d

d

24 października 2015

Rozdział 38.

     – Ależ się rozgadałem! Biegiem do łóżek! – Profesor Dumbledore zachichotał, a cała sala zaczęła bić brawa po jego, dotąd chyba najdłuższej, przemowie w życiu.
– Pobił swój rekord o sześć minut i czterdzieści dwie sekundy. – Black zerknął na zegarek. Remus, do którego były skierowane słowa, zaśmiał się. Spojrzałam na Blacka z niedowierzaniem.
– Mierzysz czas jego wystąpień? – prychnęłam.
– Wiesz, Evans, gdyby cię nie obchodziło to co mówi tak samo jak mnie, też byś kiedyś zaczęła.  Wywrócił oczami. Potter delikatnie się uśmiechnął.
– A wziąłeś pod uwagę jego wystąpienie na zakończenie drugiego roku?
– Wtedy jeszcze nie miałem czym mierzyć – Black parsknął.
– I to są ci siódmoklasiści? – zapytała Dorcas, która przebiła się do mnie i Mary przez tłum wychodzących z sali. – Starsze dziewczyny zawsze mówiły, że jest na co czekać, a tu takie dzieciaki – dodała zrozpaczonym tonem.
– Ej, ej, ej.... Ej. – Głos Blacka był pełen oburzenia. Dogonił nas i wcisnął się między mnie a Dorcas. – Co ty powiedziałaś?!
W między czasie ja wołałam pierwszorocznych, by szli za mną. 
– To co słyszałeś – stwierdziła Dorcas niewinnym głosem, rozpoczynając sprzeczkę.
Spojrzałam na Mary, trzymając rękę w górze, by dzieci wiedziały do kogo podejść. Obydwie wiedziałyśmy, że zagrywki Dorcas miały na celu poderwanie Blacka.
– Gdzie jest Alice? – usłyszałam ciepły głos przy swoim uchu. Zmusiłam się, by nie odwrócić głowy. Wiedziałam, że dopiero wtedy odczuję jak blisko za mną stoi James Potter, i co gorsza, na tę myśl nie czułam złości czy obrzydzenia.
Wzruszyłam więc ramionami i odruchowo rozejrzałam się wokół, zapominając o moim wewnętrznym postanowieniu nieruszania głową. Gdy chciałam spojrzeć w prawą stronę przypadkowo na niego natrafiłam.
– Była przy nas, więc jest gdzieś w pobliżu – stwierdziłam, zatrzymując się wzrokiem na jego twarzy przez pełną sekundę. Odwróciłam wzrok, by nie utonąć w tym widoku.
– To przekaż jej, jak ją spotkasz, żeby do nas wpadła. W sensie do mojego dormitorium. – Czułam, że uśmiechnął się zniewalająco i mnie wyminął, łapiąc delikatnie w talii, by mnie odsunąć. Tłumaczyłam sobie, że zrobił to odruchowo. Jakakolwiek inna myśl zasiałaby kompletny zamęt w mojej głowie.
Spojrzałam w stronę pierwszaków i zobaczyłam stojącego tuż przy mnie, bardzo niskiego, uroczego chłopca, który wpatrywał się we mnie z fascynacją. Odwzajemnił mój uśmiech, a ja spojrzałam na resztę nowych Gryfonów.
– Pierwszoroczni, jestem prefektem naczelnym Gryffindoru i teraz zaprowadzę was do Wieży Gryfonów. 
– Patrzcie uważnie na drogę, bo i z tym zgubicie się tutaj średnio dwadzieścia razy w ciągu pierwszych trzech dni. – Znikąd pojawił się przy mnie Remus, ciepło się uśmiechając. Miło mnie zaskoczył, bo myślałam, że zniknie z Huncwotami, zostawiając mnie samą. – Serio, sporządziłem statystyki na podstawie wywiadów z dwudziestoma losowo wybranymi uczniami. A przy okazji, jestem Remus Lupin, drugi prefekt naczelny Gryfonów. 
– A ja jestem Lily Evans – dodałam, uświadamiając sobie, że się nie przedstawiłam. – Chodźcie. 
Przez całą drogę do Wieży Gryfonów słyszałam odgłosy zachwytu dochodzące zza moich pleców. Ten obraz się rusza! – zawołał jeden z pierwszaków, a ja mimowolnie pomyślałam, że nie będzie mu łatwo w tych czasach, jeśli pochodził z mugolskiej rodziny. 
– Lily jesteś jakaś nieswoja – stwierdził cicho Remus, który na chwilę przerwał rozmowy z bystrym pierwszorocznym i do mnie doszedł. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
– Ja? Przecież jestem taka jak zawsze. – Zaśmiałam się nerwowo, nie wiedząc  o co mu chodzi.
– To oby tak zostało. – W jego głosie była interesująca nuta tajemniczości. Przeszliśmy pod portretem do pokoju wspólnego, a ja, nie oglądając się za sobą, od razu weszłam po schodach.
Remus zajął się resztą.


