam czas i to całkiem sporo. Całe półtora miesiąca jakby nie patrzeć, bo pierwszą połowę lipca spędzałam u Dorcas. Jej mama przecież ponownie wychodziła za mąż.
-Masz czas, napisałem do twojej mamy - stwierdził po chwili milczenia Mike.
-Co zrobiłeś? - zapytałam z niedowierzaniem. Moje oburzenie było tak wielkie, że aż wychyliłam głowę zza gazety.
-Dlaczego nie chcesz do mnie przyjechać? - Mike zignorował moje słowa. To tylko podziałało mi na nerwy.
-Czy ty mnie sprawdzasz? - zapytałam, wstając.
-Nie zmieniaj tematu - stwierdził. - A poza tym musiałem, inaczej w życiu byś mi nie powiedziała, że cały sierpień masz wolny. Pytanie tylko co zamierzasz wtedy robić, że nawet twoi rodzice o tym nie wiedzą - dodał, a ja złapałam się za włosy.
-Wiesz co? - spytałam, nie mając siły kolejny raz poruszać tematu jego zazdrości i chęci całkowitego kontrolowania mnie. - Nie chce mi się o tym rozmawiać - wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę zamku. Przy drzwiach odwróciłam się, by zobaczyć czy za mną idzie, ale widocznie odpuścił sobie gonienie mnie po ostatnim miesiącu. Rzeczywiście dosyć sporo uciekałam.
Gdy ponownie odwróciłam głowę, było już za późno. Wpadłam prosto na Remusa.
-Lily, gdzie tak znowu pędzisz? - zaśmiał się i mnie przytrzymał, bym nie straciła równowagi. Westchnęłam i też się uśmiechnęłam.
-Ostatnio często na ciebie trafiam -stwierdziłam.
-Nie żebym się skarżył - stwierdził Remus, a ja westchnęłam. - Możemy porozmawiać, jeśli chcesz - popatrzył na mnie badawczo. Uśmiechnęłam się w miarę przekonująco.
-Jeśli będę miała problemy, na pewno usłyszysz je jako pierwszy - powiedziałam z przekonaniem i odsunęłam się od niego kawałek, tym samym sprawiając, że jego ręce mnie puściły.
-Wierzę ci na słowo - zaśmiał się Remus i wyszedł zamykając wielkie drzwi. Stałam w mroku i zaczęłam się zastanawiać, co sprawiło, że złożyłam mu taką deklarację. A co z Mary, Dorcas, czy Alice? Zawsze się sobie zwierzałyśmy, więc dlaczego obiecałam to Remusowi?
Bo mu ufasz - odezwał się cichy głosik w mojej głowie.
-Tak, ufam - mruknęłam na głos. I miałam niejasne przeczucie, że już niedługo będę spędzać z nim całe godziny na dyskutowaniu o swoich błędach.

***

-Jest taki denerwujący, że sobie tego nie wyobrażasz, Lily! - krzyknęła Dorcas, kopiąc stolik. 
-Uwierz, że wyobrażam - mruknęłam zerkając kątem oka, czy przypadkiem nie powinnam uciekać. Co za pomysł - skarciłam samą siebie w myślach. 
-On jest gorszy niż Black! - stwierdziła tonem oświeconego człowieka.
-Albo Potter - dodałam, mając przed oczami Mika. 
-Dokładnie - przyznała mi rację Dorcas. - Chyba z nim skończę - stwierdziła nagle. Popatrzyłam na nią z zadumą. A tak chciała już uregulować swoje życie towarzyskie! Przecież nawet obiecała sobie, że nie będzie bawiła się uczuciami chłopaków i znajdzie sobie kogoś na dłużej. - Lily, wytrzymałam z nim tylko trzy tygodnie, a mam wrażenie jakbyśmy chodzili z pięć lat - jęknęła. Westchnęłam. Cała Dorcas.
-To z nim zerwij i nie pakuj się już w żadne związki - stwierdziłam, a ona popatrzyła na mnie jak na Merlina.
-Mogę? - zapytała z uznaniem. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na nią podejrzanie.
-Oczywiście, że możesz - wzruszyłam ramionami. - Dlaczego niby byś nie mogła? 
-Bo założyłam się z Blackiem - chwila ciszy.
-W takim razie nie możesz. 

***

-Patrzy na ciebie - szepnęła Lora.
Nie dała tego po sobie poznać, tak jakby nic nie słyszała.
-Tak? - mruknęła cicho, a jej usta tylko delikatnie się poruszyły. Lora przełknęła ślinę, po raz trzeci dyskretnie zerkając na stół Ślizgonów.
-Nadal patrzy - stwierdziła wzdychając i patrząc na nią ze współczuciem. -Och, może on wcale nie chce ci nic zrobić? - zapytała niepewnie, a Alice spojrzała na nią jakby była niespełna rozumu. - Wiesz, zazwyczaj, gdy chłopak patrzy na dziewczynę oznacza to, że mu się podoba - zaczęła. - Ostatecznie Black nie jest taki zły - dodała szybko, ignorując poirytowane chrząkanie Jamesa.
-Ale to Ślizgon! - wyszeptała oburzona Alice.
-No i co? Nie każdy Ślizgon to Śmierciożerca - stwierdziła rezolutnie Lora.
-Trzyma z Mulciberem! A on zrobił krzywdę Mary w tamtym roku! - dawała kolejne argumenty Alice.
-Może nawet nie wiedzieć o tym całym zdarzeniu - stwierdziła Lora, nakładając sobie tosta.
-Cholera, dlaczegoś jest Ślizgonem! Syriusz jakoś trafił do Gryffindoru!
-Może jest bardziej sprytny niż odważny - Deaf wzruszyła ramionami. - No dobra, już się tak nie denerwuj- uśmiechnęła się.
-Nie denerwuję się - mruknęła Alice, dłubiąc widelcem w jajecznicy. - Po prostu nie chcę mieć nic do czynienia z takimi ludźmi - dodała spokojniejszym tonem. - Patrzy?
Lora z westchnieniem wychyliła się po raz kolejny i z trudem przebiła spojrzenie przez tłum głów oddzielających ją od stołu Ślizgonów.
-Patrzy.

***


-Zachowuje się całkiem normalnie - mruknął Syriusz, patrząc na swojego przyjaciela siedzącego przy stole Puchonów.
-To minie - stwierdził Remus wychylając się w tę samą stronę, co Syriusz.
-Skąd wiesz? - zapytał zdumiony Black. - Wygląda na spokojnego.
-Szkoda, że ty nie wyglądasz - westchnął Remus, wracając do jedzenia. Dostał za to kapciem w głowę. Remus zmarszczył brwi, tak samo jak Peter.
-Skąd masz tego kapcia? - zapytał Pettigrew, wyprzedzając tym Lupina o setne części sekundy.
-Kupiłem- wzruszył ramionami Syriusz.
-I nosisz go przy sobie? - zapytał z niedowierzaniem Peter.
-Lubię sobie na niego patrzeć- odparł beztrosko Black.
-Przy kolacji? - dopytał się Remus. Znał go już ponad sześć lat, a nieraz miał wrażenie jakby w ogóle.
-Dobra, po prostu moim hobby jest rąbanie ludzi kapciami. Rozgryźliście mnie - wywrócił oczami Syriusz, biorąc kolejnego kęsa kanapki.
-W to w sumie łatwiej mi uwierzyć - stwierdził Peter.
-A mnie trudno uwierzyć we wszystko co mówi Łapa- mruknął Remus, patrząc na niego z rozbawieniem.
-Ja to słyszę - zapiszczał urażony Black.
-Wiem - uśmiechnął się Remus. Kapeć Syriusza znów wylądował na jego głowie.