Oparty o ścianę patrzył na Syriusza, który stał dokładnie w takiej samej pozie, tyle że po drugiej stronie pokoju wspólnego. Zmarszczył brwi, robiąc zabawną minę. Syriusz nie pozostał dłużny i wytrzeszczył oczy, podnosząc przy tym prawy kącik ust. James wytknął język, Syriusz wysunął dolną szczękę. Potter aż się skrzywił na ten widok. Nienawidził, gdy jego przyjaciel tak robił. Syriusz, widząc jego minę, nie mógł opanować wybuchu śmiechu. James pokręcił z westchnieniem głową. Ile razy miał mu mówić, że jeszcze trochę i będzie miał przez to krzywe zęby?
Do pokoju weszła Lily, a za nią Remus, który już mówił pierwszorocznym, gdzie się znajdują i dokąd zaraz pójdą. James przez chwilę zatrzymał na niej wzrok. Wyglądała jeszcze piękniej niż przed wakacjami, co go samego zdziwiło, a jeszcze bardziej zaskoczyło go to, że nie odczuł żadnej agresji z jej strony.
Z reguły usłyszałby już o tej porze dziewięć "spadaj, Potter!" i trzy "tak bardzo cię nienawidzę".
Może to dlatego, że nie prosił jej o żadną randkę, ale nawet, gdy zapytał o miejsce przebywania Thomas, to i wtedy na niego nie nawrzeszczała. A był na to przygotowany.
– To co? – Podszedł do niego Syriusz, który zdążył już się pozbierać z podłogi i nawet przestać wyć ze śmiechu. Te dwa słowa wystarczyły, by pobudzić w Jamesie instynkt imprezowicza, obydwoje przecież mieli na myśli to samo.
Kiwnął głową, a Syriusz odwrócił się z szerokim uśmiechem na twarzy, który wywołał jedno ciche westchnienie jakiejś trzecioklasistki.
– Wiesz co robić, Lunio? – Jego uśmiech, jeśli to było możliwe, jeszcze bardziej się poszerzył.
– Poniekąd. – Remus rozbawiony odprowadził wzrokiem ostatnich chłopców, którzy wchodzili po schodach i spojrzał na przyjaciela. W wzroku Syriusza było widać, że dzisiejszej balangi nie odpuści.




– W pokoju wspólnym jest impreza, polecam. – Do dormitorium wpadła Dorcas. Wszystkie na nią spojrzałyśmy. To dlatego tak długo jej nie było. – Naprawdę nic o tym nie wiecie? – Zapytała, widząc nasze miny.
– Zaklęcie wyciszające. – Mary wzruszyła ramionami. – Jakoś nam się nie spieszy do huncwockich imprez, prawda? – Popatrzyła badawczo na mnie i Alice. Obydwie przytaknęłyśmy.  Dorcas wywróciła oczami mrucząc coś o zakichanych świętych pannach, wygrzebała z kufra buty na wyższym obcasie i jak burza wypadła z pokoju.
– Idziecie? – Zapytała Alice bez cienia zaciekawienia, dalej leżąc na łóżku.
– A skąd – mruknęła Mary. – Ale Lily, jako prefekt, pewnie będzie musiała się tam pojawić. – Spojrzała na mnie znacząco. Zmarszczyłam brwi. Czy ona naprawdę myślała, że chcę tam iść?
– Na pewno Remus nad wszystkim czuwa – stwierdziłam i po jej minie zauważyłam, że tego się spodziewała.
– Myślę, że trzeba mu pomóc – przekomarzała się nadal.
– A ja myślę, że nie. – Nie podzielałam jej zadziornego humoru.
– Wiecie co? – Zniecierpliwiona Alice wychyliła się zza barierki swojego piętrowego łóżka. – Może ja tam pójdę pomóc Remusowi?
I, nie czekając na naszą reakcję, zeskoczyła z drabinki, założyła buty i wyszła z pokoju, zostawiając nas kompletnie zaskoczone.