***


Maj dobiegł końca, nadszedł czerwiec, a ja zaczęłam spędzać czas wszędzie tam, gdzie nie ma Mika. Przebywanie z nim powyżej trzydziestu minut tygodniowo groziło nerwicą.
-Dlaczego z nim nie zerwiesz? - zapytała mądrze któregoś razu Mary. Westchnęłam i odłożyłam sweter, który nerwowo gładziłam w jedną i drugą stronę.
-Myślę o tym codziennie - stwierdziłam szczerze.
-I? - dopytywała się. - Radzisz Dorcas, by zerwała z kimś, kto ją doprowadza do białej gorączki, a sama tego nie robisz?
-To nie jest takie proste - powiedziałam z namysłem. - Naprawdę...wiele trudu kosztowało mnie, by było tak, jak jest - przed oczami stanęła mi wizja mnie i Alice cofających się w czasie. Ważyłam też każde słowo, by Mary niczego się nie domyśliła.
-I tylko dlatego będziesz się z nim męczyć? - zapytała nie dowierzając. - Myślałam, że jesteś mądrzejsza, Lily - stwierdziła po chwili. Podrapałam się po czole.
-Nie rozumiesz - westchnęłam. - Jak z nim zerwę to nie będzie mi dawał spokoju, ktoś inny też może się doczepić i wyjdę na tym gorzej niż jestem -wyrzuciłam z siebie.
-Jeśli masz na myśli Jamesa, to on się do ciebie już nie doczepi, o to się nie martw - prychnęła Mary, a ja poczułam w jej głosie nutkę złości. Wróciłam myślami do ostatnich dwóch miesięcy. Rzeczywiście, Potter mi się nie uprzykrzał. Ba, to mało powiedziane! On się zachowywał tak, jakbym w ogóle nie istniała.
-Nie mówiłam o Potterze- zmarszczyłam brwi. - Dobra, cofam to - westchnęłam. - Co nie znaczy, że spokoju od Mika i tak nie dostanę. A poza tym nie jest najgorzej. Kiedy chce potrafi być...interesujący i zabawny -stwierdziłam po chwili.
-Pytanie, czy przypadkiem ktoś go we wszystkim nie bije na głowę- wtrąciła złośliwie. W tej chwili do pokoju weszła Alice, co kompletnie odebrało moją uwagę od słów Mary. Nawet ślepy by zauważył, że wyglądała źle. Nie myślałam nad tym co robię - to był instynkt i dawne przyzwyczajenia. Doskoczyłam do niej i mocno ją objęłam. Mary zaraz do nas dołączyła. To sprawiło, że Alice rozpłakała się na dobre, a ja już wiedziałam, że ma więcej zmartwień na głowie niż się spodziewałam.
-Alice..?- zapytałam niepewnie.
-Tak bardzo się boję - wyszlochała. - Lily, chyba mu podpadłam, a dobrze wiemy do jakich on ludzi należy. Teraz ciągle się na mnie gapi. A jak on mi coś zrobi? - wyła coraz głośniej. Popatrzyłam zdezorientowana na Mary. Alice nie mówiła o Franku. Przezorny zawsze ubezpieczony- mówił wzrok Mary. Lepiej się upewnić. Prawie prychnęłam. Nie bądź głupia - wywróciłam oczami. Lily - oczy Mary były niewzruszone. Westchnęłam.
-Ale kto, Alice? O kim mówisz? - zapytałam łagodnie.
-Jak to o kim? O Blacku! - załkała, a ja osłupiałam. Dopiero po kilkunastu sekundach spojrzałam na Mary, która była równie zdziwiona. Dlaczego Alice boi się Blacka?
-Alice, może i Black czasami jest nieprzewidywalny albo przerażający - zaczęłam spokojnie.
-Może nawet częściej niż czasami - wtrąciła Mary.
-Ale czy nie uważasz, że to przesada się go bać? - zapytałam wolno, co sprawiło, że Alice na chwilę zamilkła.
-Czy my mówimy o tym samym Blacku? - wydusiła z siebie po chwili. I wtedy do mnie dotarło. Alice nie bała się Syriusza. Bała się jego brata. Ta wiadomość była taka oszałamiająca, że wypuściłam całe powietrze z płuc. Na Mary zrobiło to jeszcze większe wrażenie. Miała przecież przykre doświadczenia ze Ślizgonami.
-Wielkie nieba - szepnęła i jeszcze mocniej objęła Alice. Zaczęły się kołysać, a ja zaczęłam analizować sytuację. Co ona mu takiego zrobiła, że teraz tak się go boi? 
-Alice? - zapytałam po pewnym czasie, kiedy nastała całkowita cisza. - Jesteś pewna?
-Ciągle się na mnie patrzy. Nieraz pojawia się tam gdzie ja. Może to i przypadek, może ja mam jakąś manię prześladowczą, ale może on mnie śledzi? - załkała.  - Już nigdy nie wyjdę z dormitorium - dodała po chwili. Schowałam twarz w dłoniach.
-Może pójdziemy z tym do McGonagall? - zapytałam niepewnie. - Ona coś poradzi...
-I co mam jej powiedzieć? Że chłopak się ciągle na mnie gapi i wydaje mi się, że mnie śledzi? Pewnie powie to co Lora - stwierdziła cicho. Mary na dźwięk tego imienia nerwowo się poruszyła.
-A co powiedziała Lora? - zapytała, a ja wiedziałam, ile kosztował ją ten ton wyprany z emocji. Minęła kolejna chwila ciszy, a Alice wyraźnie zwlekała z odpowiedzią.
-Że najwidoczniej mu się podobam - wyrzuciła w końcu. Żadna nie odpowiedziała. Mary zamarła i zaczęła patrzeć w widocznie bardzo interesujący punkt w podłodze. Ja przygryzałam nerwowo wargę. Alice patrzyła na nas z oczekiwaniem.
-Może...- zaczęłam po chwili, nie będąc pewna, czy chcę to powiedzieć. - Może to wcale nie jest głupia teoria - stwierdziłam. Mary popatrzyła na mnie jak na wariatkę.
-Oni nami gardzą - powiedziała bez cienia emocji.
-Nie wszyscy muszą. Może on się wyłamał? - zaczęłam coraz bardziej w to wierzyć.
-Żartujesz sobie? - Alice poparła Mary. To było nierówne starcie.
-Nie. Nie wszyscy Ślizgoni muszą mieć takie same poglądy. - wzruszyłam ramionami. - Oni są tacy jak my. Czy każdy Gryfon myśli tak samo? - zapytałam roztropnie.
-No nie, ale...
-W ogóle do czego ta dyskusja zmierza? - Mary zakończyła temat pytaniem. Ucichłyśmy na moment, ale zaraz pojawiła się nowa myśl. Frank.
-A co z Frankiem? - bardziej stwierdziłam, niż zapytałam. Alice drgnęła.
-Jak widać nic.
Mary jęknęła.
-Najpierw Black, teraz Frank. Ewentualnie odwrotnie. To niedorzeczne, żeby przez chłopaków ciągle się przejmować! Masz powiedzieć Frankowi co czujesz, bo rok szkolny się kończy i być może już go nigdy więcej nie spotkasz! - stwierdziła, rzucając bluzką na podłogę. Najlepszy dowód na to, że porządnie wyprowadziłyśmy ją z równowagi.
-Sam powiedział, że pewnie i tak byśmy zerwali! - krzyknęła Alice, a łzy zaczęły spływać jej po policzkach. - Nie będę się prosić, niech ma tę swoją Marlenę!
-Tak, a później, kiedy zobaczysz ich z trójką dzieci, będziesz sobie pluć w brodę, że tego nie zrobiłaś!
-Nie mogę was słuchać! - stwierdziłam, podnosząc ręce w geście bezradności. - Naprawdę Frank tak powiedział? - zwróciłam się ku Alice.
-Tak! Prosto w twarz! A później dowiedziałam się, że mnie szukał - zaśmiała się histerycznie. - Pewnie chciał, żebyśmy zostali przyjaciółmi - dodała. - Czy to nieśmieszne, Lily? - chichotała jak szaleniec. - Powiedz, że to śmieszne!
Złapałam się za głowę, nie chcąc już słyszeć Mary przekrzykującej Alice o tym, jak to pewnie Frank nie miał wyjścia i musiał tak powiedzieć, i wyszłam z dormitorium, trzaskając drzwiami. Na zewnątrz zastałam dwie dziewczyny z piątego roku, które były wyraźnie zakłopotane na mój widok.
-A wy co tutaj robicie? - warknęłam zirytowana. - Do swoich pokojów, bo zarobicie szlaban! - dodałam i zbiegłam po schodach na dół.
-Evans, co tam się u was dzieje? - zapytał od niechcenia rozłożony na fotelu Black. Prychnęłam tylko, a Remus popatrzył na mnie badawczo. Potter nie zerknął nawet kątem oka. - Drzecie się tak, że pierwszaki już mnie prosiły, żebym sprawdził czy was ktoś tam nie torturuje - stwierdził.
-Ciebie proszą? - zapytałam z ironią.
-A co? - odpowiedział tym samym tonem.
Machnęłam ręką i poszłam w stronę portretu, nie zważając na wołania Blacka o tym, że nie skończyliśmy rozmawiać i dokąd to ja się wybieram, i wyszłam z pokoju wspólnego. Byle jak najdalej od tego wariatkowa.