– Hej, Black. – Mruknęła Dorcas bez cienia entuzjazmu, kiedy podeszła do stolika i nalała sobie Ognistej Whisky. Syriusz zmarszczył brwi.
– Widzę, że dobrze się bawisz – stwierdził, patrząc na nią powątpiewająco.
– Nie narzekam. – Westchnęła. Miała już dość gierek na czas, a jednocześnie była świadoma, że jeżeli się podda, będzie taka jak wszystkie. Nie chciała być.
– Jak wakacje? – zapytał, upijając łyk alkoholu, a ona zaczęła się zastanawiać, jak to się stało, że Black jest taki banalny.
– A jakie miały być? – Czuła, że zaraz się rozpłacze. Zaczął z nią rozmawiać jak, z co najwyżej, naprzykrzającą się koleżanką z roku.
– No nie wiem. – Wzruszył ramionami, patrząc w szklankę, i zszokowany spojrzał na odchodzącą zdenerwowaną Dorcas Meadowes.
Do stolika podszedł rozgrzany James, który już nie bawił się w nalewanie napoju do szklanki. Przyłożył butelkę Ognistej do ust.
– Ej, stary, co się porobiło z tymi dziewczynami? – Zapytał go Syriusz, biorąc kolejnego łyka, jakby nie zauważając pijącego do nieprzytomności Jamesa.
James wzruszył ramionami, a kiedy odstawił butelkę odpowiedział całkiem trzeźwym głosem:
– Z nimi zawsze było coś nie tak.
Poklepał go dwa razy po ramieniu i odszedł.
Tymczasem Alice jeszcze nie zeszła ze schodów i już wiedziała, że nie da rady dłużej zostać w tym pomieszczeniu. Nie mogła dostrzec Remusa w tłumie dziko bawiących się nastolatków, ale bardzo mu współczuła roboty. Niepotrzebnie, bo Remus, upity i z nie tak mocną głową jak James, śpiewał z pewnym szóstoklasistą smutną pieśń o tragedii życia i o tym, że za równo rok nie będzie już ich w murach tego zamku.
– Ej, ale ty chyba będziesz – wybełkotał w pewnym momencie Remus, przerywając cały występ. Chłopak wzruszył ramionami, Remus też i obaj kontynuowali.
Alice zrobiło się duszno i postanowiła wyjść z Wieży. Żałowała, że nie ma już w Hogwarcie Franka i nie mogła pozbyć się nieprzyjemnego uczucia, że być może już nigdy go nie zobaczy. Albo będzie go widywać w, co gorsza, towarzystwie innej kobiety. Chociaż to już przeżyła, a najgorsze dla niej było to, że Frank skończył Hogwart razem z Marleną.
Spacerując po zamku nocą stwierdziła, że to całkiem przyjemne.