***


Postanowiła zaryzykować. Tak, jak jej radziły Lily i Mary. Ale najwidoczniej los tego nie chciał. Albo nie chciała tego Marlena McKinnon.
-Widziałaś się z Frankiem? - zapytała podejrzliwie Mary dwa dni przed zakończeniem roku szkolnego. Cisza.
-Alice? - Mary przypomniała jej o swojej obecności.
-No więc...ehm...nie - stwierdziła w końcu. - Ale próbowałam! - dodała szybko, przypominając sobie te wszystkie próby, które podejmowała od ponad tygodnia.

-Frank! - zawołała ucieszona, że w końcu go znalazła. Odwrócił się w jej stronę i też się uśmiechnął. Od razu zrobiło jej się lżej i w duchu przyznała Mary rację. W tym samym czasie z drugiej strony wybiegła Marlena McKinnon, która wskoczyła na plecy swojemu, niczego nie spodziewającemu się, chłopakowi.
-Mieliśmy iść nad jezioro- zaśmiała się wesoło.
-No już idziemy. Alice? - odwrócił się w jej kierunku. - O co chodzi? 
Alice nerwowo przełknęła ślinę. Czy on naprawdę był taki niedomyślny, żeby nie podejrzewał, że ona chciała z nim porozmawiać na osobności? Albo przynajmniej nie w towarzystwie jego teraźniejszej dziewczyny?
-Ehm...kiedyś indziej ci powiem...-stwierdziła cicho i poszła w przeciwną stronę, przyrzekając sobie w myślach, że następnego dnia na pewno mu powie.

-Frank! - zawołała takim samym ucieszonym tonem po dwóch dniach - nie miała okazji wcześniej go spotkać. - Frank, możemy porozmawiać? 
-Tak, oczywiście - zamrugał skołowany i sam nie mógł uwierzyć w to co widzi. Alice musiała chcieć mu przekazać widocznie coś bardzo ważnego, skoro już kolejny raz go prosiła o rozmowę. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek, a Alice wywróciła oczami. Popatrzyła na niego błagalnym wzrokiem, ale Frank tylko uśmiechnął się przepraszająco i wskazał kciukiem na salę za sobą. Zdążyła tylko wyczytać z jego ruchu warg słowa "na następnej przerwie" i tyle go widziała, bo zniknął za plecami wchodzącej do klasy profesor McGonagall. 

-Frank! - zawołała, ale nie słyszał przez hałas, jaki wytwarzał wielki tłum uczniów na korytarzu, pchających się w stronę Wielkiej Sali. Marlena szepnęła mu coś na ucho. Ciekawe, dlaczego w ostatnich dniach szkoły nie odstępowała go na krok i bacznie się jej przypatrywała...


***


-To cześć - odwróciłam się do Mary. Nadal nie wierzyłam, że jest tak przekonana o ważności dziwnego bazgroła w książce Mulcibera. Mary poszła już korytarzem, a ja patrzyłam, dopóki nie zniknie za zakrętem. Tyle razy proponowała mi poszukiwania, ale wolałam poczytać książkę, niż bezcelowo wertować woluminy. Mary widziała w tym sens, ja żadnego. Westchnęłam i zaczęłam wolno iść w stronę wieży Gryfonów. Ostatni dzień przed powrotem do domu. Kiedy ten czas tak szybko minął? Skręciłam w lewo i w tym samym momencie na kogoś wpadłam. Serce zabiło mi szybciej, podniosłam wzrok i zobaczyłam potarganą Sofię.
-Ooo...hej - uśmiechnęłam się. Odpowiedziała mi tym samym i już poszła dalej. Poczułam się nieswojo. Byłam zawiedziona? Nie. Czegoś mi brakowało. Zaczęłam wchodzić po schodach. Jeden stopień, dwa, trzy. Przeszłam przez portret i nawet nie zakodowałam momentu, kiedy wypowiedziałam hasło. Byłam ogłuszona, uświadomiłam sobie. Działo się ze mną coś dziwnego, przypomniały mi się te wszystkie lata w zamku. To będzie ostatni rok, ostatni rok.
-Cześć - usłyszałam pewny siebie głos, kiedy już wchodziłam po schodach. Odwróciłam się i zamrugałam kilkakrotnie. No oczywiście, że Black. - Nie chciałbym się wymądrzać, ale nie radziłbym ci wchodzić do twojego dormitorium - powiedział przedrzeźniając ton prymusów.
-Aha - stwierdziłam otępiała. - To fajnie - dodałam i odwróciłam się w stronę swojego dormitorium.
-Co z tobą nie tak Evans?! - w głosie Blacka były odczuwalne niedowierzanie i lekka panika. Wzruszyłam ramionami i poszłam dalej, słysząc jak Black klnie pod nosem. Otworzyłam drzwi, a wchodząc do pokoju na kogoś wpadłam. Poczułam ten oszałamiający zapach, a pod wpływem dotyku tych dłoni prawie rozpłynęłam się w powietrzu.


16 komentarzy:

  1. Jejku! Nareszcie! Tyle czekałam! Uhuuu! Nareszcie! Cudownie!
    Rozdział nieziemski! Czekam na nn.
    I tą osobą która jest w dormitorium Lily, jest Rogaś! Napewno! ♥
    Kiedy będzie nn? Mam nadzieję, że szybko!
    Zapraszam do siebie! :D
    http://jelen-i-lania-ff-evans-potter.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się :)) wolałabym niczego nie obiecywać, bo znowu wyjdzie jak wyjdzie, ale sądzę, że w czerwcu pojawi się jeszcze jeden, jak nie dwa nowe rozdziały

      Usuń
  2. Przebiegła ta Marlena, pilnuje Franka jak pies a raczej suka:D
    Chociaż jej się nie dziwię, jeśli chce go zatrzymać przy sobie to nie ma innego wyjścia, pewnie gdyby Alicja wyznała mu to, co zamierza zostawiłby ją bez mrugnięcia okiem. Ależ on jest fajtułapowaty, widzi że dziewczynie zależy to mógłby jej to trochę ułatwić. Ależ Ci faceci są niedomyślni. Za to młody Black, czyżby na prawdę zainteresował się Alą? Wbrew pozorom to wcale nie głupia teoria. Miłość nie wybiera, nie?
    Lily jest beznadziejna... męczy się z tym Mikem, ucieka, można powiedzieć, że wpadła z deszczu pod rynnę, najpierw Potter teraz on. Chociaż z dwojga złego wolałabym Jamesa, zaczynam myśleć, że Lily też^^
    James na prawdę przejął się rolą chłopaka Deaf, myślałam że po tygodniu mu się znudzi i zostawi ją żeby móc znowu latać za Evans ale twardo się trzyma swoich notabene głupich postanowień.
    Jedno zażalenie na tle tego wspaniałego rozdziału. MAŁO BLACKA!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stwierdzam wszem i wobec, że jesteś uzależniona od starszego Blacka :D Ale nie tępię tego xd. A Black właściwie miał się pokazać w dłuższej roli, ostatecznie przeniosłam mu wystąpienie na kiedyś indziej. Bardzo dziękuję za te ciepłe słowa :)

      Usuń
  3. Wowow, nowy szablon. Ta biel trochę razi w oczy, jeśli masz taką możliwość to pójdź bardziej w jakieś ecru czy coś :/
    Jej, Mike już przestał mnie denerwować! Teraz jest tylko zabawny, uwielbiam go, jednocześnie nie lubiąc.
    Rozmowa Dorcas z Lily — miodna!
    "— Założyłam się z Blackiem.
    — W takim razie nie możesz." Aaa <3 :D
    Popłakałam się ze śmiechu. To-jest-boskie! Uwielbiam Twoje poczucie humoru! :D
    Jedyne zastrzeżenie to stosunek dialogów do opisów. Opisuje więcej, no!
    Rozdział jest świetny. Śmiałam się jak wariatka.
    I przepraszam, że taki nieskładny ten komentarz, ale:
    a) ostatnio napisałam bardzo mądry i w ogóle przemyślany komentarz, więc muszę odreagować;
    b) kilkanaście minut temu skończyłam pisać sprawdzian z fizyki, mój mózg już Ómar D:
    Pozdrawiam!
    S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję, dziękuję <3
      Tak, nowy szablon, wydaje mi się, że teraz ten blog wygląda schludniej. Co do bieli - zobaczę, co da się zrobić, ale nie ode mnie to zależy :)
      No i trafiłam z rozdziałem po Twoim sprawdzianie z fizyki, po prostu idealnie xdd.
      Jeszcze raz dziękuję, takie komentarze bardzo cieszą :)
      Pozdrawiam
      Nija