     Noc minęła wszystkim całkiem szybko, a dla ostatniego rocznika była na pewno jedną z tych pamiętliwych. Rano jednak wróciła szkolna rzeczywistość, a najbardziej, o dziwo, nie mogli tego znieść nauczyciele.
– Pani profesor, co z planami zajęć?
– Pani profesor!
– Pani profesor?
Profesor McGonagall po śniadaniu nie mogła odpędzić się od natrętnych uczniów.
– McKinzy, przyjdź do mnie po pierwszej godzinie, ty, Rogers idź do profesora Slughorna i zadaj mu to samo pytanie co mnie teraz... Black? – Stanęła zszokowana, widząc przed sobą najmniej spodziewanego ucznia. – Chciałeś się mnie o coś zapytać? – Powoli odzyskiwała fason, patrząc podejrzliwie na swojego wychowanka.
– To ja pytałem o te plany zajęć, pani profesor. – Syriusz Black uśmiechnął się niewinnie. Co dziwniejsze, był w świetnej formie i nie było po nim widać, by w wieczór wcześniej wypił chociażby gram alkoholu.
– Rozdam je w swoim czasie, Black – stwierdziła sucho profesor, choć było to dla niej miłą niespodzianką. Czyżby Syriusz Black w końcu wydoroślał?
– Ale pani profesor, gdzie ja w takim razie mam teraz pójść?! – zawołał teatralnie z nutą rozpaczy w głosie, a parę najbliższych osób nadstawiło ucha.
– Im mniej czasu spędzę na tej bezsensownej dyskusji, tym szybciej je dostaniecie. – Kącik ust McGonagall lekko drgnął ku górze. Syriusz tego nie przeoczył, ale postanowił dać spokój. Kilka minut później wszyscy otrzymali swoje plany zajęć i, niektórzy w wielkim pośpiechu, bo zaraz zaczynała się ich pierwsza lekcja, opuścili Wielką Salę.
– Uwielbiam tu być – westchnął Syriusz, który już zdążył dojść do stolika i usiąść. Odchylił się, rozkosznie się przeciągając. James spojrzał na niego oczyma, które wskazywały, że ostatniej nocy wypił za dużo. Black zaśmiał się na ten widok, a jego wzrok, który popędził w stronę ludzi siedzących dalej przy stoliku padł na znajomo wyglądającą blondynkę w towarzystwie Meadowes. W tym momencie dziewczyna się zaśmiała, a on zamarł, bo właśnie sobie przypomniał o nieznajomej, którą spotkał na ostatniej imprezie podczas szóstego roku.
Była nią ta koleżanka Meadowes, której imienia już nie pamiętał, o zabójczym zapachu perfum i dziwnie znajomym śmiechu.
Dorcas podniosła wzrok i zobaczyła kto patrzy w ich stronę. Syriusz natomiast szybko odwrócił swój. Skarcił się za ten głupi i jego zdaniem tchórzliwy odruch chwilę później, bo ona i tak widziała, że na nie patrzył. Niestety nie mógł cofnąć czasu, a bardzo żałował.
Dorcas Meadowes natomiast nie żałowała, bo w jej duszy wzniosła się mała iskierka nadziei, że jednak nadal jest dla niego ciekawa,  może nawet i fascynująca. Uśmiech wstąpił na jej twarz, a dobry humor nie opuszczał do końca dnia.


     – Tęskniłem za tobą – Mike powtórzył po raz czwarty. Wywróciłam oczami.
– Mówiłeś. A ja ci mówiłam, że nie widzieliśmy się tylko cztery dni.
Siedzieliśmy na błoniach. Jak na wrześniowe popołudnie było bardzo ciepło. Jakaś głośno wyjąca dziewczyna została właśnie wrzucona przez wysokiego chłopaka do jeziora. Zaraz się wynurzyła, krzycząc na niego i jednocześnie się śmiejąc. Podbiegł do nich brunet, którego postawa była zaskakująco znajoma. Dopiero po parunastu sekundach drętwego wpatrywania się w niego zrozumiałam, że to Black, który po krótkiej rozmowie z tamtym chłopakiem wskoczył z nim do jeziora.
Zamrugałam, gdy Mike pomachał mi dłonią przed oczami.
– Jesteś tu? – zapytał lekko poirytowany. Przeniosłam szybo na niego wzrok, by nie zorientował się na kogo patrzyłam. Sama przed sobą byłam tym zażenowana. Robiłam się jak typowa nudziara, która interesuje się tylko życiem innych, często nie mając swojego. – Co cię tak zajęło?
To pytanie było bardziej retoryczne, a po nim Mike przeniósł wzrok w tę stronę, gdzie jeszcze przed chwilą był Black i Potter.
– Nic takiego, zamyśliłam się. Kontynuuj – wydukałam, choć moje samopoczucie stawało się coraz gorsze. Miałam ochotę porozmawiać z Mary, Alice lub Dorcas, niż ślęczeć na błoniach z Mikiem.
Mike chyba coś wyczuł, bo przysunął się do mnie i objął mnie ramieniem.
– Oj, Lily. Wiesz, że na mnie zawsze możesz liczyć i że wstawię się za tobą w każdej jakkolwiek trudnej sytuacji? – zapytał, czule na mnie patrząc.
Spojrzałam na jego twarz, która w blasku powoli zachodzącego słońca po raz pierwszy zdawała mi się piękna. Byłam tak zszokowana tą nagłą zmianą mojego nastroju, a jednocześnie miałam tak dławiącą gulę w przełyku, że jedyne co byłam w stanie zrobić, to oprzeć się głową o jego ramię i patrzeć z oddali na dwa wychodzące z jeziora wyrzeźbione ciała. Do jednego z nich podbiegła smukła opalona sylwetka z pięknymi, powiewającymi blond włosami. Jeśli Lora Deaf kiedykolwiek była piękna, teraz wyglądała jak prawdziwe bóstwo.