      Usuń
  4. Lora wydaje sie synpatyczna. A Frank taki niedomyślny...! Typowy facet! Akcja z Jamesem pod koniec była? :D Regulus i Alice ♡ Dobra, jest Ślizgonem, ale może jak Frank zobaczy go z Alice to może sie obudzi!
    Pozdro i zapraszam do mnie:
    wielki-powrot-narnii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj! Pierwszy raz komentuję Twoje opowiadanie, a powód tego jest prosty - dopiero je znalazłam. Ale nic się nie bój, już przeczytałam wszystkie rozdziały i dlatego też zostawiam po sobie komentarz.
    Może najpierw założę swoje okulary w czarnej oprawce, które upodobnią mnie troszkę do profesor McGonagall i skrytykuje parę spraw. Otóż, Twoje rozdziały są naprawdę na dość wysokim poziomie, dlatego nie rozumiem, czemu jeszcze nie zatrudniłaś bety? Prawda jest taka, że w każdym rozdziale znalazłam sporo błędów stylistycznych i interpunkcyjnych, które rażą w oczy. No i tekst powinien być wyjustowany oraz powinnaś robić akapity. Przecież opowiadanie jest tak jakby książką, czy widziałaś jakąkolwiek książkę zredagowaną w taki sposób? Nie? To dlatego, że tekst jest wyjustowany i sprawdzony nie tylko przez samego autora, ale również przez osoby postronne, które wytykają błędy jakie uciekły autorowi. Ja osobiście nigdy nie dodaję niezbetowanego rozdziału, gdyż zawsze zdarzą mi się literówki, które przeoczę. Jeśli chcesz, to zgłaszam się na Twoją Betę ;D
    A teraz już mogę zdjąć okulary i z wielgachnym uśmiechem na ustach powiedzieć, że piszesz fantastyczne opowiadanie i Twoje pomysły są nieziemskie. Sama piszę opowiadanie właśnie o Huncwotach i Lily, ale chwilowo zawiesiłam działalność bloga, gdyż studia są dla mnie priorytetem, ale uważam, że Twoje opowiadanie bije moje na głowę. Każdy kolejny rozdział, który czytałam wywoływał uśmiech na mojej twarzy, a czasami nawet głośny wybuch śmiechu, który moja siostra komentowała tylko wywróceniem oczyma, gdyż śmiałam się do laptopa (pewnie uważa mnie za wariatkę. Co ja mówię, ona naprawdę uważa mnie za wariatkę, gdyż mając dwadzieścia jeden lat jestem do tego stopnia zafascynowana światem Harry'ego Pottera, że potrafię raz w miesiącu przeczytać całą serię po rak tysięczny ;P).
    A wracając do opowiadania. Czy mi się wydaje, czy Marlena widzi to, że Frank nadal czuje coś do Alicji i dlatego nie odstępuje go na krok? No a sam Longbottom? Co on sobie wyobraża? Czy nie widzi tego, jak bardzo Alicji zależy na szczerej rozmowie? Np naprawdę jaki niedomyślny z niego facet.
    No i Lily... O tej to aż mi się nie chce gadać, to jest mja najmniej a zarazem najbardziej lubiana bohaterka tego typu opowiadań. Jest nieznośna i niezdecydowana. Stara się kierować rozumem, ale jej wybuchowy charakter daje jej w kość. Zawsze musi zrobić coś, co później jej nie odpowiada.
    A poza tym to jestem zła, że skończyłaś rozdział w takim momencie. No doprawdy, czy nie mogłaś nam pokazać co James robił w dormitorium Evans? Bo to był James, prawda? ;-)
    No i ostatnia uwaga - za mało Syriusza! Uwielbiam Blacka, a tak rzadko go widuję w opowiadaniach ;-(.
    A teraz już naprawdę ostatnia uwaga - podoba mi się to, że do tej wspaniałej historii próbujesz wkręcić drugiego Blacka. Ogólnie, jakbyś jeszcze nie zauważyła, to uwielbiam Blacków. :-)
    Mam nadzieję, że już niebawem pojawi się nowy rozdział, bo już się nie mogę doczekać ;-)
    Pozdrawiam serdecznie!
    Cathleen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zacznę od tego, że bardzo dziękuję za ten długi i pewnie wyczerpujący komentarz. Wiem ile czasu można spędzić na pisaniu tak długiej opinii i w pełni doceniam poświęcony podwójnie czas- na przeczytanie i na skomentowanie tego opowiadania. Twoje słowa były naprawdę bardzo miłe, a ja, jak każdy, lubię miłe słowa :D. Gdybyś widziała moją reakcję na niektóre z nich...tego uczucia nie da się opisać. Dziękuję!!!
      A teraz jest ten moment, kiedy w końcu dociera do mnie, że potrzebuję Bety, a jesteś drugą osobą, która mi to mówi. Więc w końcu dotarło, choć trudno było. A prawda jest taka, że z językiem polskim sobie dość dobrze radzę i tylko na tym się opierałam. Zapatrzona w siebie byłam przekonana, że nie potrzebuję Bety. "Przecież drobne błędy zdarzają się każdemu, a ja nie robię tragicznych" myślałam. Uświadomiłaś mi, że coś, co dla mnie jest drobnym błędem, dla kogoś na wyższym poziomie języka może być właśnie tym tragicznym błędem. I bardzo Ci za to dziękuję, bo pewnie kolejne kilka miesięcy lub lat(!) trwałabym w takim poczuciu. I bardzo chętnie się zgodzę, byś mi betowała (tak to się chyba mówi). To świetny pomysł, tak sobie teraz myślę. Nie wiem dokładnie, co musimy ustalić, bo nawet nie interesowałam się Betami. Napisz do mnie w takim razie co i jak (nijaaba@gmail.com).
      No a zakończenie to całkowity spontan, miało być inaczej. Może się dowiecie co on tam robił, a może nie, zobaczymy :D. A Blacków też lubię i coraz częściej myślę o kolejnym opowiadaniu dotyczącym bezpośrednio ich rodziny, ale wstrzymuje mnie fakt, że skoro na jednego bloga ledwo znajduję czas, to co dopiero na dwa. Może w wakacje coś pomyślimy :>
      Ja również pozdrawiam i jeszcze raz bardzo dziękuję :)