    Syriusz był zaskoczony jak wszystko się zmieniło. Wszyscy go przed tym ostrzegali, ale on im nie wierzył. Najbardziej zadziwiało go dorosłe zachowanie Jamesa i niesamowita poprawa jego stosunków z Lorą, której na początku nie poznał. Z tym miał problem i w poprzednim roku szkolnym, więc nie był zadowolony, gdy ta przefarbowała włosy na miodowy blond, wyglądając przy tym zupełnie inaczej i nawet chyba łamiąc szkolny regulamin. Tak się po prostu nie robi. Wygląda jak inna osoba – mamrotał niezadowolony do podśmiewającego się Remusa. Tamten miał podejrzenia, że Black jest trochę zazdrosny o przyjaciela, który od razu kompletnie zwariował na punkcie wyglądu swojej dziewczyny. Teraz James mało czasu spędzał w dormitorium Huncwotów.
Wyszedł z jeziora i z przyzwyczajenia zaczął trzepać głową na prawo i lewo. Wzburzyło to chichot jakichś małolat, a on przypomniał sobie, że nie jest psem, jak mu się wydawało. Westchnął, odgarniając włosy z twarzy i poszedł w stronę zamku zupełnie mokry, bo nie chciało mu się przypomnieć zaklęcia suszącego. Używał go dawno temu. Wszedł do zamku, gdzie w sali wejściowej parę Ślizgonek krzywo na niego spojrzało. Na ten widok tylko się uśmiechnął, bo był sobie w stanie wyobrazić, jak bardzo im się podoba. Szczególnie w samych, przesiąkniętych wodą, krótkich szortach. Powoli szedł po wszystkich korytarzach, wzbudzając różne reakcje, które najczęściej były zarumienionymi twarzami lub wzburzony szept u dziewczyn. Właśnie mrugnął do Evy z szóstego roku, którą poznał kilka miesięcy przedtem, kiedy zobaczył znajomą sylwetkę, siedzącą na parapecie. Naturalne blond włosy, które w jego mniemaniu były o wiele ładniejsze od tych Deaf, opadały na ramię dziewczynie czytającej książkę. Nie miał wątpliwości, że to była ta koleżanka Meadowes, której imienia nadal nie znał.
Miał już do niej podejść i zagadać, gdy dotarł do niego tak dobrze znany głos.
– Chyba muszę do szkolnego regulaminu dodać punkt o nieobnażaniu się na korytarzach szkolnych, panie Black.
McGonagall stała tuż przy nim, a on zdziwił się podwójnie. Raz, jak tak szybko się tam znalazła, dwa, jak tak szybko się tam znalazła przez niego niezauważona. Westchnął teatralnie.
– Przepraszam pani profesor, ale jest mi tak gorąco. – Przyłożył zewnętrzną część dłoni do czoła, robiąc minę, jakby miał zaraz zemdleć.
McGonagall patrzyła na niego niewzruszona, komentując jakoś jego mokre spodnie. I tak nie zwracał na to uwagi, bo w jego myślach wciąż tkwiła blondynka, która, miał nadzieję, teraz na niego patrzyła. Sprawy potoczyły się lepiej niż chciał. Zwrócił na siebie jej uwagę, nie zwracając tej na nią. Stare prawo podrywacza mówiło, że to najlepszy chwyt. Uśmiechnął się uroczo do profesorki, która nie zdawała sobie sprawy z tego, jak jest jej wdzięczny. Potaknął, nie wiedząc na co się zgadza i uśmiechnął się jeszcze raz.
– Och, Black, idź już tam, gdzie szedłeś, tylko zejdź mi z oczu. – Ta wywróciła oczami, odbierając słodki uśmiech wychowanka, jako jeden z tych przekupujących. – I, na Merlina, ubierz się wreszcie, bo tylko robisz krzywdę oczom moim i tych dziewczyn! – dodała i odeszła. Nie zwracał na to uwagi, tylko spojrzał za siebie, na koleżankę Meadowes, która, jak wszystkie inne, przypatrywała się tej scenie. Mrugnął do niej jednym okiem, a ona, kompletnie zdezorientowana, szybko wbiła wzrok w książkę. Uśmiechnął się sam do siebie. Uwielbiał być Syriuszem Blackiem.



18 komentarzy:

  1. Nareszcie, tyle czekałam. Fajowy rozdział. Ugh, nienawidzę Taylora i weź wywieź tą Lorę gdzieś na Syberię albo pustynię bo aż ni się niedobrze robi. Na początku takie: Dumbledore? Co on tu robi? Wakacje są przecież. Ale szybki ogarnęłam. Czekaj co dalej...? Ach, trochę mi czegoś brakowało ale nie wiem czego. W końcu praktycznie jestem kobietą i sama nie wiem czego chcę ale się będę wściekać dopóki tego nie dostanę. Chyba jakiejś akcji, czegoś "OMG i co teraz" albo "WOW ale extra" czy "jakie to słodkie, wspaniałe i niesamowite". Trochę scen James-Lily tu było mało no ale nie może tego być że do obrzydzenia więc jest o . W sumie rozdział całkiem superaśny. Czekam na nexta i pozdrowionka
    ~lula

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuuuu idę czytać :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekanie się opłaciło :)
      Rozdział fajny. Powiedz mi kiedy Lily zerwie z tym irytującym Taylorem? Oughf nienawidzę go.
      Będę wyczekiwać niecierpliwie na kolejny rozdział :)

      Pozdrawiam serdecznie :3

      Usuń
  3. Hej ;*
    Nawet nie wiesz jak długo czekałam na nowy rozdział. Ten blog jest niesamowity *-*. W tym rozdziale brakowało mi scen James - Lily. Za mało, bardzo za mało. Mike od początku mnie denerwował, ale teraz to już nie da się wytrzymać, a Lora jest taka... zwykła? No w sumie nie wiem jak ja tak fajnie określić, ale ja za nią nie przepadam. Nowa przyjaciółka Dorcas jest dla mnie niesamowita. A James tak wydoroślał *-*. Czekam na ten moment kiedy Lily sobie uświadomi jak James jest dla niej ważny.
    Pozdrawiam, życzę weny i czekam na kolejny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie nowy! Jak zwykle opłacało się czekać, rozdział super.

    OdpowiedzUsuń
  5. Krótki, och zbyt krótki... Ale fajny, mało scen James-Lily i o jednego Taylora za dużo. Zabij. Zniknij. Wywieź. Zrób coś z nim bo w ogóle on jest taki ugh, hstzvdjsft, że aż fshutgedwqbh. I utylizuj Lorę bo normalnie aż mnie szlak trafia.
    To mój drogi komentarz i piszę w sumie to samo ale po jakże głębokich przemyśleniach, takich które napisałam wyżej i nie jestem w stanie powtórzyć. Coś "hstz coś tam" i "fshutgedwqbh", który to mija autokorekta zapisała i wspaniałomyślnie podpowiedziała w potrzebie
    ~lula

    OdpowiedzUsuń
  6. Nooo tak faceci wolą blondynki. Lora jest twarda, nie poddaje się dziewczyna to fakt, wiedziała jak podejść Jamesa. Chyba wrócę do mojego naturalnego koloru:D
    Mike jak ja dawno nie słyszałam jego marudzenia. Podziwiam Lily, że z nim wytrzymuje, jest chyba tak samo zdeterminowana jak Deaf. Chociaż miał być na odstraszenie Pottera, to po co się z nim użera dalej? Nie ogarnę pokrętnego myślenia Lily, nie ma opcji.
    Dorcas, serio?
    I ty uległaś czarowi Syriusza Blacka? Nie żeby mi to przeszkadzało, przecież on nie tylko jest przystojny ale też zabawny i mądry:D No dobra zostańmy przy przystojnym ale to już wiele:D McGonagall ta to ma farta, oglądać Syriusza w szortach:) Ona musi mieć jakiś nadajnik do trafiania właśnie na niego.
    James, tak cię mało dzisiaj! Po za złotą myślą, że z dziewczynami jest coś nie tak. Chłopie popraw się!
    Tylko Black mógł wpaść na mierzenie czasu przemowy Dumbla. Tak, facet idealny^^
    Bez ładu i składu, kolejny raz. Wybacz.
    Rogata