      Usuń
    2. Wiadomość wysłana ;-) Czekam na odpowiedź ;-)
      PS. Przepraszam, że dopiero teraz się odzywam, ale sesja mnie pochłonęła i dopiero dziś znalazłam czas. ;-)
      Pozdrawiam, Cathleen.

      Usuń
  6. Hej! O jejku, tyle czekałam, ale jak najbardziej się opłacało i myślę, że każdy kto czyta Twojego bloga mi to przyzna ;)
    Również jestem prawie pewna, że w dormitorium Lily wpadła na Jamesa i błagam, żeby tak było. Czytając rozdział tylko czekałam na ich spotkanie. Cóż tu więcej mówić, w Twojej historii tylko czekam aż Lily i James będa razem (jeśli będą). Jak zawsze, opisy wspaniałe. Czytając wcześniejsze kometarze pod tą notką, też musze przyznać, że Lora to miła jak i sympatyczna dziewczyna, tylko wg mnie nie pasuje do Rogacza. Jeśli chodzi o Łapę i Remusa to są jak najbardziej tacy, jacy mają być. Notkę jak zawsze fajnie i lekko się czytało. Strasznie się ciesze, że ją dodałaś.
    Życzę powodzenia w pisaniu następnej i co jakiś czas będę tu wchodzić i zaglądać czy jej nie dodałaś. Już się nie moge doczekać! ;u;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem, że długo czekałaś i naprawdę Cię podziwiam :D Dziękuję i mam nadzieję, że już niedługo będziesz mogła przeczytać kolejny rozdział :)

      Usuń
  7. Ja tu się cieszę, ze kolejny rozdział, a ty tu z takim zakończeniem wyskakujesz! MUSISZ napisać coś jak najszybciej, bo jak nie, to... to nie wiem, umrę. Ja kocham wątek James-Lily, czy to na siebie wrzeszczą, czy cokolwiek innego. A jeżeli kocha zapach itd. jakiegoś innego, to ja nie wiem, co ona ma tam we łbie
    Bardzo mi się podoba, że nie przedłużasz jakoś niewiadomo jak tej klasy, w końcu najwięcej będzie się działo w 7. (uhuhuhu), więc taki duży przeskok w czasie jest spoko, ale gdzie James? I Lora, jak im się układa? Trochę mi go zabrakło w tym rozdziale.
    Jako, że rozdział jakby "niedokończony" (W TYM MOMENCIE KOŃCZYĆ?), to życzę sobie następnego jak najszybciej XD
    Ale tak serio, to naprawdę się cieszę, że historia na Twoim blogu idzie normalnie, bez niezgodności (jak jakaś książka). Dużo blogów to jest takich, że już w 5. klasie Lily skacze do Jamesa, a tu jest wszystko po kolei. Może zauważyłaś, że któryś już raz cię porównuję do innych, no ale cóż, czytam tego trochę...
    Mam wrażenie, że weny Ci ostatnio nie brakuje (mam nadzieję), więc ci życzę czasu i czekam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS
      niby jest Lora i jest James, ale nie ma ich razem, o to chodzi
      I zapomniałam napisać, żeby ONA WRESZCIE PRZESTAŁĄ SIĘ ZADAWAĆ Z TYM IDIOTĄ, zwanym tez Mike'm

      Usuń
    2. Dziękuję :)) Też Ci życzę następnego rozdziału xdd.

      Usuń