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy nowy? (Płacze z braku Jamesa i Lily :'( ) ale mam nadzieję że niedługo to się zmieni :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Jejejejejej! No, 7.klasa, jak już wspominałam, będzie się działo, uhuhu. Ja nie jestem za tym, by Lily od razu se poszła do Jamesa, bo uważam, że troszku bardziej "powolny" proces, ale. NIECH ZERWIE JUŻ Z MIKE'IEM! Bo to jej utrudnia patrzenie na Jamesa odpowiednio, a Jamesowi posiadanie nadzieji. I bo ja nie chcę, by ona z nim zrywala tylko dla Pottera, bo to by bylo trochę chamskie i wogole, tylko niech się o coś innego pokłócą! Pls! (I ja tam w sumie, to już miałabym koncepcję na ich zerwanie xD, ale nie lubię się za bardzo w cudzą wtrącać)
    I sam rozdział mi bardzo podpasował, nigdy nie lubiłam wakacji nigdzie, bo albo były nudne, albo sztuczne. Albo inaczej: nie lubiłam, jak się zbyt przeciągały (mam na myśli inny blog).
    A James z Lily to jak dla mnie mogą się jeszcze trochę pomęczyć, buahahaha
    Z Sophie i Syriuszem, to się tylko boję, by jej nie skrzywdził albo Dorcas. Bo ich lubię.
    i tradycyjne: weny i czasu życzę
    Czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy chcesz podać linki do innych blogów bo nie mam co czytać :)

      Usuń
  9. Czesc :) jestem tu nowa, bo na twojego blofa trafilam dzisiaj. Owszem, planowalam rozlozyc sobie w czasie wszystkie rozdzialy, ale nie oszukujmy sie, pochlonelam je!
    Kurcze... Fabula naprawde mocno do mnie przemawia. Kocham Huncwotow wiec to chyba wiele wyjasnia :)
    Twoj styl pisania jest lekki i bardzo przyjemny, mimo ze sporadycznie pojawiaja sie jakies male literoweczki to zapewne nikt nie zwraca na nie uwagi. Ja bylam zbyt zainteresowana pożeraniem tekstu.
    A odnosnie tego rozdzialu:
    NIECH ONA Z NIM WRESZCIE ZERWIE (a James z ta cala D... jak jej tam bylo xd)
    To mnie juz wykancza psychicznie ;-;
    Natomiast Syriusz... Moze wreszcie sie czegos nauczy. Sophie jest naprawde niesamowita! Martwie sie tylko o Dorcas.
    A no i najwazniejsze... Regulus i Alice? Ze zniecierpliwieniem czekam az to sie wyjasni :)
    SERIO WEZ COS ZROB E KIERUNKU LILY I JAMESA ^ BLAGAM
    No i ciesz sie ze juz siodmy rok :D (chociaz wolalabym zeby to trwalo dluzej)
    SERIO BLAGAM

    Z calego serca zycze ci duzo weny i ochoty do pisania :) pozdrawiam
    ~~przepraszam, ale nie umiem pisac komentarzy xd

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział po prostu BOSKI! Zerwałam dzisiaj noc, czytając te piękne opowiadania. Masz wielki dar pisania. To się czyta tak miękko, płynnie, że aż szok.
    Osobiście nie lubię Mika i Lory. I to samobójstwo pana Pottera... Po prostu padłam przy tym ^*^
    Życzę weny ;]

    OdpowiedzUsuń
  11. Czy tu się cos jeszcze pojawi? :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Umieram z tęsknoty za opowiadaniem! :/
    Odezwij się jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń